Między świętami, a Nowym Rokiem położyliśmy w jadalni nowe panele i to mnie zmobilizowało, by wreszcie ogarnąć tę przestrzeń i zagospodarować w niej dawno zrobione rękodzieła (ich pierwsze zajawki pokazywałam jeszcze w październiku - TU). Miałam urlop, nic ważnego na głowie, więc działałam bez pośpiechu i z przyjemnością. W nowej przestrzeni zawsze jest fajnie, efekt nowości robi swoje:-). Widziałam to na własne oczy, ale na zdjęciach jakoś nie. Ciasne kadry pozbawiały kontekstu, szerokie wydawały się przeładowane i chaotyczne. Odpuściłam. Odłożyłam na później, licząc na lepszą wenę i światło. Ale nic się nie zmieniło i chyba lepiej nie będzie, więc żeby nie przeciągać tematu...
Poduszki i skarpetki na krzesła w jadalni wyglądają tak:
Po paru tygodniach użytkowania widzę, że dziergane poduchy na oparciach chyba nie przetrwają długo... W ogóle u mnie wszelkie poduszki to poroniony pomysł. Te na oparciach krzeseł są przywiązane, więc przynajmniej zawsze na swoim miejscu, choć wiecznie zmiętoszone nie wyglądają szczególnie reprezentacyjnie. Ale te na siedziskach oraz na kanapie są luzem, więc ciągle są wyrozrzucane i rozbebeszone. Wiem, że dla świętego spokoju powinnam się ich pozbyć, szkoda nerwów i czasu, by je bez przerwy zbierać, poprawiać i układać, ale... Ja tak lubię poduszki...
Mnie się podoba, też kocham poduszki, żeby Ci żal nie było to moje poduchy też potarmiszone bo podpieram się na nich a wnuki uwielbiają tarmosic sznurki i wyciągać.Ja jak ten świstak, poprawiam, sznurki nawlekam i na okrągło.Komplet jest piękny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za te słowa, naprawdę od razu mi raźniej:-) Też się czuję jak ten świstak, który bez przerwy tylko otrzepuje i poprawia:-)
UsuńWidok Twoich poduszek zapowiada przytulnosc i wygode, warte wiec byly zachodu.
OdpowiedzUsuńDla mnie są bardzo wygodne. Póki mi się nie znudzi - będę poprawiać:-)
UsuńDzięki!
Pięknie, Kochana! ♥ Doczekałaś się zrealizowania wizji ;-*
OdpowiedzUsuńOj tak:-) Dziękuję:-)
UsuńJa też uwielbiam poduszki:))i też zawsze miałam z nimi problem,że za szybko się niszczyły,ale mam maszynę i pomysły i nigdy się nie poddawałam.Niedawno koleżanka mi powiedziała czy chce mi sie te poduszki codziennie ściągać z łóżka i z powrotem je układać,więc jej odpowiedziałam,ze chcę,bo jak wyglądają na łóżku wynagradza mi te 3 minuty kiedy je rozkładam:)))
OdpowiedzUsuńPS:polecam Ci poduszki z weluru:)niezniszczalne:))pepco,albo eurofirany kolorowo i niedrogo:)))
UsuńOczywiście, że mam takie na kanapie:-D Są faktycznie niezniszczalne:-)
UsuńOtóż to - ja też: póki poduszkowy efekt będzie mnie bardziej cieszył niż męczyło ich układanie, póty będę je układać:-)))
mnie zawsze śmieszą takie pytania:)))czy mi się chce?chce,zawsze chce bo lubię mieć ładnie,tak jak lubię,a jesli sie to wiąże ze sprzątaniem czy wycieraniem kurzu,to ja pytam czy dana osoba żyje w bańce bez kurzowej?:))))
UsuńJak pierwszy raz pisałaś o skarpetkach na krzesła, to nie byłam przekonana. Teraz na zdjęciach wyglądają genialnie! Może dlatego, że są pięknie wykonane?
OdpowiedzUsuńTeż lubię poduchy, dodają pomieszczeniom piękna. A to, że są pogłębiane, nierówno stoją, to znaczy, że są używane. Nie mamy mieszkań z katalogów. Mieszkają w nich normalni ludzie. I ważne, że nam jet w nich dobrze, przytulnie:)))
Mieszkania w katalogach zawsze szalenie mi się podobały:-) Nigdy u siebie w domu nie udało mi się uzyskać takiego efektu, może dlatego, że za dużo mieszkańców;-D
UsuńDziękuję bardzo:-)
Podobają mi się i poduchy i kopytka na krzesła. Jest coś takiego w dzianinach domowych, że dodają przytulności, są niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, ale z drugiej strony po pewnym czasie stają się niewidzialne, mój sposób na to jest taki, żeby od czasu do czasu po prostu je odłożyć, by potem znowu bardzo się z nich ucieszyć. Tak też działa zmiana zasłon czy innych elementów wystroju. Chociaż, gdy patrzę na te zdjęcia to wydaje mi się, że bez tych poduszek zrobiłoby się jakoś pusto.
OdpowiedzUsuńWcześniej wszystkie poduchy na krzesłach były takie same, jak te na siedziskach, czyli było spokojniej:-) Ale mnie podobają się dzianiny w domu, gdyby nie zwierzęta na pewno miałabym ich więcej:-). Lubię styl boho, lubię kolorowo, koronkowo, falbankowo, frędzlowato... Ale się ograniczam, bo serce mnie boli, gdy widzę jak niszczeją w niedbałym użytkowaniu. Ja dbam, bo to moja praca, inni, a zwierzęta w szczególności nie mają żadnych sentymentów;-)
UsuńReniu - poduszki dodają przytulności, tak jak pisze koleżanka powyżej. I nie przejmuj się, że krzywo leżą - tak ma być :) Są takie ładne!
OdpowiedzUsuńDziękuję!!! Raźniej mi się zrobiło:-)
UsuńJa nie lubię poduszek bo mi przeszkadzają. Zresztą u mnie na wersalce leżakują koty i Miśka😉😁Ale to dobry pomysł na wyrabianie resztek akryli. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie też psy i koty (oraz Florek) to główni sprawcy dewastacji na kanapie;-D. Za to wystrój krzeseł rujnuje mąż... Wczoraj zauważyłam pierwsze przetarcie na skarpetce na jednej nodze krzesła... dziś będę łatać:-)
UsuńNajważniejsze, że zrealizowałaś swoją wizję 😉 Wyobrażenie w konfrontacji z rzeczywistością nie ma łatwo, ale próbować trzeba ✌️
OdpowiedzUsuńTo prawda. A najlepiej realizować na gorąco, a nie tak jak ja - odwlekać i odwlekać, by oczekiwania się pompowały, i pompowały...
UsuńOjej, jak ja u Ciebie dawno nie byłam! Poduchy są przepiękne! Też uwielbiam i mam ich dużo, ale moje są "przemysłowe", nie umywają się do Twoich:)
OdpowiedzUsuńNo i te skarpetki! Cudo! Twój pomysł?
Ano, kawał czasu, pamiętam, że gdy byłaś ostatnio, to właśnie byliśmy po zmianie paneli... I teraz znowu zmienialiśmy, strasznie niszczymy panele;-). Przemysłowe poduchy też mam i bardzo lubię, mają tę zaletę, że mi ich zupełnie nie szkoda, ale one i tak są niezniszczalne:-D
UsuńSkarpetki na nogi od krzeseł podpatrzone w Sieci.
Takie poduchy tworzą domowy ciepły klimat:) wiadomo, że będą często wymiętoszone;) u siebie w domu próbuję mieć poduszki na kanapie, dwie zaledwie, ale to ciężka sprawa, ciągle są właśnie takie pozgniatane ;) ale powtarzam sobie "dom to nie muzeum" :D ;);) nawet pomaga:D
OdpowiedzUsuń