Właśnie zauważyłam, że od miesiąca nie pojawił się na moim blogu żaden wpis robótkowy. Ale to wcale nie dlatego, że nic nie robię. Robię! Ale jednych rzeczy nie potrafię dokończyć, innych nie potrafię sfotografować.
Wstyd się przyznać, ale wciąż nie rozpracowałam nowego aparatu. Wysiłek konieczny do zmierzenia się z nieznanym mnie odrzuca i przytłacza. Przytłacza tym bardziej im bardziej jest konieczny. A konieczny jest tym bardziej, im bliższy jest termin kolejnego zjazdu i realizacji zadań domowych. A im większy odczuwam dyskomfort z powodu ciągłego odkładania nieprzyjemnej konieczności, tym większa moja chęć wycofania się w rejony znane i lubiane, znaczy robótki. Albo pisanie.
Dlatego dziś kolejny wpis bez robótek, za to o fotografii, mający na celu z jednej strony oddalenie od siebie niemiłej konieczności, z drugiej zaś, poprzez obracanie się "w temacie" zmobilizowanie się do niej.
Jednym z naszych pierwszych zadań domowych było wykonanie autoportretu, w którym jak najlepiej mieliśmy wyrazić swoje JA.
Wielcy artyści często portretowali samych siebie (Wyspiański, van Gogh) chcąc w ten sposób dotrzeć do głębi swojej duszy, dać obraz istoty swego człowieczeństwa. Ponadto autoportret to niewątpliwie najlepszy sposób na szlifowanie własnych umiejętności:). Jeśli fotograf i model to jedno, to można założyć, że z każdej strony obiektywu równa jest determinacja i cierpliwość w osiągnięciu oczekiwanego rezultatu.
Być może. Jednak ja zielonego pojęcia nie miałam jak pogodzić obie te role.
Po pierwsze - jak ustawić parametry fotografii, jeśli warunki w kadrze różnią się z zależności od tego, czy jest w nim model, czy go nie ma??? Samo tło było ciemne, ale gdy w kadrze pojawiałam się ja, robiło się jaśniej, bo światło odbijało się od mojej twarzy. Będąc po drugiej stronie obiektywu nie miałam jednak możliwości sprawdzenia nowych warunków i skorygowania ustawień.
I dlatego twarz zawsze wychodziła mi prześwietlona.
Oczywiście nie ma tego złego - dzięki takiemu prześwietleniu nie znać tych wszystkich obwisów, zmarszczek i innych nieprzyjemnych wizualnie atrybutów mego oblicza;) Ale obiektywnie rzecz biorąc, jest to błąd.
Po drugie - jak złapać ostrość nie wiedząc gdzie dokładnie mierzy aparat? Niby zawsze starałam się być w centrum kadru, ale i tak większość zdjęć wychodziła nieostra.
Znów nie ma tego złego, ale to wciąż błąd jednak...
Po trzecie - to prawda, że to, co dobrze wygląda w lustrze, niekoniecznie będzie takie na zdjęciu. Trzy razy się przebierałam do tej sesji, a i tak nie jestem zupełnie zadowolona z efektu. Strój musi współgrać z tłem, a jednocześnie nie może odwracać uwagi od fotografowanej osoby. Poza tym, nie widząc siebie w kadrze, nie miałam pojęcia co w moim ubraniu źle wygląda. Sporo zdjęć musiałam odrzucić, bo nie widziałam, że np. zmarszczyła (podwinęła, zagięła, przekrzywiła) mi się tunika, lub otulacz wyglądał jakby mnie dusił, albo dla odmiany zanadto był rozchełstany... itp, itd...
Kompromisem wydały mi się zdjęcia w lustrze. Ale lustro mam na stałe umocowane w ścianie a więc zero możliwości kontrolowania tła. No i znów problem z ostrością. Niełatwo zrobić ostre zdjęcie w lustrze...
Po sześciu (!!!) godzinach fotograficznej harówki, mając świadomość, że efekty mojej pracy dość mocno odbiegają od tego, co sobie wyobrażałam, wybrałam do pokazania siedem (!!!) zdjęć, które bardziej pokazywały, że się starałam, niż wyrażały moje prawdziwe JA... No chyba, że JA to wieczna frustracja i niezadowolenie z niespełnionych oczekiwań... hmm, może i tak jest, ale wcale nie to chciałam pokazać!
Plus jedno zdjęcie, zrobione spontanicznie po pracy, na automacie - gdy wpadające przez okno popołudniowe słońce, rzucało na drzwi szafy wyjątkowo ostry cień:
Plus jedno zdjęcie, zrobione spontanicznie po pracy, na automacie - gdy wpadające przez okno popołudniowe słońce, rzucało na drzwi szafy wyjątkowo ostry cień:
I wiecie co? Wszystkim najbardziej podobało się właśnie to ostanie zdjęcie...
Podczas pracy nad swoim autoportretem korzystałam z poradnika na stronie Szerokiego Kadru oraz z podpowiedzi blogerek - Izy i Tynki.
mi się podoba też pierwsze :-D ta rezygnacja bijąca jako krynica :-D
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię!!
Rezygnacja tylko chwilowa, albo inaczej - cochwilowa;) Ogarniała mnie i już dawałam sobie spokój i zamykałam aparat, by po pięciu minutach wrócić i kombinować dalej....
UsuńBuziaki:)
a w ogóle to wszystkiego naj naj naj! :-) spóźnione ale wczoraj padłam na ryłko i jak juz padłam to się tylko poczołgałam zęby umyć :-* zatem dziś!
UsuńDziękuję!!!!:D
UsuńI mam nadzieję, że po nocy nabrałaś trochę sił:)
kocioł targowy, ale nakarmiona jestem po śląsku: do rozpęku ;-)
Usuńjeszcze jutro, a potem pół soboty w drugiej pracy i w niedzielę się może wyśpię nawet.
buziam!!!
od czegoś trzeba zacząć, prada? i dobrze wiemy, że początki bywaja trudne. tak, jak poprzedniczce, podoba mi sie pierwsza fotka, ale także ta z lustra jest świetna. A cień, to z kolei bardzo ciekawe ujęcie.
OdpowiedzUsuńAnka
Dziękuję:) Że też się nie da tych początków jakoś przeskoczyć, albo sobie przez sen przyswoić, albo się urodzić ze wszystkimi umiejętnościami...
UsuńMoim faworytem jest zdjęcie drugie i nie przeszkadza absolutnie, że jest prześwietlone:) Również to z aparatem mi się podoba, jesteś bardzo naturalna na nim:)
OdpowiedzUsuńCzytając opis Twoich kilkugodzinnych zmagań przypomniały mi się moje sprzed kilku miesięcy podczas kręcenia filmu na bloga. Byłam pewna, że to tylko usiąść i powiedzieć co mam powiedzieć i będzie ok. Ależ byłam naiwna;)
No właśnie, gdy się coś u kogoś widzi, to się wydaje, że prościzna, ale gdy się samemu spróbuje... no orka na ugorze po prostu.
UsuńDziękuję Sowo:)
Najlepsze zdjęcia to przedostatnie 2 w jednym i ciekawa jestem co tam robisz:)) a ja robię zdjęcia starym telefonem który ledwo zipie ale na razie jeszcze wychodzą choć muszę narobić ich zawsze całą furę żeby coś wybrać pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńTeż zawsze robię furę i też potem siedzę godzinami przy komputerze, wybieram i edytuję... strasznie to męczące. Naprawdę mam nadzieję, że z lustrzanką będzie łatwiej.
UsuńA na szydełku robiłam firaneczkę. Już zrobiłam, ale czeka na wykończenie:)
Jakbym miała wybierać, to zdjęcie nr.1 z przesłaniem ,,no i jestem w kropce,,.
OdpowiedzUsuńZdjęcie w lustrze wydaje się najbardziej naturalne, a to z cieniem najbardziej oryginalne.
No i masz w ten sposób wybrałam trzy zdjęcia.
Swoją drogą ciekawe co to za cudo dziubiesz tym szydłem.
Pozdrawiam cieplutko Dorota
Dziękuję Doroto! Spod szydła wyszła firaneczka:) Leży i czeka na pranie, krochmalenie, naciąganie... Już chyba ze trzy tygodnie... Strasznie mi się nie chce tego robić, zwłaszcza, że już inne projekty mnie pochłaniają:)
UsuńNa tych pierwszych zdjęciach wyglądasz jak szalona piętnastolatka:))))) Fajne fotki:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha, dzięki:D
UsuńAle fajne minki. Fotogeniczna jesteś bardzo.
OdpowiedzUsuńOstatnio w programie "Projekt Tyszka", słyszałam, żeby do portretu nie używać lampy. Albo spróbuj z osłoną na lampę. ale tego nie próbowałam.
Pozdrawiam
Ja w ogóle nie używam lampy. Mam statyw więc jeśli jest za ciemno, to po prostu wydłużam czas naświetlania.
UsuńA miny były dlatego, że na tyle zdjęć, co na siebie wypstrykałam, to już było nudno z "normalnym" wyrazem twarzy;)
Nic mądrego nie powiem w tym temacie. Nie na moje newy ustawanie aparatu, walę z automatu, aż furczy :D
OdpowiedzUsuńNa ogół mi też starczał automat, ale bywały momenty, gdy właśnie nie starczał, szczególnie w pomieszczeniach, i te momenty zdecydowały, żeby się przełamać:)
UsuńMasz rację, ja też się czuję ograniczona. Samą sobą, bo jakbym się uparła, to bym kombinowała, a tak to łażę gdzieś za światłem, plenerem, tłem i nie realizuję wszystkiego co mi we łbie zaświata, bo na te poszukiwania też nie mam czasu, ani chęci tak często.
UsuńCo jak co, ale te tła, to potrafisz wyłazić! Sądzę, że gdybyś mogła zrealizować wszystko co Ci zaświta w głowie, to dopiero by mi szczęka opadła:)
UsuńFajne te autoportrety. Rewelacyjne jest to ostanie. Te prześwietlone są też niezłe. Nie wiem co na nie powie Twój profesor, ale mnie się podobają
OdpowiedzUsuńPowiedział, że w porządku i zaliczył:) Dał też parę rad, jak uniknąć takiego prześwietlenia... Jeszcze będę próbować nowym aparatem, w końcu po to go kupiłam z pilotem:)
UsuńFajnie. Widzisz szkoła się przydaje. Na pewno wiele się nauczysz.
UsuńOstatnie rzeczywiście bardzo inne i bardzo ciekawe. Może czasami staramy się za bardzo, a trzeba wykorzystać to, co proste i oczywiste?
OdpowiedzUsuńPowodzenia w rozwijaniu zdolności! :)
Fotografię wyobrażam sobie właśnie, jako łapanie chwili, czyli czegoś co jest. Nie podoba mi się, gdy muszę sama coś do zdjęcia wykreować, zupełnie tego nie czuję...
UsuńNie jestem pewna, czy można się nauczyć czegoś, czego się nie czuje, ale mimo wszystko próbuję. Dziękuję!
Ostatnie faktycznie rewelacyjne! Życzę powodzenia i niegasnącego zapału w temacie fotografii :) Uściski!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Właśnie po to potrzebny mi był zorganizowany system nauki - żeby wykładowcy wciąż mi ten zapał podkręcali. I udaje im się to! Z każdym kolejnym zadaniem domowym, mam ochotę na więcej:)
UsuńFajne te autoportrety, ale ostatnie zdjęcie jest naprawdę świetne!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Właśnie się utwierdzam w przekonaniu, że im mniej zastanawiania się, tym fajniejsze zdjęcie:)
UsuńJuż dawno czytałam ten post, ale za cholerę nie mogę się wyrobić żeby coś skrobnąć. Otóż z pewnością wykorzystam Twoje wskazówki bardzo ciekawe zresztą do sesji i mnie tez najbardziej podoba się ostatnia fotka, co zresztą sprzyja teorii, że jak człowiek nie jest spięty to wszystko idzie lepiej. Pamiętam jak poszłam do fotografa z pięknie umytymi włosami i takie tam i powiedział, że nie wyszło a po odbiór poszłam z marszu i to jest najlepsza fotka jaka kiedykolwiek mi ktoś pstryknął. Ten luz we wszystkim jest zbawienny i oczywiście najłatwiej jest gadać na luzie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - spontanicznie wychodzi wiele rzeczy, może to też dlatego, że do takich spontanicznych działań nie ma oczekiwań... Muszę się luzu nauczyć. Choć mi strasznie o luz trudno, gdy robię coś na zadanie...
Usuń