Miniony weekend był ostatnim weekendem tegorocznego lata i tak się
szczęśliwie złożyło, że były to bardzo ładne - ciepłe i słoneczne dni. W
sam raz na idealną wycieczkę rowerową. Tym razem w kapeluszu i
romantycznie powiewającej na wietrze spódnicy:).
Planowana wycieczka liczyła ok. 45 km, więc wyjechaliśmy zaraz po
wczesnym obiedzie. Mniej więcej w połowie trasy, nad okolicznym zalewem,
wypadła przerwa na odpoczynek, deser i kontemplację piękna otaczającej
przyrody.
Jednak odpoczynek bez szydełka i choćby maciupkiej robótki, nawet w tak
pięknych okolicznościach przyrody, byłby cokolwiek nudny;).
Zmęczeni, ale zrelaksowani wróciliśmy do domu chwilę przed zachodem słońca. To było bardzo sympatyczne pożegnanie lata:).
Komentarze
2011/09/21 10:06:58
No pięknie. Może i ja kiedyś wreszcie
doczekam takiej wycieczki. Cudnie i kapelusz cudny i pogoda cudna a ja
na urlopie i zamiast na wycieczki do roboty, ale co tam. Kiedyś będę jak
Ty śmigać i ciuchy lepsze z szaf wywlokę oczywiście jak sobie te szafy
wyremontuję przedtem.
2011/09/21 18:25:00
Fajnie! I kondycja niezła, 45 km., no no:)
Tylko coś ta spódnica słabo powiewająca, wbrew opisowi;)
Tylko coś ta spódnica słabo powiewająca, wbrew opisowi;)
2011/09/21 20:57:06
Grażyno, ale efekty Twoich prac, warte każdego czasu i już Ci zazdroszczę tych szaf wyremontowanych:)
Sowo, bo akurat, gdy mąż cykał zdjęcie, wiatr dyskretnie ucichł;)
Sowo, bo akurat, gdy mąż cykał zdjęcie, wiatr dyskretnie ucichł;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz