... właśnie się dokonuje, a ja czuję, że już zaaklimatyzowałam się w zimie i nowym roku. Powrót do pracy przebiegł gładko i bez większego żalu. Teraz przede mną aż do wiosny pełna pracowa rutyna, bez żadnych dodatkowych wolnych dni. Pierwszy długi weekend, kiedy to odbiorę wolny piątek za pracującą sobotę, wypada mi dopiero pod koniec marca. O ile się nie pochoruję w międzyczasie, rzecz jasna (oby nie!).
Wczoraj skończyłam sweter rozpoczęty dokładnie w Sylwestra. Rękawy robiłam dwa razy, dekolt trzy... Czyli norma;-) To ten pierwszy na zdjęciu. I na razie robię sobie przerwę w dzierganiu nowych rzeczy, muszę dać odpocząć dłoniom i przewietrzyć głowę, zwłaszcza, że bilans od początku sezonu jesiennego i tak jest pokaźny:
- 6 wydzierganych swetrów (w tym 1 sweter wyrzucony), z tego:
- 4 swetry z oryginalnych motków ze starych zapasów (1 wyrzucony):
- 2 nienoszone swetry sprute i przerobione w nowe formy:
- 1 czapka do kompletu ze swetrem:
- 3 dokupione nowe motki do trzech projektów, w których moje własne zasoby okazały się niewystarczające, były to: różowa Calico (Nako), szara Baby Merino (Drops) oraz beżowa Everyday (Himalaya):
Dumna jestem z siebie, że dokupiłam TYLKO brakujące motki, nie skusiłam się nawet na dobranie do bezpłatnej wysyłki:-)
Postanowień noworocznych nie robię, ale mam plany na styczeń:
1. Doczytać "Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości" Michała Bilewicza, którą zaczęłam czytać jeszcze w grudniu, ale strasznie źle mi robiła na głowę i musiałam przerwać, ale to bardzo dobra psychologiczna analiza całych społeczeństw, które mają traumatyczną historię.
2. Dokończyć ubiegłorocznego UFOka (UnFinished Objects):
3. Pomalować nowo obsadzone (we wrześniu!) drzwi do gabinetu męża. Specjalnie zamówiłam w surowym drewnie i bez obróbek, żeby zrobić to sama i po swojemu, ale jakoś do tej pory nie znalazłam w sobie chęci do tej pracy.
4. Przeczytać "Czasy ostateczne. Elity, kontrelity i ścieżka dezintegracji politycznej" Petera Turchina, którą ostatnio kupiłam zafascynowana oryginalną metodologią badań nad cyklami życia społeczeństw. Historia jako nauka ścisła to chyba rewolucja w postrzeganiu tej dziedziny. Autor jest biologiem, który postanowił wykorzystać metody matematyczne i statystyczne do analizy danych o społeczeństwach i na tej podstawie przewidywać wystąpienie kryzysów. Fascynujące jest to, że jego przewidywania, o których mówił już w 2010 roku, dziś się potwierdzają! To też nie będzie chyba zbyt optymistyczna lektura... Ale jestem tej książki ogromnie ciekawa.
Hmmmm... jak tak teraz patrzę na te swoje spisane plany, to obawiam się, że mogę się jednak nie wyrobić do końca stycznia... W głowie jakoś wszystko wydaje się lepiej mieścić-)
Trzymajcie się ciepło i do następnego.
A! Na koniec pokażę Wam jeszcze jak milutko zaczęłam dzisiejszy dzień:
To tylko 1/4 z naszego stada, część poszła się przewietrzyć na podwórko, a reszta wybrała innych głaskaczy i inne łóżka, ale i tak czułam się zaszczycona:-D. A takie przytulne poranki są możliwe tylko w weekendy i środy, gdy idę do pracy na 11:-). Uwielbiam je!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz