czwartek, 26 maja 2011

Dlaczego lubimy Dextera Morgana?

"Dexter" - serial o seryjnym zabójcy, który w ciągu dnia jest sympatycznym pracownikiem policyjnego laboratorium, zaś w nocy zaspokaja swe mordercze instynkty, znany jest na świecie już od kilku lat i wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. Jednak ja odkryłam go dopiero w tym roku. W krótkim czasie obejrzałam wszystkie pięć sezonów (na każdy sezon składa się 12 odcinków), bezdyskusyjnie polubiłam głównego bohatera, a teraz nie mogę przestać się zastanawiać dlaczego tak się stało.


Dexter nie jest typowym pozytywnym bohaterem. Wprawdzie zabija złoczyńców, ale nie dlatego, by w ten sposób chronić niewinnych, albo pomścić ich krzywdę, albo wymierzyć sprawiedliwość (choć przy okazji realizuje również i te cele). Dexter morduje, bo musi. Bo to lubi. Bo wtedy tylko czuje, że żyje. Jest psychopatą, który przeżywszy w dzieciństwie traumę, został skażony złem i zaczął odczuwać potrzebę zabijania. Tę mroczną stronę Dextera odkrył tylko jeden człowiek - Harry - jego adopcyjny ojciec, policjant, który znał traumatyczną przeszłość chłopca. To on został jego przewodnikiem i mentorem. Akceptując mordercze skłonności Dextera, postanowił nadać im konkretny cel. Stworzył swoisty kodeks, w którym zostało ściśle określone, kto może zostać ofiarą oraz w jaki sposób dokonać zbrodni i jak po niej posprzątać, by nie zostawić śladów i nie dać się złapać. Jako policjant Harry był idealnym nauczycielem w tej dziedzinie. Miał też świadomość jak wielu przestępców unika kary w wyniku skomplikowanych procedur prawnych. A Dexter okazał się pojętnym uczniem, bo po piątej serii, mimo wielu niekorzystnych splotów zdarzeń, wciąż jest na wolności i wciąż morduje zbrodniarzy, na swój sposób czyniąc świat, jak sam twierdzi, odrobinę bardziej przyjaznym i bezpiecznym.

A ja i wielu innych widzów wciąż mu kibicujemy.


Zastanawiam się, jakie (nie)moralne instynkty porusza w nas postępowanie Dextera, że trzymamy kciuki za jego powodzenie.

Czytałam w internecie różne wypowiedzi na ten temat. Podobno jedna dziennikarka przyznała, że serial przyprawia ją o mdłości, ponieważ nie może znieść identyfikacji ze złem. Inny recenzent zaś stwierdził, że czuje się zbrukany lubiąc głównego bohatera. Rozumiem te emocje, bo czuję się bardzo podobnie.

Tu miała nastąpić krótka rozprawka na temat kary, moralności i sprawiedliwości, ale okazało się, że krótko to się nie da tego tematu przedstawić. Rozrastał mi się w sposób niekontrolowany i wielowątkowy, aż w końcu sama się pogubiłam i nie wiedziałam już jakiej postawy bronię i dlaczego. Wydaje się, że nie można być człowiekiem etycznym i jednocześnie aprobować to, co robi Dexter. A jednak nie do końca zgadzam się z tym twierdzeniem.

To prawda, że wszyscy żyjemy w społeczności, którą obowiązują jakieś prawa. Te prawa kształtowały się i organizowały wraz z rozwojem ludzkości, są wynikiem naszej ewolucji, zdobyczą cywilizacyjną. Owszem, są niedoskonałe: prawo nie zawsze chroni nas w takim zakresie, jak byśmy tego chcieli, kary według opinii społecznej nie zawsze są sprawiedliwe, a przestępcy popełniają zbrodnie na przepustkach lub warunkowych zwolnieniach - bo my sami jesteśmy niedoskonali i jako tacy nie jesteśmy w stanie stworzyć idealnego systemu. Człowiek jest stworzeniem wysoce zawodnym. (Parafrazując Piłsudskiego mogłabym powiedzieć, że idee mamy wspaniałe, tylko ludzie kurwy). Tym niemniej jednak, moralność wymaga chyba przestrzegania prawa, działania w zgodzie z normami i zasadami? Człowiek moralny nie popiera samosądów. Historia nie raz wykazała, że są one szkodliwe społecznie.

Z drugiej jednak strony nie mogę tak całkiem odmówić Dexterowi tego, że w jego działaniach wyrażają się te najbardziej pierwotne i podstawowe normy społeczne: zło musi zostać ukarane, a krzywda pomszczona. O karze mówi się dziś jedynie, że powinna odstraszać, albo wychowywać. Mało kto dostrzega w niej zemstę. Pojęcie to jest dziś kojarzone z barbarzyństwem, czynem niegodnym ludzi o wysokim poziomie intelektualnym i moralnym. Tylko dlaczego tak jest? Przecież działania odwetowe są wpisane w nasze człowieczeństwo. Kto na doznaną przykrość nie pomyślał nigdy "czekaj no, zrobię ci kiedyś to samo"? Kto na kuksaniec nie ma ochoty odpowiedzieć kuksańcem? Kto z nas, słysząc o sprawie utopionego w Wiśle Michałka, nie pomyślał sobie, że sprawca tego okropnego czynu również powinien umrzeć?

Myślę sobie, że mimo naszych oświeconych, cywilizowanych poglądów, z wartościami humanistycznymi na czele, podświadomie wciąż siedzi w nas przekonanie, że śmierć śmiercią powinna być karana. Oko za oko, ząb za ząb. Czy właśnie nie to - nasze podświadome pragnienie zemsty - sprawia, że podoba nam się to, co robi Dexter? Zastanawiam się tylko, dlaczego wobec tego, żądanie kary śmierci jest dziś tak niepopularnym postulatem i kojarzy się głównie z ciemnym, fanatycznym motłochem? Może wszyscy mamy swoją ciemną stronę, ale boimy się do tego przyznać?

Wychowujemy się w przekonaniu, że ludzkie życie jest wartością najwyższą. Co prawda istnieją sytuacje, w których pozbawienie kogoś życia jest uzasadnione, ale nawet wówczas jest to czyn tak sprzeczny z naszym instynktem moralnym, że może wywołać szereg problemów natury psychicznej i wątpliwości moralnych. Doskonale widać to na przykładzie Debry - siostry Dextera. Gdy ją poznajemy w pierwszym sezonie, jest początkującą, bezkompromisową policjantką - idealistką, pełną wiary w wyjątkowość swojego zawodu. Chce ścigać przestępców i stać na straży prawa. Gdy w drugiej serii prowadzi śledztwo w sprawie Rzeźnika z Zatoki (nie wiedząc, że jest nim jej brat), którego ofiarami byli tylko "źli ludzie", wypowiada opinię, że, gdyby mogła, osobiście "wpakowała by mu kulkę w łeb", bo "przecież to morderca". Według bezkompromisowej Debry nieważne są efekty. Nieważne jest to, że na ulicach miasta jest o jednego zbrodniarza mniej. Liczy się sam czyn i jego arbitralna ocena. Morderstwo jest złem, jest przestępstwem i jako takie bezwarunkowo podlega karze. Czarne jest czarne. Koniec i kropka!

Jednak w ostatnim sezonie poglądy Debry ulegają zmianie. Będąc świadkiem ogromu cierpień zadawanych niewinnym ludziom przez różnej maści złoczyńców, Debra zaczyna mieć wątpliwości. Czy rzeczywiście KAŻDY człowiek ma prawo do życia? Czy powinna była negocjować z przestępcą, który sterroryzował bronią zakładnika? Czy dobrze zrobiła zabijając go? Udało jej się uratować niewinnego człowieka, ale czy to znaczy, że ten zły zasłużył na śmierć? „Może nie każdy człowiek zasługuje na to, by żyć” - tymi słowami próbuje ją pocieszyć brat. Jednak jeśli to prawda, to może również nie każdy morderca zasługuje na karę (poddanie go procesowi sądowo-karnemu)?

Pośród tych doświadczeń i skrupułów morderstwo nabiera odcieni szarości, daje się wyjaśnić i usprawiedliwić. W ostatnim odcinku Debra podejmuje decyzję niezgodną z wymogami prawa, lecz zgodną z własnym sumieniem i własnym osądem moralnym. Jej poukładany, nieskomplikowany świat wartości wali się w gruzy. Co dostaje w zamian? Nie dające żadnego oparcia przekonanie, że nic nie jest tak proste, jak się wydaje, a oczywiste prawdy w pewnych sytuacjach przestają być oczywistymi. To przykre, bo z taką wiedzą najczęściej umierają autorytety. Ale też i optymistyczne jednocześnie, bo od tego momentu zaczynamy słuchać siebie i sobie ufać.


Okazuje się, że pomimo wielości teorii etycznych, w sytuacji trudnego wyboru i tak zdani będziemy wyłącznie na siebie. Na swój własny osąd. Niektórych odpowiedzi nie znajdziemy bowiem nigdzie indziej, jak tylko w głębi własnego sumienia, gdyż czasami granica między dobrem, a złem jest tak rozmyta, że określić ją może jedynie nasza własna moralność.


Komentarze
 
2011/05/27 20:34:11
Niestety nie oglądam filmu, więc niewiele mogę o nim powiedzieć a właściwie to nic, bo nawet nie znam tytułu natomiast bardzo lubię tematy nieoczywiste. Wiele lat temu byłam radykalną przeciwniczką kary śmierci a teraz....też jestem, ale jakby trochę mniejszą
(nowy termin odkryłam - mniejsza śmierć). Zgadzam się, w zupełności że człowiek jest istotą niedoskonałą i słyszałam, że potrafi zabić nawet z nudów, co świadczy o tym, że jest potworem. Psychologia nie odkryła źródła odpowiedzialnego za zabijanie mimo, że przebadali tysiące seryjnych morderców. Niektóre religie nie wymienię, które mają rzekę krwi na rękach a krzyżowcy czym bardziej byli ubroczeni krwią w tym większej chwale wchodzili do kościołów a obecny świat płacze nad śmiercią jednych, cieszy się z innych i mówi o moralności. Myślę, że zabijanie mamy w genach i może kiedyś się tego genu pozbędziemy, ale póki co...są też wspaniali ludzie, choć psychologia mówi, że nie ma altruizmu, bo wszystko robione jest z myślą o zysku choćby moralnym.
Dużo różnych wątków poruszyłam, ale tyle myśli mi przychodziło do głowy a każda to oddzielny temat spróbuję obejrzeć jakiś odcinek, choć trudno wchodzić w środek serialu i dać się wchłonąć. Fajny temat poruszyłaś.
Pozdrawiam weekendowo
Grażyna
 
2011/05/27 20:35:30
Wow, ale komentarz kobylaszczy najdłuższy jaki wpisałam w swojej historii blogowej.
 
2011/05/27 22:14:19
Niejednoznaczności i nieoczywistości od zawsze skłaniały mnie do refleksji. Natomiast arbitralne przekonania i dogmaty od zawsze wywołują we mnie jedynie nieufność oraz potrzebę drążenia i podważania.

Cieszę się Grażyno, że zechciałaś podzielić się ze mną swoimi spostrzeżeniami i bardzo Ci dziękuję za Twój komentarz. Wiem, że temat fajny i bardzo rozwojowy, choć z tych samych powodów również niełatwy. Borykałam się z nim niemal dwa tygodnie, a na koniec i tak nie byłam do końca przekonana, czy moje rozważania trzymają się kupy. Ale te zagadnienia tak mocno mi weszły do głowy, że po prostu musiałam spróbować jakoś je sobie poukładać. Choć ostatecznie i tak moją jedyną pewnością jest to, że im więcej wiem, tym bardziej nic nie wiem;).

Co do kary śmierci, to myślę bardzo podobnie do Ciebie. Wydaje mi się, że jej istnienie ma ogromny sens, jeśli chodzi o sprawiedliwość; natomiast nie wyobrażam sobie jej stosowania. Bezduszne i zinstytucjonalizowane zabijanie w majestacie prawa jest dla mnie czymś budzącym grozę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz