... a nawet starszy - nie mam pojęcia ile może mieć lat - ze mną jest od ponad dwudziestu, a kupiłam go na szmateksie. Stosunek do tego swetra wiele mówi o moim stosunku do rzeczy w ogóle - przywiązuję się. Ale są rzeczy, do których przywiązuję się szczególnie, jak ten sweter właśnie. Od pierwszego spojrzenia czułam, że jest mój - idealny fason, kolor, wzór... Przy tym zupełnie nie zniszczony. Gryzł, to była jego jedyna wada, ale ponieważ był dość obszerny, zawsze dawało się go nosić na coś pod spodem.
Był czas, gdy już go porzuciłam, przekazałam mężowi do noszenia "po domu", potem wzięła go córka. Przy okazji którychś porządków znów trafił do mnie. Nie nosiłam go, ale wyrzucić nie potrafiłam, po każdej szafowej czystce wracał na swoją półkę.
Odkryłam go na nowo ubiegłego lata - potrzebowałam czegoś ciepłego i wygodnego na nasze wieczory kinowe w plenerze (bo letnie wieczory w ubiegłym roku były wyjątkowo chłodne) i właśnie ten sweter okazał się idealny. Jest ciepły, jest lekki, no i obszerny. Jest jak kocyk:-). Sprawdził się też zimą "po domu". Właściwie to nosiłam go na okrągło, z krótkimi przerwami na pranie. I wiecie co? Ten sweter jest totalnie niezniszczalny! Ślady użytkowania widać tylko po zmechaceniach, poza tym żadnych przetarć, rozpruć, zaciągnięć. Strasznie mnie ta jego odporność na eksploatację rozczuliła. Ostatnio spędziłam ponad godzinę i dokładnie go ogoliłam ze wszystkich zmechaceń i tak się teraz zastanawiam... może by mu zmienić status z "domowego", na "wyjściowy"?...
Też macie takie swoje ulubione i odporne na upływ czasu rzeczy?
Dobrego poświątecznego tygodnia życzę wszystkim!
Dziękuję, też mam 2 swetry i też z lumpiku, jeden już zszywalam przy mankietach rękawa ale nijak nie mogę się ich pozbyć, są dłuższe jak normalne swetry Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj tak. Rekordem jest moja kurtka którą noszę ... muszę policzyć... ojej ponad 30 lat. Jest już kurtką ogrodową ale w dobrym stanie bo ma solidny materiał . Moja mama mi ją szyła. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńMoja tweedowa marynarka. Nie wiem jak ona to robi, ale czy przytyję czy schudnę zawsze jest akurat :) Wyrzucana, zapominana w końcu prana. Zawsze na czasie i zawsze niezbędna.
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, że mam takie ponadczasowe swetry w swojej szafie i od czasu do czasu lubię je na nowo *odkrywać*; nawet moje córcie czasami korzystają z takich rzeczy:)) Fajny ten sweterek, a jak Ci ładnie w tej krótkiej fryzurce na zdjęciu:))
OdpowiedzUsuńSweter z długą historią, częściowo nawet nie odkrytą, a może równie długą i ciekawą zanim trafił do rzeczonego szmateksu.
OdpowiedzUsuńMam oczywiście rzeczy, których się nie pozbywam mimo upływu czasu. Niestety nie jest to nic dziewiarskiego😩 Przechowuję skórzaną ramoneskę (+30 lat) i skórzane buty z czubatym noskiem i odkrytą piętą (+20 lat) z czystego sentymentu, bo nie zmieszczę się ani w kurtkę, ani w buty🤣
*nieodkrytą ;-)
UsuńŚwietny sweterek :) nie mam takiego rekordu jeśli chodzi o ubrania ;) a dokładnie o ich noszenie. Bo mam na przykład sukienkę z moich 18 urodzin (czyli kupioną ponad 15 lat temu), którą założyłam kilka razy później na jakieś wesela - ale nie mogę powiedzieć, że jest tak intensywnie użytkowana jak Twój sweter :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia:). Nie potrafię wyrzucać. Natura chomika.
OdpowiedzUsuńOn już chyba był wyjściowy a potem stał się domowy 😁 jest bardzo fajny więc może warto zrobić sobie taki sam na zmianę? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWyglada jak nowy.
OdpowiedzUsuńŚwietna historia! Szczególnie, że są i historyczne ujęcia w swetrze :) Też mam różne długodystansowe przyodziewki i obuwia. Chodzę w nich falami. Są też zabytki, już nieużywane, np. skórzany płaszcz i złote buty po mamie albo koronkowa sukienka po babci (!) A 2 lata temu pisałam na blogu o zielonym, 30-letnim sweterku. Pozdrawiam serdecznie :)))
OdpowiedzUsuń