Hrabina mnie otagowała. I przeraziła mnie tym nie na żarty, bo kto jak kto, ale ja perfekcyjną panią domu nie jestem na pewno. W ogóle samo sformułowanie "pani domu" do mnie nie pasuje. Jestem przekonana, że to nie ja jestem panią domu, tylko dom moim panem, bo ciągle muszę coś na jego rzecz robić. Z własnej i nieprzymuszonej woli lubię go tylko ozdabiać swoimi robótkami, reszta to ciężki obowiązek i niewolnicze łańcuchy. I syzyfowe prace. Ale blogowe wyzwanie - rzecz święta, trzeba podjąć rękawicę, choćby nawet i najcięższą...
1. Dwa obowiązki domowe, które lubisz robić w domu.
Jak dla mnie, obowiązek wyklucza lubienie. Żadnych obowiązków nie lubię. Lubię czystość i porządek, ale droga do tego celu stroma i kamienista. Zaciskam zęby, zamykam się w sobie i robię co muszę. I niech nikt mi wtedy w drogę nie wchodzi, nie przerywa i nie przeszkadza, bo warczę, a nawet ugryźć mogę ze złości. Odprężam się dopiero, gdy skończę, zadowolona ogarniam wzrokiem efekt i staram się nie myśleć, że psu na budę moja praca i za niedługo śladu po niej nie będzie...
2. Dwa obowiązki domowe, których nie lubisz robić w domu.
Zgodnie z tym co napisałam powyżej nie lubię wszystkich obowiązków, ale tak najbardziej, to chyba prasowania nie lubię. Więc nie prasuję. Nie kupuję ubrań, które tego wymagają. Co do reszty, to uważam, że prasowanie nie jest konieczne (np. pościel). Zresztą po praniu, staram się wszystkie rzeczy tak strzepnąć i rozwiesić, żeby nie było zagnieceń. I to się sprawdza. A jeśli już komuś w rodzinie bardzo zależy na tym, by jakaś jego rzecz była uprasowana, to musi to sobie zrobić sam.
Nie lubię też myć okien. Niestety, tego nie mogę sobie odpuścić... Ale robię to tak rzadko, jak tylko się da - maksymalnie 2 razy w roku.
3. Czy lubisz gotować? Jeśli tak, to jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Nie lubię gotować, gdy muszę. Dlatego na co dzień musi mąż. Taki mamy układ. Ja muszę sprzątać, on gotować. Za to ja wymyślam, co ugotować i to lubię bardzo:). Według moich instrukcji powstają najczęściej zupy (które uwielbiam!) oraz mieszanki kasz z warzywami (też uwielbiam). Niestety, mąż odmawia przygotowywania jakichkolwiek deserów (choć raz zdarzyło mu się, z własnej i nieprzymuszonej woli, upiec rogaliczki z marmoladą) więc, gdy mam ochotę na coś słodkiego, muszę zrobić to sobie sama. Ale nie krzywduję sobie bardzo z tego powodu, bo wszelkie słodycze to też moje ulubione potrawy:)
4. Podziel się dwoma trikami à la (Nie)Perfekcyjna Pani Domu.
Nie mam żadnych takich trików.
5. Wymień dwóch ulubieńców domu.
Po pierwsze - moja kanapa na poddaszu, na której dziergam i z której na wyciągnięcie dłoni mam wszystkie niezbędne robótkowe akcesoria.
Po drugie - kuchnia, która zawsze kusi, by się w niej zatrzymać i zasmakować czegoś pysznego:)
Chyba że chodzi o ulubionych mieszkańców domu? No to moim pierwszym ulubieńcem jest mój mąż. Ktoś, kto tak karmi, jest poza wszelką konkurencją, szczególnie, że posiada też wiele innych, przydatnych w domu, funkcji:). Drugim ulubieńcem jest kot Maniek - mrucząca kupka ciepłego futra, odgromnik wszelkich psychicznych napięć.
6. Mieszkanie czy dom?
Dom. Wychowałam się w domu. Lubię przestrzeń. Cenię sobie możliwość spędzania ciepłych chwil na podwórku. No i mam zwierzęta, które chyba też bardzo sobie podwórko cenią:). Po ślubie mieszkałam parę lat w bloku. Może i zimą było fajnie, ale jednak lato na podwórku przeważa szalę na korzyść domu:).
7. Kto prowadzi budżet domowy.
Ostatnio ja. Mam więcej samodyscypliny. I plan czteroletni:)
8. Pedantka czy bałaganiara.
Ani jedno, ani drugie. Z tego samego powodu - nie lubię sprzątać. Nie sprzątam więcej niż to absolutnie konieczne. Staram się też utrzymywać porządek na bieżąco. Przynajmniej w strefach, w których ja przebywam. Resztę olewam, niech sprzątają ci, do których te miejsca należą (pokój córki i mężowska część poddasza;)).
9. Jak wyglądałby Twój wymarzony dom?
Mam swój wymarzony dom:)
10. Tradycja wyniesiona z domu, którą praktykujesz do dziś.
Nie wiem, czy to tradycja, ale w moim rodzinnym domu rodzice zawsze starali się robić wszystko własnymi siłami. I my też się tego trzymamy. Nie ufam majstrom i fachowcom. Oczywiście kiedy nie ma wyjścia, to trzeba wezwać serwis (np. do przeglądu pieca), ale ogólnie rzecz biorąc staramy się wszelkie domowe prace wykonywać sami - kładzenie płytek, paneli, malowanie... Może efekt nie jest perfekcyjny, ale zaoszczędzone pieniądze i satysfakcja z własnej pracy wynagradzają nam wszelkie niedoskonałości:)
Uff, jakoś poszło;) Co prawda chluby mi moje odpowiedzi nie przynoszą, ale wstydzić się też nie zamierzam. Nie każda kobieta lubi sprzątać i spełnia się w byciu panią domu.
Pałeczkę Perfekcyjnej Pani Domu przekazuję:
Sowie (Zdrowa Kuchnia Sowy)Ewie (Książka, druty i coś jeszcze...)
Asi (Mijające chwile 2)
Małgosi (Małgosia szydełkuje)
Jeśli tylko macie ochotę i chwilę wolnego czasu, to zapraszam do zabawy:)
Renya, prawdziwa kotka z Ciebie! I widzę, że mamy wiele wspólnego, zarówno w kwestii sprzątania jak i prasowania. Masz rację, nie ma czego się wstydzić, masz zdrowe podejście do domowych obowiązków, których ja też nie cierpię.
OdpowiedzUsuńJak mi ulżyło! Bałam się, że mało kto zrozumie moją niechęć do domowych obowiązków.) Kiedyś przeczytałam artykuł zatytułowany "One naprawdę to lubią", w którym kobiety wypowiadały się, jak dobrze i odprężająco działają na nie porządki....Po takich tekstach naprawdę można zwątpić w swoją kobiecość;)
UsuńMuszę się przyznać, że mnie odpręża sprzątanie a w dobry nastrój wprowadza porządek. Mogę usiąść w fotelu z herbatą w ręku tylko wtedy, gdy mam porządek w całym domu. Zawsze go mam bo sprzątam na bieżąco. Ty zaś jesteś artystką więc masz porządek artystyczny. Nikogo nie należy oceniać za porządek w domu. Każdy z nas ma inne potrzeby i ja to rozumiem. Pozdrawiam.
UsuńZgadzam się, że w domu jest najwygodniej i nie zamienię domu na żadne bloki:) a obowiązki domowe - to na co dzień olewam a potem jest taki dzień, że zrobię wszystko od razu i znowu mam trochę spokoju:) zresztą zamiast ciągle sprzątać wolę porobić na drutach lub w ogrodzie:D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż mam takie dni - gdy się już rozkręcę, to sprzątam i sprzątam... Ale bardzo rzadko. Na co dzień poświęcam porządkom około godzinki dziennie. Staram się tak rozdzielić ten skąpy czas po pracy, by starczyło go na wszystko i żebym nie miała poczucia, że na obowiązkach cierpią przyjemności, choć w drugą stronę to się zdarza:)
UsuńAle Ci dobrze i dobrze, ze mąż jest taki uczynny w kuchni. Co do prasowania, znalazłam patent i kupiłam stację parową i wszystko praktycznie samo się prasuje. Jednak trzeba powyciągać klamoty, jak to w małym mieszkaniu. Okna myte dwa razy do roku? to niewykonalne w bloku przy ulicy. Po tygodniu mam syf i muszę je myć raz na miesiąc. Ogólnie mi sprzątaniu zycie mi umyka.
OdpowiedzUsuńŻebyś widziała mój syf na oknach, szczególnie zimą, gdy ludzie palą różnościami i wyziewy z kominów oasadzają się na szybach i do takich szyb przyświeci slońce... Masakra! Ale zimą dni krótkie i mam rolety;)
UsuńA z mężem musieliśmy wypracować jakiś komromis. Nasz podział wyniknął z tego, że ja pracowałam dłużej więc żeby obiad nie był na kolację, on zajął się gotowaniem:) I tak już zostało, choć teraz kończymy pracę o tej samej porze.
Stacja parowa - czytałam na ten temat, użytkowniczki bardzo sobie chwalą, szczególnie, że ponoć świetnie sprawdza się też w blokowaniu robótek. Ale jak uzasadnić taki wydatek, gdy się nie prasuje, a dzierga głównie z akrylu, który blokowaniu nie poddaje się tak skutecznie jak wełna??? ;)
UsuńU mnie też ten kto był pierwszy w domu, ten gotował. Ale się pozmieniało i choć mąż gotuje czasami, to tą czynnością zajmuję się ja.
Stacji parowej, vel generatora pary poszukaj na Allegro, można kupić w rozsądnej cenie. W domku nie mieszkałam, więc nie wiem jak ma się palenie w piecu do okien. Moja koleżanka też myje dwa razy do roku na wsi.
A ze sprzątaniem tak mam, że jak mam za brudno, to nie mogę się skupić np na robótce czy czytaniu. W sumie najlepiej mi się działa, kiedy jest względnie czysto.
Ja dokładnie tak samo - źle znoszę bałagan. Są na to dwie strategie: posprzątać, albo zaszyć się w miejscu, gdzie akurat jest porządek i nie widzieć balaganu;) W zależności od nastroju stosuję obie.
UsuńBardzo Ci współczuję tych okien, naprawdę...
Kiedy czytałam Twoje odpowiedzi, to jakbym czytała ( prawie ) o sobie. Na pewno nie jestem PPD, cokolwiek to znaczy ? Górę domu sprzątam osobiście przed przyjazdem córki z UK, a na co dzień na górze króluje syn i robi tam...nie wiem co. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, naprawdę lżej się człowiekowi robi na duszy, gdy się dowiaduje, że inni też na bakier z porządkami:)
UsuńSyzyfowe prace - mam te same odczucia. Lubię porzadek, ale nie lubię sprzątać, dlatego staram się nie bałaganić. Ale mieszkam z dwoma bałaganiarzami i cholera mnie bierze, coraz większa. Na szczęście jestem prędka i sprawna, dlatego szybko ogarniam "ten syf" i lecę do innych spraw. Poza tym wytłumaczyłam sobie, że dobrze mi robi na głowę i figurę całe to sprzątanie :D
OdpowiedzUsuńI ja sobie tłumaczę, że godzinka sprzątania dziennie na zdrowie mi wyjdzie, człowiek trochę się porusza, pogimnastykuje... Nie wpływa to na polubienie tych czynności, ale maksymalizuje korzyści z nich. Jestem ekonomistką z wykształcenia więc maksymalizacja korzyści do mnie przemawia:)
UsuńA ja lubię prasować. Odkryłam relaksującą moc żelazka. Przez 2-3 tygodnie zbieram hałdę odzieży, a później oglądam film i prostuję pogięty materiał. Co do mycia okien zgadzam się całkowicie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój system olewania rzeczy drobnych i nieistotnych. Po co się irytować bezcelowo? :) Myślę, że jesteś Perfekcyjną Renyą. Po co udawać kogoś innego?
Myślę, że potrafię zrozumieć relaksującą moc prasowania z filmem w tle. Ja mam kuchnio-jadalnio-salon w jednym więc gdy robię coś w kuchni często mam włączony telewizor, przy filmie nawet mycie kuchenki i szafek wydaje się mniej straszne:). Podobnie zresztą jak sprzątanie łazienki z audiobookiem w uszach - nie wiem dlaczego zaprzestałam tej metody, muszę do tego wrócić.
Usuńjest mi bardzo miło, że wzięłaś udział w zabawie.
OdpowiedzUsuńu mnie okna to tez problem i to taki, ze zapomniałam o nim wspomnieć we wpisie,a to z tego względu, że myję je naprawdę rzadko. Okna na piętrze - wstyd powiedzieć - ale myje tylko deszcz. 5 lat już ich nie tknęłam:)) jedynie od środka, od czasu do czasu. dopóki jednak widać przez nie....
Chyba mamy podobnie z tym lekkim podejściem do pewnych rzeczy. Kiedyś moja przyjaciółka mi powiedziała, że wypucowany dom jest oznaką zmarnowanego życia. Do mnie to tak bardzo pasuje, że tego się trzymam i tylko czasem czuję się troszkę zażenowana, kiedy ktoś bardzo pedantyczny mnie odwiedza i złapię jego wzrok krążący po moich niedopracowanych kątach:)
Anka
Ha, ha, ja też mam takie okna, które rzadko myję, np. połaciowe na poddaszu, albo na klatce schodowej... Jakoś te mi się rzadko się w oczy rzucają, natomiast do mycia hurtowego brakuje mi już do nich sił... A opinię, że wypucowany dom jest oznaką zmarnowanego życia chyba sobie wyhaftuję i powieszę w jakimś widocznym miejscu, na pohybel odwiedzającym mnie pedantkom:)
UsuńRenya, to mnie też wyhaftuj, bardzo proszę:)
UsuńDopiero teraz zaglądnęłam tutaj i widzę, że jestem wywołana do kuchenno-domowych zwierzeń;) Dziękuję, zobaczę co się da zrobić, a raczej ujawnić;)
No to obiecuję, że wyhaftuję:) I czekam na Twoje odpowiedzi:)
UsuńMając perfekcyjny dom i perfekcyjną rodzinę należysz do olimpu perfekcyjnych pań! A plan czteroletni to Cię wręcz ustawia na jego szczycie. Moim zdaniem perfekcyjność nie zależy od testu białej rękawiczki, a zresztą utrzymywanie porządku na bieżąco, to jest przecież mistrzostwo, dla wielu nieosiągalne. Hrabina świetnie wypatrzyła Cię jako perfekcyjną :))
OdpowiedzUsuńJak to miło czasem zobaczyć się cudzymi oczami - przecież ja cały wpis o tym, że właśnie NIE perfekcyjna;D
UsuńTest białej rękawiczki jest okropnie wnerwiający, bo co ma kurz do porządku???? Osobiście kurze ścieram raz na miesiąc (albo i rzadziej) - w miejscach najczęściej eksploatowanych się nie zbierają, a w pozostałych - nieeksploatowanych - komu miałyby przeszkadzać? Taka ze mnie perfekcyjna pani:)
A jeśli człowiek lubi porządek, a nie cierpi sprzątać, to jedynym wyjściem jest nie bałaganić i tego staram się bardzo mocno trzymać:)
pani domu nie sprząta, ino pachnie i wygląda oraz zarządza ;-)
OdpowiedzUsuń"weź kopę jajek i dwie dziewki służebne" czy jak to tam szło ;-P
Fakt! To by się zgadzało, teraz już rozumiem dlaczego niechetnie stając wobec konieczności sprzątania, nie tylko nie czuję się perfekcyjną panią domu, ale nawet panią domu;)
UsuńAle czułam się jeszcze gorzej, gdy raz zatrudniłam sprzątaczkę od nas z pracy do umycia moich okien...
Droga Reniu - właściwie to zastanawiam się, czy jestem godna przyjąć od Ciebie tę nominację, bo ja również nią się nie czuję! No może w robótkach szydełkowych, czy na drutach :))
OdpowiedzUsuńChociaż w bałaganie nie funkcjonuję, a moje dziewczyny wciąż powtarzają "Mamo, wyluzuj", to coraz częściej daję sobie i im spokój ze sprzątaniem. W końcu jutro też jest kolejny dzień:)))
A mieszkanie, to nie muzeum!
Ale skoro, jak piszesz, zobowiązanie blogowe, to rzecz święta, zatem i ja z dumą i honorem podejmuję "rękawicę"!
Dziękuję, Reniu i serdecznie pozdrawiam:))
Uprzedziłaś mnie tym komentarzem, bo łaśnie miałam zaprosić Cię do zabawy w komentarzu na Twoim blogu:)
UsuńHa, ha, oczywiście, że wyzwanie blogowe rzecz święta:)
No to możemy założyć klub nieperfekcyjnych pań domu i sprzeciwić się dyktaturze perfekcyjnych oczekiwań. Niech żyje luz:)
No tak na brak weny twórczej umysł trzeba czymś innym zająć - OK
OdpowiedzUsuńPerfekcyjna to nie jestem ale bawić się będę - dzięki !
A proszę bardzo, miłej zabawy:)
Usuń(mam nadzieję, że swoimi odpowiedziami nie wprawisz mnie w kompleksy, z których tak skutecznie wyleczyły mnie moje komentatorki;))
Doskonale cię rozumiem, bo perfekcyjną panią domu też nie jestem...Fajnie się to czytało-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i naprawdę raduje się serce moje, że nie jestem jedyna taka oporna;)
UsuńReniu - dziękuję za wybranie mnie do zabawy blogowej :) Ale... ja jestem kompletnie nieperfekcyjna :) Czy mogę zrobić wpis w piątek? Muszę pomyśleć, co napisać... Bo ja nie cierpię prac domowych... Wykonuję je, bo muszę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie,
Asia
No to witaj w klubie Nieperfekcyjnych!
UsuńBardzo mi miło, że przyłączysz się do zabawy, z ciekawością będę czekać na Twoje odpowiedzi:)
Masz bardzo zdroworosądkowe podejście do wielu domowych spraw i tak trzymać. Perfekcja? Uwielbiam ją jest cudowna i zazdroszczę jej u .....innych, bo sama wytrwam jeden albo dwa dni. Bałaganiarstwo to moja domena a jako, że bałaganu nie lubię to upycham na szybko, więc lepiej nie zaglądać w moje kąty. Lubię takie teksty i od razu mi raźniej. To chyba trudne a jeszcze trudniejsze żyć perfekcjonistce w nieperfekcyjnym świecie. Męka.
OdpowiedzUsuńGdy zdarza mi się gościć w takich wypucowanych domach, to też zazdroszczę. Też bym tak chciała mieć u siebie. Ale sama sobie nie jestem w stanie tego zapewnić, no to trzeba to było jakoś zdroworozsądkowo uzasadnić;) Najciekawsze jest to, że moja mama, gdy wspomina mnie jako dziecko, to zawsze powtarza, że u mnie zawsze był porządeczek i nie raz wybuchały z tego powodu awantury z moim bratem, który bałaganił... Ale moim zdaniem to tylko dowód na to, że zawsze lubiłam porządek, bo osobiście to nie pamiętam, bym kiedykolwiek lubiła sprzątać...
UsuńZ upychaniem po kątach mam całkiem podobnie;) Za to jakie skarby tam znajduję, gdy od czasu do czasu próbuję je wyczyścić:D