Od wczoraj mamy prawdziwie wiosenną pogodę - 10 stopni ciepła i świeci
słońce. Jakoś tak optymistyczniej się zrobiło. Powietrze pachnie ziemią i
taką, jakąś świeżością. Pogoda w sam raz na spacer, ale niestety nie
skorzystałam. Dopadł mnie i sponiewierał wirus. Przeżyłam chyba
najgorszy katar w życiu, do tego gorączka i ból głowy. Na szczęście dziś
jest już lepiej, a jutro - w poniedziałek - mam nadzieję, że pójdę do
pracy całkiem zdrowa. Rękodzieło leży nieruszone - nie miałam siły, żeby
wziąć się za cokolwiek. Wciąż czytam "Ogród Letni". Otwieram na chybił
trafił i przypominam sobie najciekawsze fragmenty. Im częściej do tej
książki wracam, tym większej ambiwalencji uczuć względem niej
doświadczam. Coraz więcej rzeczy mnie w tej historii irytuje, a
jednocześnie stale mnie do niej ciągnie. Zafascynowała mnie ta powieść.
Nie potrafię odłożyć jej na półkę. Najlepiej zrobię, jeśli pożyczę ją
koleżance, może w ten sposób się od niej uwolnię. Albo kupię sobie jakąś
nową książkę. Albo w poniedziałek po pracy wstąpię do biblioteki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz