czwartek, 25 listopada 2010

Święto Dziękczynienia

Bardzo podoba mi się to święto. Podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze: ze względu na swój uniwersalny charakter - Dzień Dziękczynienia może świętować każdy, niezależnie od narodowości i wyznawanej lub niewyznawanej religii. Po drugie: bliska jest mi idea refleksji i skupienia nad tym, co dobrego spotyka nas w życiu oraz właściwego doceniania tych doświadczeń. Pisałam już o tym wcześniej (i w tym miejscu chciałam dać link do odpowiedniego wpisu, jednak okazało się, że w moim blogu tytuły wpisów nie są linkowane, a ja nie mam pojęcia jak można to zmienić w CSS-ie; wspomnianą notkę można znaleźć w zakładce czerwiec 2010: "O rozjazdach, wdzięczności i afrykańskich upałach").

Dlatego właśnie dziś przyłączam się do świętujących Amerykanów, aby wyrazić wdzięczność za wszelkie dobro i pomyślność, jakich doświadczyłam w ciągu ostatniego roku. W szczególności wdzięczna jestem za moją Rodzinę, za najbliższych mi ludzi, za to, że są przy mnie i kochają mnie nawet wtedy, gdy jestem zła, chora, nieszczęśliwa i marudna. Dzięki nim wszystko jest prostsze, a ja czuję się bezpieczna i akceptowana. Dzięki temu, że są - i ja mam kogo kochać, mam kogo otaczać uwagą i mam komu upiec placka, lub usmażyć racuchy na niedzielne śniadanie. Jestem wdzięczna za to jesteśmy zdrowi i nie dotykają nas żadne większe nieszczęścia.

Dziękuję mojemu Mężowi za cierpliwość i wyrozumiałość, i za to, że jest stałym czytelnikiem mojego bloga. Jestem wdzięczna, że z mojej Córki rośnie pełna planów na przyszłość, inteligentna i piękna młoda kobieta. Dziękuję za Rodziców, którzy wciąż i bezwarunkowo otaczają mnie swoją uwagą i troską. Jestem wdzięczna mojemu Bratu i Bratowej, że mimo różnych problemów wciąż podejmują starania, by łączyły nas ciepłe, rodzinne stosunki. Cieszę się, że niedługo znów zostanę ciocią (nie mogę się już doczekać przyjścia na świat mojego najmłodszego bratanka!) i bardzo, ale to bardzo cieszę się na planowane wspólne wakacje z moimi starszymi bratankami.

Jestem wdzięczna za mój Dom, za mój własny kąt na tym świecie, ciepły i bezpieczny, w którego zaciszu mogę oddawać się swoim pasjom i, z pomocą internetu, poznawać wyjątkowych ludzi, uczyć się od nich i czerpać inspirację.

I wdzięczna jestem za swoją pracę, w której czuję się spełniona i doceniona, i w której dziś właśnie mamy wielką imprezę z okazji imienin Szefa.


Komentarze

2010/11/25 17:32:07
Nie jestem zwolenniczką "przeszczepiania" na nasz grunt obcych świąt. Jednak przy okazji tak zmieniłaś jego charakter, że właściwie powstało nowe, indywidualnie obchodzone święto ;) Może nie sama nazwa, lecz idea bardzo mi się podoba, bo w Polsce właściwie nie mamy radosnych świąt. Same rocznice na smutno, podniosłe, bez miejsca na radość dla zwykłego człowieka. Choć w tym roku 11 listopada były pierwsze jaskółki w postaci rozmaitych festynów, mam nadzieję, że to się rozpowszechni :) No i rocznica okrągła bitwy pod Grunwaldem - czemuż by tego nie powtarzać co roku ? Zatem w tym sensie popieram Twoją ideę świętowania Święta Dziękczynienia jak najbardziej :) Nawet codziennie :)

2010/11/26 09:43:58
W zasadzie ja też nie jestem zwolenniczką takich "przeszczepów", ale akurat idea i historia amerykańskiego Dnia Dziękczynienia bardzo do mnie przemawiają.
Masz rację, że brak u nas radosnych świąt. Mnie osobiście zaś brakuje radosnych świąt o charakterze świeckim. U nas nie dość, że każde święto ma charakter religijny (nawet Dzień Niepodległości i Święto Wojska Polskiego), to na dodatek polska religijność jest, moim zdaniem, wyjątkowo mało radosna, za to bardzo "nadęta".
Zgadzam się, że powinniśmy radośnie celebrować więcej szczęśliwych i pozytywnych wydarzeń z naszej historii. Ale do tego potrzeba chyba zmiany mentalności pojedynczych ludzi. Może kiedy przestaniemy skupiać się na swoich krzywdach i problemach, a zaczniemy zauważać i doceniać to, co dobrego nas spotyka, to przełoży się to również na postrzeganie naszej historii. Przecież nasza historia, to nie tylko zabory i zdławione powstania. Wygrana Bitwa pod Grunwaldem jest dobrym przykładem.
A zmianę mentalności zaczynam od siebie i swojej rodziny:)

2011/01/26 19:10:31
Też jestem za!
Za mało albo w ogóle nie doceniamy tego co mamy, za to uwielbiamy skupiać się nad tym co złe, co się nie udało i co nie działa. Lubimy(?) się zamartwiać i licytować komu gorzej na tym ziemskim padole.

A gdyby tak skupić się właśnie na tym za co jesteśmy wdzięczni: innym i sobie (również sobie!)...?
A gdyby posunąć się jeszcze dalej i prowadzić Dziennik Wdzięczności i codziennie zapisywać drobne, najdrobniejsze nawet powody do bycia wdzięcznym...?
Mogłoby się okazać, że po jakimś czasie nie ma kto narzekać;)

2011/01/27 08:55:59
Co wieczór przed zaśnięciem myślę sobie o kończącym się właśnie dniu, robię sobie taki mały bilans pozytywnych i negatywnych doświadczeń. Zawsze wychodzi na plus, choćby z tego powodu, że mogę spokojnie położyć się spać (odkąd przeczytałam Sołżenicyna, przestałam tę codzienną czynność traktować jako coś oczywistego).
Dziękuję Ci Sowo za Twoje bardzo miłe komentarze:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz