Do przeczytania tej książki zachęciła mnie bratowa. Napisała mi w mailu: "Polecam Ci książkę Johna Leake " Pisarz, który nienawidził kobiet"- rewelacyjny kryminał".
Zabrzmiało ciekawie, choć w pierwszym odruchu zirytował mnie tytuł.
Wydawca z premedytacją zmienił oryginalny - "Entering Hades" na bardziej
chwytliwy i budzący określone skojarzenia. Rozumiem, że prawa rynku, że
marketing..., ale tak bezceremonialne nawiązanie do bestsellerowej
Trylogii Larssena jest z jednej strony manipulacją na potencjalnym
czytelniku, z drugiej zaś jawnym żerowaniem na czyimś sukcesie. Ale
powściągnęłam irytację, bo przecież, cóż autor winny, że wydawca tak
sobie pogrywa z jego pracą? Tym bardziej, że po przeczytaniu w
internecie opisu książki i kilku recenzji naprawdę poczułam się
zaintrygowana.
Książka Johna Leake'a to ciekawa i wstrząsająca historia.
Wstrząsająca tym bardziej, że wydarzyła się naprawdę. Sadystyczny
morderca i pisarz naprawdę do tego stopnia oczarował swoich czytelników,
że nie byli oni w stanie dostrzec jego mrocznej strony, choć przecież
wiedzieli za jaką zbrodnię został ukarany. Zamiast tego widzieli
dokładnie i tylko to, co sam autor-skazaniec chciał, by zobaczyli -
skruszonego, delikatnego, ciepłego i lirycznego artystę. Wizerunek ten
był tak bardzo sugestywny, że nikomu nawet do głowy nie przyszło, by
szukać czegoś poza tym. Wpływowi Austriacy, politycy i pisarze,
zafascynowani talentem skazańca, zapragnęli przywrócić mu wolność nie
zadawszy sobie nawet minimum trudu, by poznać go lepiej, choćby z akt
prowadzonych przeciwko niemu postępowań karnych. Ich wsparcie dla
starającego się o warunkowe zwolnienie mordercy okazało się bardzo
skuteczne. Jack Unterweger wyszedł na wolność. Prowadził życie
celebryty, był dziennikarzem, autorem książek, sztuk i opowiadań dla
dzieci, maskotką elit i ucieleśnieniem idei resocjalizacji.
A w wolnych chwilach mordował prostytutki. I robił to naprawdę
dobrze. Dużo lepiej, niż za pierwszym razem, gdy policja z łatwością
znalazła przeciw niemu dowody.
Jack Unterweger był człowiekiem niezwykle inteligentnym i
perfekcyjnym manipulatorem. Bez trudu oceniał charakter i wykorzystywał
emocje, potrzeby i słabe punkty innych ludzi. Ponadto był bardzo
ostrożny, przewidujący i wiedział, jak zacierać zacierać za sobą ślady.
Dlatego proces przeciwko niemu w dużej mierze miał jedynie charakter
poszlakowy, a on sam do końca wierzył, że po raz kolejny uda mu się
zaczarować zaangażowanych w niego ludzi i wyjść na wolność. Nie udało
się. Na szczęście.
Zbrodnie Jacka są przerażające, ale tym, co przeraża mnie jeszcze
bardziej jest świadomość, że nas, ludzi, tak łatwo jest oszukać, że tak
bardzo podatni jesteśmy na manipulację, choć przecież zawsze w tym
zakresie oceniamy się powyżej przeciętnej. To INNI - mniej inteligentni,
wykształceni, obyci, oczytani.... - nabierają się na sztuczki
uwodzicieli-oszustów, są podatni na reklamę, rujnujące finansowo zabawy i
teleturnieje, czy nałogi. MY przecież mamy kontrolę, podejmujemy własne
decyzje i potrafimy przejrzeć oszustów. Niestety, okazuje się, że
najczęściej nasze przekonania na swój temat są równie pewne, co
iluzoryczne i fałszywe, a zło może mieć bardzo ludzkie i niewinne
oblicze...
Komentarze
2011/09/26 16:44:08
Niestety, tak. Wpisz sobie do
wyszukiwarki "Jack Unterweger". Ten człowiek naprawdę wodził za nos cały
austriacki establishment. Prywatnie zaś szczególnie potrafił
oddziaływać na kobiety - zawsze otaczał go wianuszek oddanych
wielbicielek, pomocnic, przyjaciółek i kochanek. Na procesie siedziały
one w ławach dla publiczności i szlochały nad strasznym losem i
niesprawiedliwością, jaka dotyka ich ulubieńca...
2011/09/26 17:31:18
Jak to możliwe, że ja jeszcze nie
słyszałam o tej książce?! Przytoczona historia brzmi tak
nieprawdopodobnie, że aż cięzko uwierzyć, że coś takiego wydarzyło się
na prawdę... Tym bardziej intrygująca pozycja :)
2011/09/27 15:43:16
Zawsze uważałam, że najciekawsze i najbardziej zaskakujące historie pisze samo życie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz