Jako, że rok 2011 ustanowiony został Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie
pomyślałam, że poznanie biografii tej znakomitej uczonej będzie bardzo
na miejscu. Nie musiałam się szczególnie przekonywać do tego pomysłu, bo
biografie należą do mojego ulubionego gatunku książek.
Czytałam tylko wieczorami, przed zaśnięciem, bo w ciągu dnia niewiele
mam wolnego czasu i okazało się, że w ten sposób też da się czytać
książki (!). Wystarczyło 15 do 45 minut dziennie. Gorzej, że ta historia
kompletnie mnie rozbudzała i potem miałam trudności z uśnięciem:).
W tej fascynującej biografii, opierającej się na niedawno
ujawnionych archiwaliach, pasja i naukowa dociekliwość, triumf i sukces
przeplatają się z odrzuceniem, hipokryzją i dyskryminacją, której Maria
Skłodowska-Curie doświadczała zarówno jako kobieta, naukowiec, jak i
imigrantka z Polski. Książka nie tylko opisuje zdumiewającą karierę
naukową polskiej noblistki, lecz także jest wnikliwym portretem
psychologicznym. Ukazuje kobietę próbującą pogodzić swe pasje i pracę z
obowiązkami rodzinnymi. Nękana przez nawroty głębokiej depresji,
skrywająca swe uczucia i chłodna z pozoru nawet wobec córek, nie zawsze
była w stanie sprostać codzienności. Czytelnik poznaje także Marię jako
ukochaną żonę, przyjaciółkę i współpracowniczkę Piotra Curie, a po jego
śmierci ofiarę skandalu obyczajowego wywołanego romansem z Paulem
Langevinem.
Do noty wydawcy chciałabym dodać kilka własnych refleksji. Pierwsza,
która mi się nasunęła dotyczy nauki. Po raz kolejny przekonuję się, jak
bardzo fascynującą dziedziną może być fizyka, której, będąc w wieku
szkolnym, stanowczo nie lubiłam. A szkoda. Z wielu powodów. Między
innymi dlatego, że czytając książkę Barbary Goldsmith niewiele
rozumiałam z opisywanych doświadczeń, badań i odkryć. Na szczęście jest
ciocia Wiki(pedia), która cierpliwie i przystępnie rozjaśniała mi w
głowie co bardziej skomplikowane (dla mnie) zagadnienia:).
Z przedstawionych w biografii Marii Skłodowskiej-Curie postaci moją
szczególną uwagę (prócz bohaterki tytułowej, rzecz jasna) zwróciła
jeszcze jedna wyjątkowa kobieta-naukowiec, która jednak w swojej
działalności miała nieco mniej szczęścia od naszej wielkiej Rodaczki, a
mianowicie Lise Meitner. Ta austriacka fizyczka jądrowa (a prócz tego
wybitna chemiczka i matematyczka), nieco młodsza od naszej Marii, nigdy
nie miała wspierającego ją partnera, który przy każdej sposobności
podkreślałby znaczenie jej pracy w rozwoju nauki. Ponadto doświadczyła
ona podwójnej dyskryminacji - jako kobieta i jako Żydówka z pochodzenia.
Na mocy ustaw norymberskich odebrano jej prawo nauczania i publikowania
artykułów, a w końcu zmuszona została do opuszczenia swojego Instytutu i
wyemigrowania z Niemiec. To ona prawidłowo zinterpretowała i opisała
(po raz pierwszy używając terminu "rozszczepienie jądra atomowego)
doświadczenia Otto Hahna, który później dostał za to Nagrodę Nobla.
Wkład Lise Meitner całkowicie pominięto. Dopiero w 1992 roku niemieccy
fizycy, otrzymawszy najcięższy wówczas sztuczny pierwiastek, nazwali go
meitner (Mt) w hołdzie zapomnianej badaczce.
A jak już jesteśmy przy niedocenianych kobietach-naukowcach, to
przypomniała mi się historia Clary Haber (przeczytana już dawno temu tutaj)
- niemieckiej chemiczce, pierwszej kobiecie z tytułem doktorskim w
historii Uniwersytetu Wrocławskiego. I jej szczęście nie sprzyjało. A
przez "szczęście" w tym momencie rozumiem tylko jedno - wyrozumiały i
wspierający mąż-promotor naukowych ambicji i pracy żony. Clara poślubiła
utalentowanego chemika Fritza Habera, późniejszego laureata Nagrody
Nobla, który wprawdzie z wdzięcznością przyjął pomoc żony w swojej
pracy, ale, skupiony na własnej karierze, w żaden sposób nie wspierał
jej ambicji. Po urodzeniu dziecka Clara całkowicie zrezygnowała z pracy
naukowej i została przykładną niemiecką żoną i matką. Gdy Maria
Skłodowska-Curie wspólnie z mężem otrzymała swoją pierwszą Nagrodę
Nobla, Clara Haber tłumaczyła na angielski prace swojego męża i
wygłaszała wykłady w stowarzyszeniach kobiecych na temat znaczenia
chemii w gospodarstwie domowym. Popełniła samobójstwo w proteście
przeciwko pracy swojego męża (wyprodukował gaz, który zastosowano na
froncie I Wojny Światowej, w wyniku czego zginęło prawie 5 tyś.
żołnierzy francuskich, a drugie tyle zostało sparaliżowanych). Fritz
Haber po śmierci żony nadal angażował się w prace dla przemysłu
wojennego (m.in. opracował produkcję Cyklonu B wykorzystywanego przez
hitlerowców w komorach gazowych).
Ale wracając jeszcze do rodziny Marii Skłodowskiej-Curie. Nie była
ona tutaj jedyną wybitną kobietą. Jej starsza siostra - Bronisława, jako
jedna z trzech kobiet na tysiąc studentów skończyła medycynę na
paryskiej Sorbonie. Starsza córka - Irena - poszła w ślady matki i razem
ze swoim mężem została laureatką Nagrody Nobla z chemii (ich córka
Helena również z sukcesami zajmuje się fizyką jądrową). Młodsza córka -
Ewa - co prawda nie odziedziczyła zamiłowania do nauk ścisłych, była
jednak utalentowana artystycznie. Jako pianistka wielokrotnie
koncertowała we Francji i Belgii. Napisała pierwszą biografię swojej
sławnej matki, na podstawie której w Hollywood nakręcono film. Była
uznaną dziennikarką (nominowana do Nagrody Pulitzera za cykl reportaży
wojennych. Jako żona dyrektora UNICEF-u czynnie wspierała w pracy
swojego męża, jak również sama pracowała w tej organizacji. Z
zaangażowaniem działała na rzecz upowszechnienia równouprawnienia
kobiet.
Co znamienne, wszystkie opisane tu kobiety-naukowcy były
pacyfistkami. Swoje odkrycia pragnęły wykorzystać dla dobra ludzkości.
Nigdy nie współpracowały z przemysłem wojennym. Maria wraz ze swoją
córką Ireną w czasie I Wojny Światowej organizowała ruchome stacje
rentgenowskie (zwane "małymi Curie") używane w szpitalach polowych do
diagnozowania rannych, a po wojnie wspólnie pracowały nad
znormalizowaniem terapii radowych. Lise Meitner dzięki swojemu odkryciu
nazwana została "Matką bomby atomowej", a jednak z powodu swoich
przekonań odrzuciła amerykańskie propozycje pracy nad jej budową.
Te wybitne kobiety do dziś są inspiracją dla wielu z nas. I mnie, tak
samo jak Barbarę Goldsmith, nieustannie intryguje dlaczego niektóre z
ówczesnych kobiet tkwiły w okowach swojego otoczenia, podczas gdy innym
udało się pokonać stojące na drodze przeszkody? Dlaczego niektóre
kobiety dążyły do niezależności, podczas gdy pozostałe pragnęły podążać
wyznaczoną przez innych ścieżką? Jaki wpływ na ich aspiracje miały
rodzina i społeczeństwo? Jaką kobietą byłabym ja, gdybym urodziła się
sto lat wcześniej?
Komentarze
2011/02/03 18:10:56
Podoba mi się dawka wiedzy, którą
zaserwowałaś tym bardziej, że kwestie dekupażowe pochłaniają mnie
jeszcze ciągle na tyle, że prawie nic nie czytam i mam nieustające
wyrzuty sumienia a to jest "bezbolesna" dawka wiedzy w pigułce tym
bardziej mnie interesującej, że dawno temu czytałam książkę córki Marii
Curie-Skłodowskiej, która pisała o swojej matce właśnie i której
osobowość była nieprzeciętna podobnie jak nieprzeciętny umysł. Zapewne
nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, które stawiasz ponieważ jest
bardzo wiele czynników, które decydują o wyborach takie charakter,
środowisko, wsparcie o którym piszesz a nawet finanse,czy pozycja
społeczna rodziny, ale osobiście wydaje mi się, że silna osobowość
wszędzie zaznaczy swoje bytowanie bez względu na okoliczności, choć
potrzebny jest też odpowiedni splot wydarzeń albo talent zależy do
dziedziny. I żeby pozostawić trwałe ślady, którymi podążą inni lub inne
musi być spełnionych nie jeden lecz kilka warunków. Tak ja to widzę.
Pozdrawiam
Grażyna
Pozdrawiam
Grażyna
2011/02/03 20:13:57
No właśnie ta niesamowita siła mnie
fascynuje. A ponadto pasja i wiara w siebie, które mimo krytyki i
upokorzeń, zmuszają do działania, by wciąż konsekwentnie realizować
swoje cele. Te cechy zawsze najbardziej podziwiałam w ludziach.
2011/02/04 17:23:37
"Dlaczego niektóre kobiety dążyły do niezależności, podczas gdy pozostałe pragnęły podążać wyznaczoną przez innych ścieżką?"
A czy dzisiaj jest inaczej...? Może trochę inna ta niezależność i ta ścieżka, ale temat dalej aktualny jak najbardziej, moim zdaniem.
A czy dzisiaj jest inaczej...? Może trochę inna ta niezależność i ta ścieżka, ale temat dalej aktualny jak najbardziej, moim zdaniem.
2011/02/05 10:15:06
Masz rację Sowo, niby czasy są inne, a niektóre rzeczy pozostają po staremu.
W ciągu ostatnich stu lat zniknęło wiele obiektywnych problemów i dziś na pewno jest łatwiej, choćby dlatego, że mamy swobodny dostęp do wiedzy, a Konstytucja gwarantuje nam prawo do samookreślenia się i samorealizacji oraz zakazuje dyskryminacji. Prawo nam sprzyja, a biurokracja przeszkadza tylko trochę. Myślę, że w tej chwili największe przeszkody pozostały już tylko w nas samych. To nasze własne uprzedzenia, lęki i zahamowania powstrzymują nas przed wybraniem swojej własnej drogi. A także uprzedzenia, lęki i zahamowania osób z naszego otoczenia.
W ciągu ostatnich stu lat zniknęło wiele obiektywnych problemów i dziś na pewno jest łatwiej, choćby dlatego, że mamy swobodny dostęp do wiedzy, a Konstytucja gwarantuje nam prawo do samookreślenia się i samorealizacji oraz zakazuje dyskryminacji. Prawo nam sprzyja, a biurokracja przeszkadza tylko trochę. Myślę, że w tej chwili największe przeszkody pozostały już tylko w nas samych. To nasze własne uprzedzenia, lęki i zahamowania powstrzymują nas przed wybraniem swojej własnej drogi. A także uprzedzenia, lęki i zahamowania osób z naszego otoczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz