Brak mi ostatnio twórczej pasji. Mam sporo pomysłów, ale za żadną
robótkę zabierać mi się nie chce. Z drugiej strony zaczyna mnie dręczyć
dokuczliwe uczucie marnowanego czasu. Aby nie było tak dokuczliwe,
wysypałam w sobotę wszystkie zasoby niebieskich resztek włóczkowych.
Dumałam co z nich zrobić. Dumałam i dumałam (a czas uciekał...), w końcu
po prostu zaczęłam dziergać w nadziei, że w trakcie roboty wymyślę co
właściwie robię. No i wyszła torba. Muszę jeszcze doszyć podszewkę, ale
to wymaga zakupów, a na razie tkwię w niegroźnym ale irytującym dołku
finansowym. Do kompletu dorobiłam jeszcze saszetkę/kosmetyczkę. Mała
rzecz, a cieszy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz