... czyli efekt kulinarnych inspiracji:-)
Kiedyś na Jadłonomi znalazłam surówkę z kapusty czerwonej z granatem oraz sałatkę z pieczonych buraków również z dodatkiem granatu. Nawet wypróbowałam. Ale zarówno smak, jak i konsystencja granatu mnie nie przekonały, choć przyznaję, że wizualnie ten owoc robi bardzo dobre wrażenie.
Niedawno u Fidrygauki przeczytałam o sałatce z sosem teriyaki... Bardzo intrygująca, ale nie wypróbowałam, bo nie znalazłam u nas świeżej kolendry. Z zaskoczeniem jednak znalazłam na sklepowych półkach sos teriyaki - dla mnie całkowita nowość. Ciekawa smaku wzięłam i kupiłam.
Ostatnio zaś dostałam od Mamy wiaderko czerwonych porzeczek i reklamówkę buraków z liśćmi... I zaczęło mi się kojarzyć... A gdyby tak zamiast granatu - czerwone porzeczki? Trochę do granatu podobne - czerwone i soczyste i wcale nie aż tak kwaśne, jak je z dzieciństwa zapamiętałam:-). A zamiast kapusty czy pieczonych buraków - może by buraczane liście? I do tego słodki sos teriyaki... Do kwaśnych porzeczek może pasować...
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. A efekt smakowy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. To będzie zdecydowanie jedna z moich najulubieńszych letnich, odżywczych i orzeźwiających surówek, w której kwaskowość porzeczki przepysznie komponuje się ze słodyczą marchewki, papryka ze słonecznikiem zapewniają genialną chrupkość, zaś cebulka z pieprzem dodają pikanterii. Całość aromatycznie i słodko otula sos teryiaki:-). No i kolorystycznie... Jak dla mnie, nawet bez granatu - prawdziwa bomba;-).
KWAŚNO SŁODKA SURÓWKA Z CZERWONĄ PORZECZKĄ
Proporcje składników w większości podaję bardzo orientacyjnie. Dałam ile miałam. Nam wyszły z tego dwie porcje. Ale myślę, że taka ilość z powodzeniem wystarczyłaby dla czterech osób z normalnym, a nie nadętym jak nasz, apetytem;-).
* szklanka czerwonych porzeczek,
* dwie spore garści liści z buraków,
* dwie małe marchewki,
* garstka naci z marchewki,
* jedna zielona cebulka z białą bulwą,
* po kawałku papryki czerwonej i żółtej (po pokrojeniu w kostkę wyszło jej, mniej więcej, po garstce),
* łyżka sosu teriyaki,
* łyżka (kopiasta) ziaren słonecznika,
* łyżka oleju z suszonych pomidorów wraz drobno pokrojonymi suszonymi pomidorami,
* czosnek niedźwiedzi, sól, pieprz.
Porzeczki umyć i obrać z szypułek, osączyć. Marchewkę zetrzeć na tarku, na grubych oczkach. Buraczane liście, marchewkową nać, paprykę i cebulkę - pokroić. Dodać resztę składników, wymieszać, doprawić.
Niebo w gębie! Szczególnie, gdy zagryza się kromką pełnoziarnistego chleba z masłem i plastrem świeżego twarogu:-). Niestety, kromka nie załapała się do zdjęć... Ale była. I wciąż na wspomnienie tego smaku cieknie mi ślinka...
Przy okazji chciałabym się usprawiedliwić, że w najbliższym czasie będzie mnie trochę mniej w sieci. Bo się urlopuję. Jak na razie jest leniwie, upalnie i pysznie. Nigdzie nie wyjeżdżam, bo i po co, skoro i tak czuję, że jestem w Raju:-).
Ciekawa kombinacja warzyw i owocu. Muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać, jak Ci taka kombinacja smakowała:-)
UsuńWcale nie musisz wyjeżdżać - i tak mamy temperatury afrykańskie:) Ciekawa jest ta surówka tylko ja już dawno porzeczki zjadłam;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja dopiero wczoraj zerwałam ostatnie, będzie na jeszcze jedną porcję surówki oraz na crumble. W crumble porzeczka też zjawiskowo smakuje:-)
UsuńWygląda bardzo apetycznie! kolory ma intensywne, to i smak musi być też taki pełny:))
OdpowiedzUsuńI taki jest! Szkoda, że to już koniec porzeczek...
Usuńwygląda przepysznie, ale czy ja jeszcze dostanę botwinkę? hmm... i skąd tu wziąć nać marchwi :((( i pomyśleć, że na wsi mieszkam...
OdpowiedzUsuńmiłego urlopowania! ja też właśnie urlopuję :D
Ach, jaka botwina, to zwykłe liście z buraków cienko skorojone:-) A nać marchwi... na targu zazwyczaj sprzedają marchew z nacią.
UsuńŻyczenia odwzajemniam!
Smakowicie wygląda. Ja tam granat bardzo lubię, tylko wydłubywanie tych ziaren mnie wnerwia :))) Porzeczki - dobra opcja,daaaawno nie kosztowałam! :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam ile lat temu ostatnio jadłam porzeczki, także teraz czuję się, jakbym odkryła ten smak na nowo. Przepyszne są:-)
UsuńBardzo ciekawa kombinacja :) Szukam ostatnio też nowych połączeń.Od ponad tygodni jestem na tej diecie co Ty byłaś owocowo- warzywnej i czuje się świetnie. Co prawda na takiej ścisłej diecie wytrzymałam tylko tydzień, ale nie jest źle. Wprowadziłam jedynie jajko gotowane i trochę gotowanego mięsa... Następną rzeczą jaką wprowadzę pewno będzie kasza jaglana, bo strasznie mi jej brakuje
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze robisz, że po poście tak stopniowo wprowadzasz produkty, ja o tym zapomniałam i chyba rozregulowałam sobie metabolizm i do tej pory nie mogę z nim dojść do ładu...
UsuńDobre samopoczucie na tej diecie jest bardzo zaskakujące zważywszy to drastyczne ograniczenie jedzania, ale czułam się dokładnie tak samo. A kolejną zaletą jest właśnie to, że człowiek zaczyna poszukiwać oryginalnych połączeń smakowych i wszelkie kulinarne zajęcia stają się ogromną frajdą:-)
Zgadzam się z Tobą w 100%. Córka ostatnio zaczęła piec ciasta z cukrem brzozowym i z mąki jaglanej, owsianej, gryczanej. Naprawdę dobre. Musze coś opublikować na blogu.
UsuńKoniecznie się podziel przepisem:-)
UsuńKUPUJĘ:) Miłego urlopowania:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Było szalenie miło:-)
UsuńGenialny pomysł!! w sam raz na te prawdziwie letnie dni!! chyba trochę zgapię:)
OdpowiedzUsuńŚmiało! To idealna letnia surówka, do jedzenia z chlebkiem lub bez na podwieczorek:-)
UsuńŚwietny pomysł z tą surówką. Ja żywo reaguję już na samo "hasło", że potrawa jest słodko kwaśna. Wygląda smakowicie. Skład warzywno owocowy bardzo mi się podoba, sprawdzę jedynie czy ten sos dostanę w naszych sklepach;-- i do dzieła. już mi ślinka leci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego urlopu
Dorota
Sos na pewno znajdziesz, mimo egzotycznej nazwy okazuje się, że to całkiem popularny produkt:-)
UsuńDaj znać jak Ci surówka smakowała:-)
Surówkę z granatem jadłam, bardzo dobra. Ale do głowy by mi porzeczka nie przyszła. Brzmi i wygląda tak dobrze, że będę musiała spróbować.
OdpowiedzUsuńSmacznego! I koniecznie podziel się wrażeniami:-)
UsuńNie jest tak słodko jak z granatem, więc nie mogę stwierdzić, że porzeczka to substytut. Jest inaczej. Ale wcale nie gorzej. Dodaje kwaskowatości i zdecydowanie urozmaica smak. Bardzo dobry wynalazek! :)
UsuńCieszę się, że Ci smakowało:-)
UsuńKolorowa, apetyczna i na pewno smakowita, skoro zachwalasz. Pewnie wypróbuję, bo lubię takie smaki:))
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnego leniuchowania w " Raju" i serdecznie pozdrawiam:))
Oj, było bardzo przyjemnie! Ale już minęło... Powoli wracam do normalności.
UsuńDaj znać, jak Ci surówka smakowała, jeśli wypróbujesz przepis:-)
Bardzo interesujący jest zestaw składników tej sałatki . Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńDlatego i smak jest ciekawy:-)
UsuńAleż się zrobiłam głodna idę do kuchni ! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń:-D
UsuńSmacznego!
oooooo :-D pyszności!
OdpowiedzUsuńuściski! ♥
Wciaż mi sie nie znudziła:-)
UsuńMi by nie podpasowało takie połączenie :-).
OdpowiedzUsuńByć może, ale mógłbyś się zdziwić;-)
UsuńZ gotowaniem tak jak z wyskokami artystycznymi trzeba kombinować no i chyba pięknie wykombinowałaś, choć wszelkie kwasy są mi nieprzyjazne, ale brzmi ciekawie. Fajny pomysł i lubię jak ktoś tak modzi tylko zaraz mnie nachodzi czemu ja zaprzestałam........
OdpowiedzUsuńOd zmiany sposobu odżywiania odkryłam, ile frajdy i możliwości daje takie kulinarne kombinatorstwo:-). Tyle nowych smaków! Na przykład od tygodnia zajadam się fenkułem (koprem włoskim) - to dla mnie całkiem nowy smak. Przygotowuję na różne sposoby i w kazdym bardzo ciekawie smakuje:-).
UsuńJedną z moich ulubionych sałatek jest właśnie sałatka z kuleczkami granatu, oraz całą gamą kasz i warzyw (kupuję ją w Marks & Spencer ale mam nadzieję rozkminić kiedyś przepis i zrobić sama - to się podzielę :))) - nazywa się rainbow salad, choć błękitu czy fioletu tam nie doświadczysz.
OdpowiedzUsuńI właśnie ten granat! Och, ten granat! To dla mnie niesamowity owoc i ze względu na budowę i smak. Nie lubię się w nim grzebać i doszorowywać potem granatowych palców, ale smak uwielbiam. Daj mu drugą szansę (nie wiem też jakiej jakości są granaty w Polsce - pamiętasz mój tekst o 'ananasowych wypierdkach' przy wpisie o innej sałatce? :)))
Co nie zmienia faktu, że Twoja kreatywność jest godna podziwu i wymyśliłaś bardzo fajne zestawienie smakowe oraz 'podróbkę' ziarenek granatu :)
Tylko ta nać z marchewki ... brrrr, ja nie cierpię wszelkich naci, ale też się może kiedyś przekonam, tak jak do kolendry :)
A swoją drogą to dziwi mnie ten brak świeżej kolendry (a kilka osób mi o tym pisało).
Już bym się bardziej spodziewała problemów z sokiem teriyaki!
Uściski.
Pamiętam tekst o ananasowych wypierdkach:-). Właśnie taki jest problem z owocomi egzotycznymi, że człowiek nie ma pojęcia jak powinny wyglądać i smakować dobre sztuki. W granacie, te kulki (pestki?) są dla mnie za twarde, w smaku nawet dobre, ale bardzo nieprzyjemnie mi się je chrupało i nie wiem, czy takie mają być?
UsuńA nacie uwielbiam. Nie tylko ładnie wyglądają, ale też doskonale podkreślają smak. Daję nie tylko do surówek, sałatek i zup, ale też posypuję kanapki. Kromka chleba z masłem, posypana solą, pieprzem i siekaną natką pietruszki to dla mnie najpyszniejsza kanapka. Do tego wystarczy ogórek małosolny na przegryzkę... no niebo w gębie;-).
A nać marchwiową odkryłam dopiero w tym roku - ma bardzo przyjemny słodki aromat, daję wszędzie tam, gdzie i marchewkę.
Dobre 'kulki' granatu mają dużo miąższu, tak że tych pestek w środku się aż tak bardzo nie czuje. Chrupią, ale dla mnie nie jest to nieprzyjemne (może Twój granat był przejrzały?) Tu w Anglii też nie każdy owoc i nie w każdym sklepie jest idealny. Potrafią się trafić pięknie wyrychtowane (tu nie ma odstępstw od reguły :)) gnioty, niedojrzałe lub niesmaczne.
UsuńZ tą nacią marchewki to nieeeee wiem. Póki co jedzą ją moje króliki, he, he :)
Nać pietruszki oswajam wraz z kolendrą w ramach mojego eksperymentu kulinarnego, który zamierzam wkrótce opisać, choć to mój znienawidzony koszmar z dzieciństwa.
Więc kto wie, kto wie, może i nać marchwiowa zyska kiedyś w moich oczach?
No to widzisz, pewnie trafiłam na kiepskie granaty, bo moje kulki były prawie całkowicie pestkami... Ale niech tam, dostaną jeszcze szansę. Faktycznie w sałatce z kaszą jaglaną nie były takie najgorsze... Zimą, gdy już się u nas skończy owocowy sezon, będę się ratować importowanymi:-)
UsuńCiekawa jestem tego Twojego eksperymentu kulinarnego. Choć bardziej ciekawa jestem tego, jak go opiszesz:-).