Dziś wreszcie usiadłam przed komputerem, żeby poukładać sobie
ostatnio zrobione zdjęcia. Trochę mi się ich uzbierało. Między innymi
sesja fotograficzna dzierganej chusty - planowany temat przewodni
dzisiejszego wpisu. Jednak wspominając sobie mijający właśnie miesiąc
pomyślałam, że był on na tyle wyjątkowy, że warto napisać coś więcej na
ten temat. O chuście będzie więc tylko przy okazji.
To o marcu i kwietniu mówi się, że jak w garncu, i że przeplata
(trochę zimy, trochę lata). Tymczasem najbardziej pokręconym miesiącem
tegorocznej wiosny był właśnie maj.
Rozpoczął się bardzo zimowo. Wprawdzie u nas padał tylko zimny
deszcz, ale za to na Dolnym Śląsku była regularna śnieżyca i mróz. Oj,
nie udał się niektórym długi weekend, niestety:
(Zdjęcia pochodzą z fotoreportażu na Onecie).
Podobno majowe opady śniegu zdarzały się już w przeszłości. Moja mama
wspominała, że w roku 1984 z powodu śnieżycy odwołany został nawet
pochód pierwszomajowy. Jakoś nie udało mi się zapamiętać tego
wydarzenia. Dziwne. Tak całkiem wolny 1 Maj, a ja tego nie pamiętam...
Chodziłam do czwartej klasy szkoły podstawowej i zafascynowana byłam
historiami o Panu Samochodziku. Pewnie się zaczytałam;).
Potem było chłodno-wiosennie. W sam raz na sesję zdjęciową mojej dzierganej chusty:
Prawdę mówiąc to żałowałam, że na ten spacer nie wzięłam żadnej kurtki.
Podkoszulek i dwa cienkie sweterki nie dawały tego dnia odpowiedniej
ochrony przed zimnym i porywistym wiatrem. Ale przynajmniej było sucho.
Przynajmniej do końca spaceru. Potem lunęło jak z cebra.
Model z Dropsa - przerabiałam włóczką Classic (Inter-Fox) i drutami nr 3,5. Zużyłam nieco ponad 100 g.
Koniec maja to już prawdziwe lato. To niesamowite, w ciągu
trzydziestu dni przedreptaliśmy od kozaków do sandałów! Dziś jest 30
stopni ciepła, ptaszki ćwierkają i bzyczą pszczółki, a moja skóra
nerwowo reaguje na żar lejący się z nieba.
I znów obrodziła czereśnia:
Może by tak coś upiec...? Czereśnie w cieście... to brzmi bardzo
apetycznie:). Może wymyślę coś w weekend (o ile do tego czasu szpaki nie
zdążą oskubać z owoców całego drzewa).
Komentarze
2011/06/03 22:21:18
Bardzo fajne wspomnienia. Jak to
człowiek szybko zapomina i nawet nie pamiętam czy w mazowieckim padał
śnieg w maju i aż mnie to przeraża bilobil się kłania. Masz piękny ogród
no i te czereśnie - gdybym miała drzewo czereśni, to bym pękła, bo tak
lubię, że jem aż skończę.
Chusta Ci wyszła pięknie a całościowo prezentujesz się bardzo ciekawie, bo masz ciemną karnację i to są świetne kolory dla Ciebie. Fajnie tak coś wydłubać co się chce i w jakim się chce kolorze. Super.
Grażyna
Chusta Ci wyszła pięknie a całościowo prezentujesz się bardzo ciekawie, bo masz ciemną karnację i to są świetne kolory dla Ciebie. Fajnie tak coś wydłubać co się chce i w jakim się chce kolorze. Super.
Grażyna
2011/06/04 09:29:20
A wiesz, że ja już prawie zapomniałam
o tym śniegu :) A był, faktycznie i to zupełnie znienacka :) Ach, jak
Ci tych czereśni zazdroszczę ;D
2011/06/05 17:27:21
Sama nie wiem dlaczego, ale lubię pamiętać o takich szczegółach:)
Kiedyś opowiadając wnukom historie, będę mogła jedną z nich zacząć słowami: "To wydarzyło się tego maja, gdy niespodziewanie, ledwo rozkwitające kwiatowe pączki pokryły się gęstym i zimnym śniegiem. Potężna zamieć śnieżna miotała drobnymi figurkami ludzi przemieszczających się w pośpiechu do pracy i szkoły, bezskutecznie próbujących osłonić się przed wciskającymi się do ich niedowierzających oczu mokrymi płatkami śniegu...." :).
No a tegoroczne czereśnie to właściwie przeszły już do słodkiej historii;).
Kiedyś opowiadając wnukom historie, będę mogła jedną z nich zacząć słowami: "To wydarzyło się tego maja, gdy niespodziewanie, ledwo rozkwitające kwiatowe pączki pokryły się gęstym i zimnym śniegiem. Potężna zamieć śnieżna miotała drobnymi figurkami ludzi przemieszczających się w pośpiechu do pracy i szkoły, bezskutecznie próbujących osłonić się przed wciskającymi się do ich niedowierzających oczu mokrymi płatkami śniegu...." :).
No a tegoroczne czereśnie to właściwie przeszły już do słodkiej historii;).
To był maj 1985 roku, pamiętam, bo 9 dni później urodziłam pierworodnego.
OdpowiedzUsuńA wcale niewykluczone:) Mama nie była tak do końca przekonana do tego '84...
Usuń