Jako miłośniczka kobiecych historii nie mogłam przegapić tego filmu. Swego czasu wybierałam się nawet do kina na premierę, ale oczywiście wygoda zwyciężyła i postanowiłam poczekać aż film będzie dla mnie łatwiej dostępny. Nie trwało to wcale długo i już w niecały rok od premiery mogłam sobie kupić "Żelazną Damę" z gazetą, za całkiem przystępną cenę:)
Królów było wielu, Żelazna Dama tylko jedna. Meryl Streep w roli
Margaret Thatcher - prawdziwej damy w świecie zdominowanym przez
mężczyzn. Miała piskliwy głos, własny pogląd na każdy temat i niezwykły
tupet. Zanim stała się jedną z najbardziej wpływowych postaci
współczesnego świata, jej kapelusz i nieodłączne perły budziły
pobłażliwy uśmiech. Na naszych oczach z pyskatej Maggy rodzi się Żelazna
Dama, której czarna torebka do dziś jest symbolem rządów silnej ręki.
Reżyseria: Phyllida Lloyd
Scenariusz: Abi Morgan
Scenariusz: Abi Morgan
"Żelaznej Damy" byłam ciekawa nie tylko dlatego, że opowiada o jednej z najważniejszych kobiet ze
świata polityki ubiegłego wieku. Nie tylko dlatego, że w tej roli wystąpiła jedna z najwybitniejszych i przy okazji moich ulubionych aktorek, Meryl Streep. Również dlatego, że historię tę opowiadają kobiety: obraz wyreżyserowany jest przez Phyllidę Lloyd według scenariusza Abi Morgan. Bardzo byłam ciekawa, jak też one przedstawią widzom swoją bohaterkę...
Zrobiły to doskonale i w sposób, którego zupełnie się nie spodziewałam. Historię Żelaznej Damy poznajemy bowiem poprzez wspomnienia Margaret Thatcher - samotnej staruszki, borykającej się ze skutkami demencji, niepogodzonej ze śmiercią męża, bezradnej i nieco zagubionej w swojej rzeczywistości, a mimo to, wciąż jednak kobiety z ogromną klasą, niezachwianą pewnością i oratorskim talentem.
Pamiętam Margaret Thatcher z telewizyjnych wiadomości. Wyrosłam z jej wizerunkiem w świadomości. Była przywódcą Wielkiej Brytanii przez cały okres mojego dorastania i kształtowania się moich własnych przekonań. Już wówczas zauważyłam, że na swoim stanowisku jest wyjątkiem na skalę światową. Nie potrafiłam ocenić jej zdolności politycznych, ale imponowała mi jej siła i bezkompromisowość. Imponowało mi, że jest kobietą, z której opinią liczą się mężczyźni nie tylko w jej kraju, ale też całe rządy w innych państwach. A przecież wówczas nie wiedziałam, ani się nawet nie interesowałam tym, w jaki sposób ta wyjątkowa kobieta znalazła się na swoim miejscu. Dowiedziałam się tego dopiero z filmu i teraz jestem pod tym większym wrażeniem jej ogromnego sukcesu.
Córka skromnego sklepikarza, która podstaw ekonomii uczyła się pomagając ojcu, a zasad zrównoważonego budżetu podczas planowania domowych przychodów i wydatków, miała wystarczająco dużo odwagi i tupetu, by głośno mówić o swoich przekonaniach. Wiedziała, co chce osiągnąć i miała pewność swoich racji, dlatego nie przestraszyły, nie zawstydziły i nie zbiły jej z tropu, przytyki kolegów i politycznych przeciwników, którzy wykpiwali jej pochodzenie, piskliwy głos i śmieszne ubrania.
Jako polityk wzbudzała Margaret Thatcher skrajne emocje. Nie zależało jej na sympatii mas. Zawsze była wierna swoim przekonaniom i celom, i nie wahała się w podejmowaniu dla ich realizacji niepopularnych decyzji. Wiedziała, że osiąganie celów nie jest łatwe, że czasem wymaga ceny, którą nie wszyscy gotowi byli zapłacić. Ale ona była gotowa i tę gotowość chciała wymusić na całej Wielkiej Brytanii. Bo to tylko można szanować, z tego można być dumnym, co osiągnęło się i wywalczyło własnymi rękami, i własnym poświęceniem...
Trudno odmówić racji temu przekonaniu, które współcześnie stało się już niemal niewłaściwe... Nie wiem, w którym miejscu naszej ludzkiej historii, etos ciężkiej pracy i wyrzeczeń jako głównego źródła sukcesu, został zastąpiony postawą roszczeniową i filozofią typu "dostać jak najwięcej, za jak najmniej"... Dziś chcielibyśmy mieć wszystko i niczego nie poświęcać. Zjeść ciastko i mieć ciastko. Dziś nam się należy...
Ale ja w gruncie rzeczy, mentalnie należę jeszcze do poprzedniego pokolenia, dlatego, choć rozumiem, że można Margaret Thatcher nie lubić, nie popierać jej politycznych decyzji, to nie wyobrażam sobie, że można by jej nie cenić, jako człowieka. Za determinację i odwagę, z którymi co dzień stawała do walki o swoje cele. Za wierność ideom i łagodną akceptację konsekwencji swoich wyborów. Takiej odwagi i godności życzyłabym sobie i każdemu z nas, których starcia z rzeczywistością są może mniej spektakularne i mniejszy mają zasięg, ale dla nas samych, dla naszego życia, są nie mniej ważne.
Ja film widziałam już po za sezonem, że tak powiem, w krakowskim kinie takim niszowym (jeszcze kilka się tutaj ostało)- czyli takim, gdzie sala przypomina świetlice, a za to jest specyficzny klimat.
OdpowiedzUsuńFilm mnie zaskoczył własnie tym z jakiej perspektywy został pokazany. Dużo tu emocji, takich wewnętrznych zmagań Margaret. A Meryl Streep również uwielbiam :)
Meryl Streep ma niesamowitą zdolność "rozpływania się" w postaci, którą gra. Za to właśnie najbardziej ją lubię:) A sam film podobał mi się również dlatego, że nie jest laurką, nie ocenia, nie daje odpowiedzi... ani nie zmusza do tego nas, widzów.
Usuńmało oglądam z braku środków, ale jest to zdecydowanie jeden z filmów, które na pewno kiedyś obejrzę.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto.
Usuńpo Twojej recenzji to już na 100%! :-)
UsuńDzięki! To bardzo miłe:)
UsuńMam ten film na liście do zobaczenia koniecznie, niedługo prawdopodobnie do niego dotrę.
OdpowiedzUsuńMiłego seansu:) I bardzo jestem ciekawa Twojej opinii.
UsuńI znowu widzę, że nasze poglądy są bardzo zbliżone...
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do obejrzenia tego filmu, więc będę na niego polować. Ściskam
Powodzenia! Poluj, oglądaj i dziel się wrażeniami:)
Usuń...A mnie to się wydawało, że jak zwykle wlokę się w ogonie i nie piszę piszę tu o niczym, czego by już wszyscy przede mną nie obejrzeli;)
Totalnie zgadzam się z tym, co piszesz! I też pamiętam Żelazną Damę z telewizora. Podoba mi się sam termin "żelazna dama". No i też lubię poczytać o babach:D Dzielnych, ciekawych, inspirujących. W różnych dziedzinach życia. Jak dorwę film, obejrzę! :)
OdpowiedzUsuńHistorie o babach to moje ulubione:) Niejeden mężczyzna mógłby na nich skorzystać, gdyby nie pchał ich z lekceważeniem do wora pt. "literatura kobieca"... Choć prawda jest taka, że mężczyźni pewnie nie cierpią na brak inspiracji...
UsuńOjej, to ja się będę różnić w opinii, bo mnie ten film bardzo rozczarował.
OdpowiedzUsuńDla mnie zdecydowanie za mało w nim było tej Żelaznej Damy, za mało polityki, za to dużo chorej staruszki i chaosu.
Nastawiłam się na ucztę filmową, a poczułam jedynie znudzenie i rozczarowanie i to do tego stopnia, że nie dotrwałam do końca filmu.
Może za dużo oczekiwałam...?
Ja nie oczekiwałam zupełnie niczego. Przed seansem nie przeczytałam nawet ani jednej opinii, dlatego dla mnie to była całkowita niespodzianka, ale właśnie pozytywna. Prościej być Żelazną Damą, gdy się jest młodym i w pełni sił, ale pozostać nią, gdy zaczyna dokuczać starość... To było dla mnie najbardziej budujące. Przemowa Margaret do lekarza, albo podczas kolacji... To wciąż Żelazna Dama:)
UsuńFilmu nie widziałam, ale muszę obejrzeć. Twoja recenzja i fakt, że główna rolę gra Meryl Streep to już wystarczająca dla mnie zachęta-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa, gdy w zapowiedziach zobaczyłam Meryl Streep, to od razu poczułam, że w tej roli nie mogło być nikogo innego. Cieszę się, że zachęciłam:)
UsuńOczywiście nie widziałam filmu, ale pamiętam, że kiedy była u władzy miałam mieszane uczucia, bo raczej nie lubię bardzo twardych ludzi, jednak nie ma innej drogi w świecie polityki do osiągnięcia sukcesu. Mimo wszystko ja podziwiałam, że mimo, że jest kobietą tak świetnie sobie radzi z gangiem facetów. Pamiętam jak kapitalnie na skalę światową rozprawiła się ze swoimi górnikami niestety u nas nie ma mocnego na nich no i bitwa o Falklnady. Myślę, że Meryl Streep to świetny wybór do tej roli, ale czy ona nie jest zawsze świetnym wyborem. Kolejna ikona no i ta cała reszta babek. Obejrzę oczywiście gdzieś, kiedyś pomiędzy jednym pudełkiem a drugim.
OdpowiedzUsuńCzytałam o tym konflikcie z górnikami - to był prawdziwy, polityczny majstersztyk! A na Discovery oglądałam program na temat wojny o Falklandy... Niesamowite jest to, że z perspektywy czasu decyzje MT wydają się takie właściwe, ale w momencie gdy je podejmowała nie miała jakiegoś wielkiego poparcia, a jednak zaryzykowała... Wbrew opinii doradców, sojuszników i sporej części społeczeństwa... I odniosła sukces. A gdyby cokolwiek poszło inaczej...
Usuń