Serial produkcji HBO na podstawie pierwszej części bestsellerowej
sagi "Pieśni Lodu i Ognia" George’a R. R. Martina. Bezwzględna walka o
władzę, intrygi i zdradzieckie sojusze, walki polityczne i obsesje
erotyczne. Przemoc, krew i zasady honoru, których złamanie grozi
śmiercią... lub zwycięstwem. Kraina Westeros, w której zimy, podobnie
jak doskwierające upały, mogą trwać dziesięciolecia, targana jest wciąż
nowymi niepokojami. Koniec jednej wojny rzadko oznacza czas błogiego
spokoju. Nieustannie toczy się zażarta walka o Żelazny Tron - wykuty z
tysiąca mieczy, symbol panowania nad Siedmioma Królestwami.
Cały sezon - dziesięć odcinków - obejrzałam tylko dlatego, że podczas
oglądania dziergałam. Gdyby nie robótki, to prawdopodobnie nie
dotrwałabym nawet do połowy. Jak na gatunek fantasy, to elementów
fantasy jest jest tu tyle, co kot napłakał. Występowały co prawda smocze
jaja, ale same smoki podobno dawno wyginęły, wilkory przypominają
zwykłe wilki, albo nawet psy husky, a gdzieś na północy grasują dziwa, w
horrorach znane jako zombie. Ale nawet te nieliczne fantastyczne motywy
utopione są w bezmiarze politycznych machinacji.
Sympatii nie budzą również bohaterowie - trudno im ufać, bo każdy
rozgrywa jakąś swoją intrygę i generalnie nie wiadomo w co oni tak
naprawdę grają i komu sprzyjają. Znajomi lojalnie uprzedzali mnie, żebym
nie przywiązywała się do bohaterów, bo większość z nich wcześniej czy
później ginie. Ostrzeżenia te okazały się jednak zupełnie niepotrzebne -
skoro ich nie polubiłam, to nie mogłam przecież przejmować się ich
śmiercią, prawda? Zresztą i tak przesadzili, wcale ich tak dużo nie
zginęło i do drugiego sezonu przejdzie całkiem spora ekipa. Jak dla mnie
zresztą, to znacząca była tylko jedna śmierć... pod sam koniec serialu.
Wszystko razem sprawia wrażenie, jakby scenarzyści największe
współczesne chamstwo i demoralizację umieścili po prostu w
średniowiecznej scenerii i ustroju polityczno-społecznym,
"uatrakcyjniając" obraz wulgarnym, a momentami nawet zdegenerowanym,
erotyzmem. Wszelkie relacje międzyludzkie mają w sobie coś plugawego i
niestosownego... Sama już nie wiem, czy to celowy zabieg mający
wzbudzić zainteresowanie i uwagę widzów (bo nic się tak dobrze nie
sprzedaje, jak seks), czy scenarzyści (wśród których jest również autor
książkowego pierwowzoru) po prostu wymyślili sobie taki ohydny
alternatywny świat.
Ja w każdym razie nie chciałabym mieszkać w takim świecie.
Komentarze
2012/01/20 20:06:45
Oj tam, oj tam! Może ci się nie
podobać. Ja nie oglądałam, więc nie mogę o serialu nic powiedzieć. Jak
tak czytam o tym tronie, to przypomina mi się niejaki Szekspir ze swoją
tragiczną twórczością czyli Królem Learem Makbetem, albo Sofokles z
Królem Edypem. Ale nie wiem czy to nie jest zbyt pochlebne porównanie.
Chociaż ja za tymi dziełami nie przepadałam.
2012/01/20 21:14:17
A ja właśnie za to niesamowicie Cię cenię - nie podążasz za tłumem, piszesz co myślisz i tak trzymać!
Niestety ani nie czytałam książki, ani nie widziałam tego serialu, więc się w tym temacie nie wypowiadam :)
Mocno ściskam!
Niestety ani nie czytałam książki, ani nie widziałam tego serialu, więc się w tym temacie nie wypowiadam :)
Mocno ściskam!
2012/01/20 22:29:47
Ja bym żadnego serialu nie oglądała,
gdybym nie dziergała. Bo w czasie dziergania trudno książkę czytać, a
oglądanie serialu na sucho, z pustą ręką, jest w moim kodeksie zachowań
zbrodnią niebywałą (tak czas marnować!). "Gra o tron" podobała mi się.
Podobał mi się jeden bohater, główny, bo jaki inny? Jego żona już mniej.
Szkoda, że wątek został tak brutalnie skończony. Podśmiewałam się też z
blond księcia, bo taki z niego shrekowy Książę z Bajki w wersji
bardziej dla dorosłych. Poza tym przewidziałam wszystkie większe intrygi
(kto jest czyim dzieckiem, jak się potoczą losy białowłosej królewny,
kto umrze, a kto póki co nie) i rozwikłałam tajemnice jeszcze przed
finałowym odcinkiem, ale to taka moja zdolność, nie tylko jeśli chodzi o
seriale. Tylko panna Marple mnie zaskakuje, albo coś na dorównującym
jej poziomie. Najtrudniej było, moim zdaniem, ogarnąć dzieci Seana Beana
i do tej pory nie jestem pewna, czy ogarnęłam je dobrze. Tam jest dwóch
takich kontrowersyjnych, których nie mogę dookreślić. Poczekam na drugą
serię, może się wyjaśni?
Teraz natomiast koleżanka poleciła mi inny serial, komedię historyczną, zachwalaną jako low budget action adventure story, Yuusha Yoshihiko to Maou no Shiro i myślę, że "Gra o tron" wypadnie przy tym blado.
Teraz natomiast koleżanka poleciła mi inny serial, komedię historyczną, zachwalaną jako low budget action adventure story, Yuusha Yoshihiko to Maou no Shiro i myślę, że "Gra o tron" wypadnie przy tym blado.
2012/01/21 10:09:29
Oglądałam "Grę...", ( tłumaczenie
jest troszkę błędne, jeśli idzie o tytuł:)) i mnie się podobała. Nie
dokończyłam jeszcze pierwszej serii, ale neidługo to zrobię. Z tego co
wiem od małzonka, książka jest niemalże taka sama, więc i intrygi i seks
i pożądanie, wszystko tam jest. Nie chciałabym żyć w takim świecie, ale
nie łudze się, że w czasach obecnych jest lepiej:)
Czy jesteś odmieńcem...? W jakiś sposób każdego z nas można tak nazwać, jeśli tylko ma inne zdanie:) ja np. obejrzałam "True blood" ale nie zachwycam się nim tak, jak większość, a gdy porównuję z treścią książek(o czym już wspominałam) to mogę powiedzieć, ze jest beznadziejny. I w tym serialu twórcy ubarwili rzeczywistość seksem w takiej ilości, w jakiej nie ma go w książce. Dla Irlandek to własnie była najlepsza i najwspanialsza część:) - zobaczyć tyłek Billa czy Eryka. Sorry za taką dosłowność, ale tak właśnie się podniecały i przeżywały wciąż na nowo i na nowo pewne sceny.
Co do "Gry..." natomiast opieram się na zdaniu małżonka, który być może ominął opisy erotyczne, bo zazwyczaj tak robi:), ale treść według niego pokrywa się niemalże idealnie z serialem. I zachęcony po objrzeniu serii, jeszcze raz sięgnął po książki. A znając siebie, to chyba sama zacznę niedługo je czytać:)
pozdrawiam
Anka
Czy jesteś odmieńcem...? W jakiś sposób każdego z nas można tak nazwać, jeśli tylko ma inne zdanie:) ja np. obejrzałam "True blood" ale nie zachwycam się nim tak, jak większość, a gdy porównuję z treścią książek(o czym już wspominałam) to mogę powiedzieć, ze jest beznadziejny. I w tym serialu twórcy ubarwili rzeczywistość seksem w takiej ilości, w jakiej nie ma go w książce. Dla Irlandek to własnie była najlepsza i najwspanialsza część:) - zobaczyć tyłek Billa czy Eryka. Sorry za taką dosłowność, ale tak właśnie się podniecały i przeżywały wciąż na nowo i na nowo pewne sceny.
Co do "Gry..." natomiast opieram się na zdaniu małżonka, który być może ominął opisy erotyczne, bo zazwyczaj tak robi:), ale treść według niego pokrywa się niemalże idealnie z serialem. I zachęcony po objrzeniu serii, jeszcze raz sięgnął po książki. A znając siebie, to chyba sama zacznę niedługo je czytać:)
pozdrawiam
Anka
2012/01/23 11:03:29
Markaewo, Szekspira znam z
amerykańskich filmów i jak przez mgłę pamiętam ze szkoły, ale w czasach
licealnych pogrążona byłam w oparach dekadencji i hedonizmu, i niewiele z
tego okresu pamiętam (tym bardziej, że Szekspir nie reprezentował mojej
ulubionej epoki literackiej), więc też nie mogę powiedzieć, czy to są
te same klimaty;).
Magota, dzięki:). Choć czasami z tłumem raźniej i wygodniej niż wiecznie pod prąd;).
Rebecca.fierce, ha, ha, ha shrekowy Książę z Bajki... dokładnie tak samo mi się skojarzył! Chciałam nawet o tym wspomnieć, ale pomyślałam, że przy wcześniejszych zarzutach byłby to przejaw wyjątkowej małostkowości;).
Jeśli chodzi o fabułę, to też kilka zagadek rozgryzłam przed ich wyjaśnieniem, ale to nie problem. Najbardziej, prócz tego plugawego klimatu, dokuczał mi fakt, że nijak nie mogłam polubić bohaterów. Prócz głównego, jego najmłodszej córki i bękarta oraz może trochę pod sam koniec Daenerys Targaryen, cała reszta nie budzi we mnie najmniejszych emocji lub jedynie negatywne.
Aniu, rzeczywiście w Czystej krwi też było dużo seksu, ale tam mnie to nie raziło. Jakiś inny klimat był wokół tych scen...
I wcale nie wątpię, że książki są lepsze. Film pokazuje zawsze to, co reżyser chce pokazać (albo co producenci chcą, by pokazał), natomiast jak powiedział Carlos Ruiz Zafon: "Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie":).
Magota, dzięki:). Choć czasami z tłumem raźniej i wygodniej niż wiecznie pod prąd;).
Rebecca.fierce, ha, ha, ha shrekowy Książę z Bajki... dokładnie tak samo mi się skojarzył! Chciałam nawet o tym wspomnieć, ale pomyślałam, że przy wcześniejszych zarzutach byłby to przejaw wyjątkowej małostkowości;).
Jeśli chodzi o fabułę, to też kilka zagadek rozgryzłam przed ich wyjaśnieniem, ale to nie problem. Najbardziej, prócz tego plugawego klimatu, dokuczał mi fakt, że nijak nie mogłam polubić bohaterów. Prócz głównego, jego najmłodszej córki i bękarta oraz może trochę pod sam koniec Daenerys Targaryen, cała reszta nie budzi we mnie najmniejszych emocji lub jedynie negatywne.
Aniu, rzeczywiście w Czystej krwi też było dużo seksu, ale tam mnie to nie raziło. Jakiś inny klimat był wokół tych scen...
I wcale nie wątpię, że książki są lepsze. Film pokazuje zawsze to, co reżyser chce pokazać (albo co producenci chcą, by pokazał), natomiast jak powiedział Carlos Ruiz Zafon: "Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie":).
2012/01/24 08:37:59
Niestety nie mam zdania, bo nie
oglądam i nie ma co żałować z tego co piszesz. Mam wrażenie, że takie
filmy służą wyłącznie do pokazania marności człowieka a co do odmieństwa
(chyba nie ma takiego słowa) przez Mistrza i Małgorzatę też nie
przebrnęłam i jeszcze we Władcy pierścieni poza efektami specjalnymi nie
znalazłam żadnej treści, a efekty specjalne treścią przecież nie są. I
jeszcze nie przeczytałam i Pana Tadeusza, choć w nastolęctwie (też nie
ma takiego słowa) czytałam ogrom poezji. Różnice indywidualne to się
nazywa w psychologii.
2012/01/27 21:16:57
Ren-ya, ja też z Mistrzem i Małgorzatą miałam pod górkę, jak zresztą z wieloma innymi przeintelektualizowanymi pozycjami.
A może chciałabyś rozwinąć temat seriali ? :)
A może chciałabyś rozwinąć temat seriali ? :)
ren-ya
2012/01/29 16:50:51
Kraszynko, dla mnie sama
fabuła w Panu Tadeuszu nie była specjalnie ciekawa, ale to JAK jest
napisana zrobiło na mnie ogromne wrażenie. To samo miałam z "Pawiem
Królowej" Doroty Masłowskiej. Książka sama w sobie jest denna i
kompletnie o niczym, ale nie mogłam się oderwać od czytania:).
Fidrygałko, dziękuję, chętnie:) Tylko muszę się chwilę zastanowić...
A poza tym, to w kwestii Mistrza i Małgorzaty bardzo podniosłyście mnie na duchu:)
Fidrygałko, dziękuję, chętnie:) Tylko muszę się chwilę zastanowić...
A poza tym, to w kwestii Mistrza i Małgorzaty bardzo podniosłyście mnie na duchu:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz