niedziela, 5 czerwca 2011

Czereśniowa rozpusta

Znalazłam w internecie dwa ciekawe przepisy na placki z czereśniami. Nie mogłam się zdecydować, który wykorzystać. Często mi się to zdarza. Nie znoszę być w takiej sytuacji. Nie znoszę wybierać.

Zrobiłam oba.

Pierwszy upiekłam jeszcze wczoraj. Jego niezaprzeczalną zaletą jest to, że wchłania aż kilogram czereśni. Przepis pochodzi z tej strony - (klik):

Składniki:
1 kg czereśni

Na ciasto:
35 dag mąki
25 dag tłustego twarogu
5 łyżek oleju
10 dag cukru
1 cukier waniliowy
6 łyżek mleka
jajko
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Polewa:
pół szklanki gęstej śmietany
3 jaja
15 dag cukru
2 łyżki mąki ziemniaczanej

Wszystkie składniki ciasta kolejno wymieszać ze sobą, zagnieść ciasto i rozwałkować je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Umyte i wydrylowane czereśnie ułożyć na cieście. Wszystkie składniki polewy wymieszać ze sobą - polać nią czereśnie. Całość wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 30-40 minut. 



Wyszło dobrze i smacznie, i doprawdy nie będę się czepiać tych paru niedociągnięć w swoim wypieku.

Do dzisiejszego placka wykorzystałam 70 dag czereśni i ten oto przepis - (klik).

Ciasto:
50 dag mąki,
5 żółtek,
3/4 szkl. cukru,
kostka masła,
4 łyżki kwaśnej śmietany.

(edit: zapomniałam dopisać, że do ciasta dodałam jeszcze 3 łyżeczki proszku do pieczenia, którego w oryginalnym przepisie nie było. W ogóle to przeglądając receptury różnych wypieków zauważyłam, że w rzadko których proszek do pieczenia jest wymieniany. Nie wiem dlaczego. Być może proszek do pieczenia jest składnikiem oczywistym. A może rzeczywiście da się upiec placka bez proszku? Niestety, mnie się ta sztuka nie udała; kiedyś próbowałam z sernikiem - wyszło coś bardzo dziwnego, aczkolwiek było to jadalne).

Masa:
1/2 szklanki cukru pudru,
5 białek,
kisiel wiśniowy w proszku (bez cukru).

Połączyć składniki i szybko zagnieść ciasto. Podzielić na dwie części: większą część schłodzić w lodówce, mniejszą natomiast włożyć do zamrażalnika.

Kisiel przygotować zgodnie z opisem na opakowaniu, pominąwszy słodzenie.

Umyć i wypestkować czereśnie.

Schłodzone ciasto rozwałkować na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i podpiec przez 10–15 minut w temperaturze 180 st. C. Podpieczone ciasto wyjąć z piekarnika, posypać kilkoma łyżkami bułki tartej (wchłonie ona sok z owoców) i gęsto ułożyć czereśnie.

Białka ubić z cukrem pudrem, dodać ostudzony kisiel i chwilę razem ubijać. Pianę wylać na owoce. Na wierzch zetrzeć drugą porcję ciasta wyciągniętą z zamrażalnika. Włożyć do piekarnika. Piec około 45–60 minut w temperaturze 170–180 st. C.


Muszę przyznać, że ten dzisiejszy bardziej mi smakował. Do owoców wolę jednak kruche ciasto. Poza tym piana z kisielem jest po prostu ge-nial-na! Dużo to lepsze rozwiązanie niż polewa z pierwszego placka. No i podpieczenie ciasta przed wyłożeniem czereśni też okazało się dobrym pomysłem. Surowe ciasto w połączeniu z puszczającymi sok czereśniami, po upieczeniu zaskutkowało w tym miejscu zakalcowatym kluchem.


A jak już mowa o kruchym cieście, to przez uczciwość tylko dodam, że lepsze jest to z mąki krupczatki, na którym robię ten sernik. A już z całą pewnością lepsza jest krupczatkowa kruszonka.
Moje czereśniowe fantazje nie skończyły się jednak na plackach. Do popicia (i ochłody, bo dziś znów upalnie!) zrobiłam jeszcze czereśniowy koktail - czereśnie zmiksowane z lodami śmietankowo-śmietankowymi plus resztka bitej śmietany do dekoracji:


A teraz z pomocą roweru spróbuję wymienić nieco wchłoniętych kalorii na energię.
Lubię takie długie, ciepłe i słodkie niedziele:).



Komentarze
 
2011/06/05 22:41:11
No nie!!!! Placki swym wyglądem, fantastycznym kolorem działają niesamowicie na zmysł smaku. A i węchu też, niemal czuję zapach tych czereśni zapieczonych w cieście. A i koktajl jest smakowito - chłodny.
 
2011/06/06 20:00:57
Jak Ty strasznie kusisz i jak to wszystko pięknie wygląda!!!. Smakowite rzeczy i ja też bym wolała drugie ciasto, bo wolę jak coś się dzieje masy i owoce a wygląda super. Pachnie przez łącza no i napracowałaś się troszeczkę.
Grażyna
2011/06/07 16:59:47
Rzeczywiście się napracowałam, ale było warto:)
Myślałam, że po takim pieczeniowym maratonie, na jakiś czas dam sobie spokój, ale właśnie zaczął się sezon na truskawki..... kolejna kusząca perspektywa...

A truskawki mają większy potencjał, no i są łatwiejsze w obsłudze, bo nie trzeba ich odpestkowywać;).
 
2011/12/07 19:02:21
WSZYSTKO PYSZNE!!! :-)
 
2011/12/08 08:25:55
Było, było:)
Dzięki blogu przynajmniej zdjęcia mi się ostały, to mogę sobie powspominać;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz