Upały, którymi przywitało nas tegoroczne lato, i które z krótką
przerwą po dziś dzień ocieplają naszą na tym świecie egzystencję, może i
są ciut męczące fizycznie, ale w pewien sposób są też ogromnie
przyjemne - to czas w pełni usprawiedliwionego, błogiego lenistwa -
przecież nikt rozsądny nie podejmie się żadnych prac domowych ani na
zewnątrz, gdzie pali słońce, a temperatura dobrze przekracza 30 stopni;
ani wewnątrz, gdzie mimo szczelnie zasłoniętych okien i ciągłego
przeciągu powietrze stoi, a każda aktywność rosi ciało kropelkami
potu...
A wiadomo, że nic nie jest równie przyjemne, jak, usankcjonowane
przyczynami od nas niezależnymi, nieróbstwo - te podarowane od losu
chwile, kiedy człowiek nic nie musi, za niczym nie goni i nigdzie się
nie śpieszy... po prostu bezcenne:). Nic więc dziwnego, że pomimo
fizycznego dyskomfortu, upały kojarzą mi się jednak raczej przyjemnie.
To nieskomplikowany, pachnący i orzeźwiający obiad (np. moje ulubione
młode ziemniaczki, ugotowane i posypane aromatycznym koperkiem ze
szklanką mocno schłodzonego kefiru), kojąco przyciemniona sypialnia z
lekko na przeciągu szeleszczącymi zasłonami, chłód pościeli, książka,
lody.... Hektolitry lodów... Śmietankowo-śmietankowych...
No i ja właśnie dziś w związku z tymi lodami (o lekturach upalnych
popołudni będzie innym razem) - nagle okazało się, że stosik umytych po
nich opakowań ma już całkiem imponujące rozmiary i czas już najwyższy,
by się go z mieszkania pozbyć. Jednak, w trakcie pakowania ich do wora,
coś mnie tknęło. Hmmm... bardzo praktyczny kształt... plastik, ale
sztywny i wygląda na całkiem trwały...
A może by tak zdekupażować?
Jak pomyślałam, tak też zrobiłam i oto eksperymentalne pojemniczki z lodowych opakowań:
Pudełeczka pozują z włóczką, którą miałam akurat na podorędziu, ale tak naprawdę, to nie wiem jeszcze na co je przeznaczę, muszę przetestować w różnych warunkach. Jeśli się sprawdzą, to mam jeszcze większych rozmiarów i z pokrywkami - byłyby fajne dla różnych robótkowych akcesoriów, np. na resztki motków, koraliki, kordonki, sznurki, wycinanki, szablony, nożyczki....
Albo może do kuchni, na przyprawy...
Powierzchnia pudełka jest dość gładka, więc mam obawy, czy farba nie
będzie odpryskiwać. Co prawda przed malowaniem pokryłam pojemniki
specjalnym primerem zwiększającym przyczepność farby i żeby już nie
pogrubiać naniesionych warstw polakierowałam tylko dwukrotnie, ale...
No zobaczymy, jak się to spisze w praktyce. Ostatecznie można jeszcze
próbować okleić pojemnik warstwą gazetowych pasków maczanych w
rozcieńczonym wikolu. Wikol jest bardzo przyczepny i sprawdza się do
wszystkiego:)
Komentarze
2012/07/08 23:13:45
Pudełka wyszły ci fantastycznie! jako
pojemniki robótkowe sprawdzają się - mam kilka, jako pojemniki na
przyprawy - też - stosuję od lat, tyle, że nei mam tak ładnie
ozdobionych. Generalnie wszystko, co mam w szafkach kuchennych i co jest
tzw. drobiazgiem, świetnie się w nich przechowuje. Nie bez znaczenia
jest tu na pewno ich ustawny kształt:)
Ciekawe, czy farba się utrzyma? Podziel sie koniecznie tym doświadczeniem. A o wikolu nie wiedziałam, że taki przylepny do wszystkiego. Ciekawe pod jaką nazwą jest sprzedawany u nas?
Pozdrawiam z chłodnej i deszczowej Irlandii
Anka
Ciekawe, czy farba się utrzyma? Podziel sie koniecznie tym doświadczeniem. A o wikolu nie wiedziałam, że taki przylepny do wszystkiego. Ciekawe pod jaką nazwą jest sprzedawany u nas?
Pozdrawiam z chłodnej i deszczowej Irlandii
Anka
2012/07/09 00:43:27
Rewelacyjny pomysł!!! Takich pojemników nigdy za wiele, a jeszcze w takiej oprawie....
2012/07/09 07:56:55
bardzo fajne!
ale upałów to ja mam po kokardę :-( udar cieplny jest fu :-(
ale upałów to ja mam po kokardę :-( udar cieplny jest fu :-(
2012/07/10 08:22:41
No niestety czasami trzeba i w upały
pracować, ale nie narzekam, bo oczywiście efekty będą a co do pojemników
tez tak mam, że magazynuję : jeden na papier ścierny, drugi na śrubki
mężowe.itp. itd...Dorze jest wykorzystywać takie rzeczy żeby okiełznać
dom a Twoje są super i na pewno będzie Ci przyjemnie patrzeć, że pewne
rzeczy maja swoje miejsce i to w taki estetyczny sposób. Może pisałam a
może nie, że uwielbiam coś z niczego.
2012/07/10 08:32:18
Aniu, dziękuję, rzeczywiście pudełeczka są dobre do wszystkiego; a o trwałości dekupażowych dekoracji dam znać:)
Wikol, to taki klej do drewna, w kolorze i konsystencji gęstej śmietany. Po wyschnięciu staje się przezroczysty. Jak dla mnie, to jeden z podstawowych produktów domowych:). Stosuję go nawet do zabezpieczania supełków w naszyjnikach. Po rozcieńczeniu nadaje się też podobno do dekupażu, choć tego akurat nie praktykowałam.
Magota, Tfu.tfu, dziękuję:)
A co do upałów, to prawdę mówiąc czuję, że małymi kroczkami, ale jednak nieuchronnie, zbliżam się do granicy swojej wytrzymałości. Nawet dobre rzeczy, jeśli jest ich w nadmiarze, stają się w końcu nie do zniesienia...
Wikol, to taki klej do drewna, w kolorze i konsystencji gęstej śmietany. Po wyschnięciu staje się przezroczysty. Jak dla mnie, to jeden z podstawowych produktów domowych:). Stosuję go nawet do zabezpieczania supełków w naszyjnikach. Po rozcieńczeniu nadaje się też podobno do dekupażu, choć tego akurat nie praktykowałam.
Magota, Tfu.tfu, dziękuję:)
A co do upałów, to prawdę mówiąc czuję, że małymi kroczkami, ale jednak nieuchronnie, zbliżam się do granicy swojej wytrzymałości. Nawet dobre rzeczy, jeśli jest ich w nadmiarze, stają się w końcu nie do zniesienia...
2012/07/10 08:45:41
Kraszynko, no właśnie, przez
kilka dni można sobie zrobić wolne, ale u nas upały z krótką przerwą
trwają już 3 tygodnie... Najgorsze jest odkurzanie... Ale mimo wszystko
wolę gdy jest 30 stopni ciepła, niż tyle samo mrozu:) Ale ludziom,
którzy zawodowo pracują na zewnątrz szczerze współczuję.
I też uwielbiam i największą satysfakcję mam, ze zrobienia czegoś z niczego:)
I też uwielbiam i największą satysfakcję mam, ze zrobienia czegoś z niczego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz