niedziela, 3 czerwca 2012

Rozpętlenie - prezentacja

Jakiś czas temu pisałam o pewnej robótce, na której się zapętliłam. Potem wspomniałam, że robótka zakończona, ale musiało minąć jeszcze trochę czasu, bym dokonała ostatnich niezbędnych zabiegów, po których całość wreszcie nadaje się prezentacji. A prezentacja odbędzie się w nie byle jakich okolicznościach:). Otóż na naszym Skansenie miała dziś miejsce 16. edycja Prezentacji Twórczości Ludowej. Uznałam, że to idealna okazja, by zaprezentować również swoją twórczość.

Uwaga, będzie dużo zdjęć:)


Na początku przywitał nas zespół ludowy, który występował na zmianę ze znaną gawędziarką, mówiącą naszą piękną lasowiacką gwarą. Ja tego nie potrafię, ale czasami udaję, że owszem i choć nie robię tego tak dobrze, jak na przykład mój mąż, to i tak lubię sobie poradzić ("poradzić", znaczy porozmawiać:)).


Po odstawieniu roweru, co by nie przeszkadzał, przeszliśmy dalej ścieżką prowadzącą wprost na stragany z ręcznie robionymi rzeczami.


Oj, czego tam nie było.... Dziergane torebki, dekupażowe skrzyneczki, szydełkowe serwetki, korale i aniołki....  


... i oczywiście zabawki. Pamiętam, jak sama takimi się bawiłam. Proste konstrukcje, a ile potrafiły dać radości...


Były też miody i nalewki cieszące się ogromną popularnością, ale mnie to akurat nie kreci, więc zdjęć nie pstrykałam.


Poszłam szukać innych skarbów.


Przy chałupach twórcy ludowi pracowali nad swoimi dziełami. Niekiedy nawet odstępowali swój warsztat zwiedzającym.


A my spacerowaliśmy sobie pomiędzy nimi i cykaliśmy fotki. Nasze odbicie w maleńkim okienku tej malowniczej chałupki również postanowiliśmy uwiecznić:)


A to właśnie źródło moich niegdysiejszych frustracji:). Do kompletu dorobiłam sobie ażurową czapeczkę podpatrzoną u Zdzid. Moja rodzina stwierdziła, że wyglądam jak hippiska. I tak właśnie miało być!


Mimo, że ludzi było mnóstwo, to można było znaleźć na Skansenie miejsca ciche i spokojne.


Uwielbiam tutaj spacerować. Niesamowite, że w identycznych chałupach, jak te z muzeum, na wsiach wciąż jeszcze mieszkają ludzie. Wiem, bo jak jeździmy rowerami po okolicach, to takie chałupy po drodze mijamy i z pewnością niektóre z nich są zamieszkałe.


Na imprezie można też było pokosztować sobie różnych regionalnych potraw, np. w karczmie - nie wchodziłam, bo za duży tłok, sfotografowałam jedynie z zewnątrz, ale pachniało bosko:)


Swe podwoje otworzyła też Cafe Prowincja i konia z rzędem temu, kto wie, z czego robi się kapustę ziemniaczaną. Podpowiem jedynie, że nie z kapusty:). Jest to nasze typowe danie regionalne, gdzie indziej zupełnie nieznane. A szkoda, bo jest naprawdę bardzo smaczne i pożywne:)


A skoro o jedzeniu mowa, to czas już był najwyższy na powrót do domu i kolację:)

A wszystkim, którzy dotarli do końca życzę miłego wieczoru i krótkiego nadchodzącego tygodnia. Mój będzie krótki - byle do środy, a później dłuuuuuuugi weekend:)


Komentarze
2012/06/03 20:47:40
Bardzo ładna prezentacja w plenerze :)
Uwielbiam takie skanseny i kiermasze.
2012/06/03 21:25:21
Świetna relacja! pamiętam te drewniane proste zabawki. ja uwielbiałam ptaka, który jadąc trzaskał drewnainymi skrzydełkami.

Pozdrawiam

Anka
2012/06/03 21:41:30
wujek gógiel mówi, że z ziemniaków, fasoli, cebuli i słoniny :-)
piękna wycieczka! :-)
2012/06/04 08:32:00
Fajna relacja kiedyś też się wybiorę gdzieś ze swoimi klamotami w jakieś równie urocze miejsce gdzie zapewne można spotkać ciekawych ludzi. Dla ścisłości wyglądasz jak nowoczesna i bardzo schludna hipiska, ale niewątpliwie nawiązanie występuje. Przemyślany strój.
2012/06/04 13:12:55
Fidrygałko, ja też, takie miejsca mają ogromny urok i tchną jakimś takim spokojem. Oczywiście lepiej to czuć w dniach, gdy na ich terenie nie odbywa się przegląd twórczości ludowej:), ale nawet wczoraj, nawet w tłumie, spacerowało mi się bardzo sympatycznie:).

Aniu, konstrukcja ludowych zabawek od lat się nie zmienia... ale dzieci się zmieniają i chyba już niespecjalnie ich bawią takie rzeczy, a z pewnością bawią ich dużo krócej niż nas kiedyś...

Tfu.tfu, słusznie wujaszek prawi:) Pamiętam, że dziecięciem będąc, strasznie mnie ta nazwa bawiła - no bo jak to ka kapusta bez kapusty?! A teraz dumna jestem, że mamy tak regionalną potrawę, jak oscypek co najmniej:). Tyle że mniej znaną. Na razie:)

Kraszynko, dziękuję i koniecznie daj znać, jeśli będziesz gdzieś wystawiać swoje prace:) Odwiedzę Twój straganik nawet jeśli miałabym do niego jechać 500 km:)!
(Ci, którzy mnie znają wiedzą iż 500 km to dla mnie nie byle jaka deklaracja;))
2012/06/04 20:03:43
Z wielką przyjemnością obejrzałam Twoją relację i aż zazdroszczę tego kiermaszu! Świetne rzeczy i niesamowicie uroczy skansen. Fajnie, że są takie miejsca :)

Gratuluję rozpętlenia! Efekt końcowy świetny, a i czapeczka super do tego pasuje.
Mocno ściskam!
2012/06/06 09:02:56
Dzięki Magotko:) Mnie jeszcze brakuje w naszych okolicach takich rękodzielniczych przedsięwzięć, jak na przykład W Poznaniu, gdzie dziergające spotykają się na wspólne robótkowanie w miejscach publicznych lub "ocieplają" miasto długaśnymi szalikami... U nas mam wrażenie każdy dzierga w domu, po kryjomu;) Osobiście nie znam w swoim środowisku nikogo takiego...
2012/06/06 09:46:11
No i mogłabym dopisać: i ja tam byłam, miód i wino piłam (albo raczej tę kapustę ziemniaczaną jadłam;), gdyby nie to, że niestety nie dotarłam...
Twoja relacja jest jednak tak obszerna, że choć namiastkę pobytu mam:)
Strój hippisowki bardzo dobrze się komponuje z imprezą skansenową:)
W przyszłym roku się stawiam na bank!:)
2012/06/06 12:56:46
Żałuj siostro, żałuj... - ciśnie mi się na usta, ale nie chcę Cię już pognębiać;) Zresztą, jak mówi ludowe porzekadło: co się odwlecze, to nie uciecze:)
2012/06/07 15:15:45
no piekna prezentacja...wogole swietnie wygladasz..i rower ci pasuje i stroj..bardzo przyjemny widok...a stragany i skansen kuszą ....pozdrawiam ania
2012/06/10 15:48:21
Persjanko, miło mi, że do mnie zajrzałaś i bardzo dziękuję za sympatyczny komentarz:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz