niedziela, 20 maja 2012

Czas Aniołów

Po cykl powieści Anne Rice zatytułowany Czas Aniołów sięgnęłam przez przypadek. Szukałam jakiejś ciekawej pozycji wśród audiobooków, bo podczas machania drutami, czy szydełkiem, miło jest skupić się na jakiejś historii. Zazwyczaj włączam sobie jakiś film, albo nawet lepiej - serial:), ale odkąd zrobiło się ciepło wolę dziergać sobie na świeżym powietrzu -  na podwórku, albo przynajmniej na balkonie, a w takich warunkach lepiej sprawdza się jakiś mniejszy sprzęt, np telefon komórkowy ze słuchawkami:)

Oferta audiobooków jest ogromna, jednak akurat tych tytułów, na których mi zależało, nie znalazłam. Wybrałam więc pierwsze lepsze pozycje, które w jakikolwiek sposób do mnie przemówiły i były to właśnie najnowsze powieści Anne Rice. To prawda, że jej pierwsza książka - "Wywiad z wampirem" - nie przypadła mi do gustu, ale w końcu to było już dawno temu, a poza tym moje wyobrażenia na temat wampirów było wówczas skrzywione prozą Stephenie Meyer;). Opisy brzmiały zachęcająco, wiec... czemu nie?

Hipnotyzująca powieść o aniele i płatnym mordercy. Metafizyczny thriller, który przeniesie Cię do trzynastowiecznej Anglii. Fascynująca i prowokująca książka o winie i przebaczeniu, miłości i nienawiści, samotności i pięknie.

Toby O'Dare wyrusza z kolejną misją zleconą przez anioła. Tym razem przenosi się do fascynującego świata Rzymu epoki renesansu. Musi także zmierzyć się z trawiącymi go wątpliwościami i palącym pożądaniem. Przejmująca opowieść o trudnych wyborach, zgubnej namiętności i walce z demonami.

Lubię fantasy.  Zawsze lubiłam. Uważam, że każdy temat, jeśli jest fajnie ujęty i ciekawie napisany, może być pasjonujący. Czytałam już o alternatywnych systemach religijnych (niezwykła trylogia Mroczne Materie), podróżach w czasie ("Godzina pąsowej róży" - ponadczasowa powieść dla nastolatek; w swoim czasie uwielbiana zarówno przez moją mamę, jak i mnie; moja córka wypadła z listy, bo niestety nie odziedziczyła po nas czytelniczych zamiłowań), kosmitach ("Intruz"), wampirach (Saga Zmierzchu i nie tylko), czarownicach ("Miasto w zieleni i błękicie"). Naprawdę nie mam uprzedzeń do do fantastycznych postaci. Tymczasem anioły w prozie Anne Rice okazały się dla mnie kompletnie niestrawne. Choć w gruncie rzeczy to chyba nie jedynie anioły zawiniły...

W ocenie audiobooka zawsze tkwi trudność, bo fabułę poznajemy poprzez lektora, który może sprawić, że książka stanie się fascynującym słuchowiskiem, ale może też swoim przekazem całkowicie zarżnąć akcję. I tak właśnie moim zdaniem stało się z powieściami Anne Rice. Może gdybym sama czytała, to główni bohaterowie nie wydaliby mi się tak nudni, drętwi i uwzniośleni aż do wyrzygania. Może nie miałabym wówczas wrażenia, że uczestniczę w mszalnej liturgii słowa, a w najlepszym wypadku słucham jakiejś biblijnej opowieści. Może gdybym sama czytała, nadałabym powieści zupełnie inną dynamikę i charakter, nie odczułabym tego całego irytującego i natrętnego patosu oraz bezustannego zachwytu nad boską miłością, dobrocią i cierpliwością. Może... Tego już się nie dowiem.... Czytający Wojciech Gąssowski co prawda umilił mi chwile z robótką (a jeszcze bardziej czas sprzątania, bo skupienie się podczas tych nielubianych przeze mnie obowiązków na słuchowisku sprawiło, że przebiegły mi one szybko, a nawet - to już prawdziwy szok - całkiem przyjemnie!), ale już chyba definitywnie zniechęcił do książek Anne Rice.


Komentarze
 
2012/05/20 13:08:43
Ja jestem typowym wzrokowcem. Przy audiobooku wyłączyłabym się po paru zdaniach :)
 
2012/05/22 08:30:17
Fidrygałko, ja też jestem wzrokowcem, dlatego zawsze początek audiobooka, zanim się wkręcę w treść, jest trudny; mam też problemy z zapamiętywaniem nazwisk postaci, w ogóle w audiobooku trudniej jest mi sobie wyobrażać bohaterów.... Ale w młodości uwielbiałam słuchowiska w radio (np. Teatrzyk Zielone Oko na Trójce) i z tamtych czasów pozostał mi sentyment:)
 
2012/05/22 08:39:56
Zgadzam się, że albo są książki i filmy dobre albo złe a o czym są to nie tyle nie istotne, ale nie przeszkadza, choć lubię fantastykę, co wśród kobiet w moim wieku budzi zdziwienie, ale mam to gdzieś. I chyba słusznie podejrzewasz, że aktor może dodać lub ująć powieści zbędną egzaltacją albo pasywnością. Tytuły, które wymieniłaś zapamiętam i może jak znajdę czas.....Godzina pąsowej róży? Sto razy wszerz i wzdłuż.
 
2012/05/22 09:59:33
Kraszynko, Godzinę pąsowej róży, prócz książki, którą również sto razy wszerz i wzdłuż:), to jeszcze film sobie ściągnęłam... To straszne starocie - lata sześćdziesiąte ub. wieku;), ale lubię do nich wracać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz