piątek, 25 lutego 2011

Trochę inne rękodzieło

W ciągu ostatniego tygodnia niczego nowego nie zrobiłam, zaś impet mojej pracy nad frontami znacznie wyhamował odkąd już wiem, jak będą wyglądały. Zresztą samo malowanie, szlifowanie i lakierowanie jest dość nudne, więc niespecjalnie się do tego palę. Dziergana sukienka znów została odłożona "na później", bo koleżanka pochwaliła się w pracy zrobioną przeze mnie golfopelerynką, co poskutkowało nowym zamówieniem. No i teraz właśnie głowię się nad tym nowym egzemplarzem, o którym wiem tyle tylko, że nie może być taki sam, jak ten poprzedni.

I tak mi przyszło do głowy, że kiedyś moje rękodzieło, to nie było tylko dzierganie. Swego czasu na przykład wkręciłam się w wyplatanie koszyczków z papierowej wikliny. Pomalowane lakierobejcą, wyłożone własnoręcznie wyhaftowaną tkaniną, z powodzeniem służą mi do dziś:


A tutaj koszyczki łazienkowe z wypoczywającą Tygryską (nie wiedzieć czemu upodobała sobie to miejsce do spania):


A instrukcję, jak zrobić koszyk z papierowej wikliny można znaleźć na przykład w Cafeart.pl.


Komentarze
2011/02/25 21:08:17
Bardzo praktyczne i na dokładkę śliczne. Nie wiele wiem o takich robótkach, więc na pewno tam zajrzę. A jak długo taki koszyk powstaje?
Grażyna
2011/02/25 21:09:55
I zapomniałam dodać, że Ciciek bardzo, bardzo słodki. Chyba dojrzały gość.
G.
2011/02/26 10:09:04
O tak, Tygryska ma już "swoje" lata:). Jest bardzo dostojna i z całego jej jestestwa emanuje wewnętrzna równowaga. Ale czasami jeszcze wyłazi z niej małe kocię i robi w mieszkaniu wielkie polowanie na własny ogon:).

Samo plecenie to niedługo. Nieco dłużej schodzi ze skręcaniem rurek, trzeba do tego nabrać trochę wprawy. Ja lubiłam sobie skręcać podczas oglądania filmu (generalnie to wszystkie robótki lubię wykonywać z filmami w tle, najlepiej tymi starymi, które oglądałam już po kilka razy:D). No, a potem dwukrotne malowanie lakierobejcą, która wymaga odpowiedniego czasu do wyschnięcia.
2011/02/26 11:39:29
Jak w następnym poście pokażesz własnoręcznie ulepione garnki, to ja wpadnę w gigantyczne kompleksy;)
Właśnie ostatnio kupowałam koszyczki do łazienki, ale na tak ładne i oryginalne nie trafiłam, nie mówiąc już o precyzji wykonania:)
2011/02/26 18:46:22
Właściwie to ulepiłam jeden garnek;). A właściwie garnuszek. A bardziej właściwie to taki wazonik.
Dawno temu, w czasach przedblogowych, spędziłam tydzień na "Wakacjach ze sztuką" w Akademii Łucznica w Pilawie ( www.lucznica.org.pl/ ), gdzie miałam okazję poznać podstawy ceramiki. I nie tylko ceramiki zresztą. Bardzo to było ciekawe doświadczenie. Chyba warto przywołać to wspomnienie specjalną notką na blogu. Dzięki Sowo, że mi o tym przypomniałaś:)
2011/02/27 20:03:21
Jestem pod wrażeniem ilości talentów i zainteresowań, jakie prezentujesz :) Co do koszyczka, to jest tak ładny, że żal by mi go było używać ze strachu, że mi go ktoś uszkodzi. Jak się nie mylę, to wnętrze wyszyłaś krzyżykami? To podobno najłatwiejszy ścieg, a ja się go nigdy nie nauczyłam ;D
2011/02/28 09:37:58
Zainteresowań, to owszem, mam mnóstwo i ciągle jeszcze trafiam w sieci na fajne techniki i rzeczy, które można wykonać własnoręcznie. Ale talentów odczuwam dotkliwy niedosyt, niestety:(
A koszyczki, mimo, że z papieru, to pomalowane lakierobejcą, są naprawdę wytrzymałe. Wnętrze wyłożyłam tkaniną, bo brzegi i dno wyszły mi mało efektowne. A ponieważ tą tkaniną jest kanwa do haftu krzyżykowego (to prawda, że jest najłatwiejszy), no to samo się prosiło, żeby coś wyszyć:).
2011/02/28 19:15:06
A jakich to talentów taki niedosyt odczuwasz? Bo mnie się coś wydaje, że grzeszysz w biały dzień;)
2011/02/28 23:03:54
Głównie to plastycznych, Sowo. Maluję jak pięciolatka, albo nawet gorzej, bo nawet mój bratanek w tym wieku potrafił lepiej się wyrazić swoimi rysunkami:(. A brak talentów plastycznych rzutuje na całe moje rękodzieło - trudno mi zrobić coś tylko z mojej wyobraźni. Za to w miarę dobrze potrafię odtworzyć to, co już widziałam, więc nie jest jeszcze tak najgorzej:).

11 komentarzy:

  1. Ja nie wiem co Ty chcesz od swoich koszyków, są naprawdę super!! :) Jeśli to są Twoje jedyne próby to zazdroszczę bo moje pierwsze tak ładnie nie wyglądały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robiłam oczywiście na formie, na okrągło (... nie wiem jak to wytłumaczyć... na ślimaka, rurka w rurkę), a spód jest tekturowy, czyli same najprostsze rozwiązania. Nie poradziłam sobie z wykończeniem góry, nie umiem tak ładnie wyplatać brzegu. No i malowałam lakierobejcą, żeby usztywnić, bo inaczej koszyk był dość wiotki. Oczywiście zadowolona byłam ze swoich prób póki nie zobaczyłam w sieci profesjonalnie wyplecionej papierowej wikliny. Profesjonalnie, czyli takimi splotami jak prawdziwa wiklina...

      Usuń
    2. Na ślimaka? Hmmm... jeśli dobrze zrozumiałam to wszystkie się tak plecie dookoła ;) Mój pierwszy ( i jedyny) koszyk był na tekturce i stwierdziłam że nigdy więcej, ale Tobie to naprawdę równo i fajnie wyszło. Chyba druty masz w rurkach osnowy bo takie idealnie proste :) Pierwsze też robiłam na formie ale i tak było krzywo. Malować to można najróżniejszymi preparatami; ja używam tylko lakieru akrylowego, czasem farb akrylowych - w tym też takich do ścian - a Ci co chcą upodobnić do prawdziwej wikliny to właśnie lakierobejcą, choć sposobów jest jeszcze więcej ;) Spróbuj jeszcze papierowej wikliny bo naprawdę świetnie Ci to wychodzi, a uwierz że spodziewałam się zupełnie czegoś innego dlatego mnie zazdrość zżera że tak wyglądają Twoje pierwsze plecionki :)))

      Usuń
    3. A! i koty uwielbiają takie koszyki :))

      Usuń
    4. Na ślimaka, znaczy, że jest tylko jedna rurka, którą przeplata się wokół tych wszystkich pionowych, stale ją przedłużając. Tych pionowych musi być wtedy nieparzysta ilość, żeby w oplatać pionowe rurki na zmianę w jednym okrążeniu od wewnątrz, w kolejnym od zewnątrz. I na koniec, prócz pionowych, jest do zakończenia tylko ta jedna pozioma. Nie wiem, czy jasno to wyraziłam? Natomiast profesjonalnie to widziałam, że od każdej pionowej, od środka wychodzi jedna rurka pozioma.

      Dziękuję! Naprawdę bardzo mi miło:-). Po tych pierwszych próbach zostało mi jeszcze sporo rurek, których wciaż nie wyrzucam z nadzieją, że kiedyś do tego wrócę. Tylko że chciałabym tak profesjonalnie...

      Usuń
    5. Aaaa, po prostu plecione jedną rurką - niektórzy tak plotą więc to akurat nie kwestia "profesjonalizmu" :)) Takie też mam też dno w jednym ze swoich ostatnich pastelowych koszykach ;) Nie bardzo też rozumiem zdanie "od każdej pionowej, od środka wychodzi jedna rurka pozioma" chodzi o zakończenie? Jeśli tak to właśnie tymi pionowymi się zakańcza a tą którą plotło po prostu ucina. Nie wiem czy o to Ci chodziło ale napisałam jak rozumiem i ciągle zachęcam do prób :)

      Usuń
    6. Nieważne, nie potrafię tego wytłumaczyć;-)
      A Twoje zachęty są bardzo przekonujące, naprawdę nabrałam ochoty do powrotu i to najlepiej teraz, zaraz;-)
      Poszukam sobie filmików na YT.

      Usuń
    7. Jak uda mi się Ciebie namówić to będę dumna z siebie :)) Polecam Ci filmiki Inspirello (sama się na nich uczyłam) albo Tutki tm (ta sama instruktorka i moja guru ;) )

      Usuń
    8. Tutki znam, nawet wciągnęłam do swoich zakładek na blogu:-)
      Zobaczymy, oby mi się tylko entuzjazm nie rozszedł po kościach...

      Usuń
  2. Takie koszyki są nie tylko oryginalne , własnoręcznie zrobione , ale i ładnie się prezentują :)
    Ja do tej pory lubię je pleść ...też rurki skręcam przy filmach..ha ha !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja po pierwszej fascynacji tematem, już do niego nie wróciłam. Ale skręconych rurek nie wyrzuciłam, więc jeszcze różnie może być;-)

      Usuń