... jesienny sweter zaczęłam we wrześniu. Miała to być robótka podróżna, bo zapisałam się na tygodniowy kurs z tkaniny artystycznej w Akademii Łucznica w Pilawie. Niestety kilka dni przed rozpoczęciem turnusu, kurs odwołano z powodu choroby osoby prowadzącej. Urlop zaplanowany, wyczekany, podpisany, bilety na pociąg kupione... I wszystko psu na budę! No cóż... kolejne kamyki w moim koszyczku ubiegłorocznych przykrości. Trudno. Urlop i tak wzięłam. Spędziłam go w domu sprzątając w ogrodzie i dziergając wieczorami. To był lekki, cieniutki sweterek w odcieniach szarości, z jednej melanżowej nitki bawełnianej i jednej cienkiej z akrylowego "moherku". Od początku miałam co do niego wątpliwości, bo dzianina mocno się skręcała, ale brnęłam w dzierganie, skoro już zaczęłam. Gdy skończyłam, wcale nie było lepiej. Odłożyłam na półkę, by nabrać dystansu, a po kilku tygodniach ze złością wyrzuciłam do kosza. Byłam z niego do tego stopnia niezadowolona, że nawet nie miałam nerwów, by go pruć. Teraz trochę żałuję... jednak mogłam spruć, odzyskać nitkę i wykorzystać w innym wzorze, który nie skręcałby się tak jak dżersej. Ale wtedy byłam po prostu zła, rozczarowana i pełna poczucia porażki.
Wzięłam się za kolejny projekt. Też dwie nitki, ale grubsze: jasno-różowo-fioletowy Tiftik (Opus) i różowa Calico (Nako), druty 6 i 6,5 mm. Przerabiało się gładko i szybko. Podobała mi się ta dzianina. Kolor, grubość, miękkość, linia raglanu... same dobre wrażenia. Schody zaczęły się przy wykańczaniu rękawów i dołu. Czego bym nie próbowała - same porażki. Prułam, wykańczałam, mierzyłam i rzucałam w kąt niezadowolona. Wszystko wyglądało, albo układało się do niczego. Dopiero czwarta przeróbka okazała się być w sam raz. No nareszcie! - pomyślałam - jest git! Wreszcie coś mi się udało w tym pokręconym, przechlapanym, złośliwym półroczu!
W czasie, gdy nieustannie wracałam do poprawiania tego swetra, zrobiłam jeszcze trzy kolejne, ale też żadnego za pierwszym razem. Wszystkimi swoimi jesiennymi udziergami rzucałam, po czym do nich wracałam, prułam i poprawiałam. Taki to był właśnie rok... Dobrze, że się skończył.
Cudny ten sweterek. Pomyślności i wszystkiego dobrego w tym nowym roku 2025🥰
OdpowiedzUsuńSweter wyszedł wspaniały. Czasami coś się nie składa w dzierganiu, trzeba przetrzymać.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny sweter I czapka do kolekcji, sesja urocza, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńObyś w Nowym roku nie musiała tyle razy poprawiać. Ale wyszedł śliczny. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń