piątek, 19 listopada 2010

Małe, a cieszą

Szydełkowe bransoletki. Wydziergałam je, bo ubierając się ostatnio do pracy uznałam, że brakuje mi jakiegoś dodatku do mojego stroju. Czegoś, co będzie stanowiło harmonijne uzupełnienie szalika i opaski/chustki na włosach. Pomysł przyszedł mi akurat w samym środku pełnego pracy dnia. Ledwie mogłam się skupić na swoich obowiązkach. Moje myśli co rusz, zamiast pracą, zajęte były rozważaniem możliwych technik realizacji mojego pomysłu. Nareszcie wybiła szesnasta i mogłam pognać do domu, gdzie z zapałem przystąpiłam do pracy.

Dwa wieczory później, bardzo kontenta, stałam się radosną użytkowniczką takich oto bransoletek:



Przerabiałam z włóczek Anilux: grafitową, turkusową i jasnozieloną Dalią (zdjęcia nie oddają za dobrze rzeczywistych kolorów) szydełkiem nr 4. Zrobiłam na okrągło tunel, który niezbyt mocno wypchałam resztkami włóczek, zszyłam końce. Następnie, wzdłuż tunelu przeszyłam ściegiem maszynowym (to się chyba nazywa pikowanie) w dwóch miejscach, dzięki czemu bransoletka jest dość sztywna i nie traci formy.


Komentarze
2010/11/19 19:11:40
Śliczne :) Jaki zbieg okoliczności - też właśnie robię szydełkowe. Jako bazę przyjęłam takie wąskie metalowe obręcze, niby-bransoletki, które dopadłam w sh. Sądzę, że te też są zrobione "na czymś" ?
2010/11/19 20:51:39
Tak czułam, że coś nas łączy:)))))
Moje bransoletki nie mają bazy. To po prostu wypchane i przepikowane tunele. Zaskakujące dla mnie było, że okazały się dość sztywne, choć oczywiście można je złożyć na pół:). Zaletą takiego rozwiązania jest, że można je spokojnie prać.
Niecierpliwie czekam na Twoje bransoletki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz