Tematem wczorajszych zajęć w szkole fotograficznej była technika szlachetna, potocznie zwana "gumą". Polega ona na wywoływaniu obrazu, na odpowiednio spreparowanym papierze, przy wykorzystaniu światłoczułych właściwości mieszanki gumy arabskiej i dwuchromianu potasu.
Metoda nie jest trudna i daje niesamowicie artystyczne efekty, ale nie wzbudziła we mnie wielkiego entuzjazmu. Jest czasochłonna, pracochłonna i wykorzystuje się w niej trujące, trudno dostępne, substancje...
Ale cóż - pan zadał, uczeń musi wykonać:) Mimo niechęci i wszelkich trudności odrobiłam pracę domową - kupiłam papier akwarelowy, pomalowałam go według zaleceń roztworem z żelatyny (cztery razy), zakonserwowałam kąpielą w formalinie, wysuszyłam... Starannie opracowałam zdjęcia, które w technice gumy chciałam wywołać, przerobiłam je w negatywy i wydrukowałam na specjalnej folii do rzutnika...
W sobotę w pełnej gotowości i umiarkowanej ciekawości stawiłam się na zajęciach, gdzie nastąpił ciąg dalszy prac. Przygotowane w domach papiery musieliśmy, w półmroku, pomalować roztworem gumy arabskiej, dwuchromianu potasu i dodatku czarnego pigmentu. Następnie wysuszyć. Następnie zszywaczem biurowym połączyć z negatywem. Następnie umocować za szybą (antyramy świetnie się sprawdziły) i osłonięte przed światłem, znieść dwa piętra niżej, na szkolny plac, gdzie miały naświetlać się na słońcu. Naświetlanie trwało w zależności od mocy słońca 15-30 min i wyglądało tak:
Następnie naświetlone papiery płukaliśmy w wodzie, delikatnie usuwając pędzelkiem odchodzącą warstewkę gumy....
pod którą ukazywał się obraz:
Ten powyżej jest dość jasny, ale to jeszcze nie koniec procesu. Po wyschnięciu papieru,
kładzie się kolejną warstwę gumy z pigmentem (może być innego koloru, wtedy uzyskuje się efekt kolorowej fotografii),
znów spina z negatywem (trzeba go złożyć idealnie równo, tak jak za
pierwszym razem, inaczej obraz wyjdzie rozmazany), znów naświetla,
płucze.... itd. Ilość takich cykli i użytych kolorów jest dowolna. Działając w tej technice każda kolejna odbitka jest
całkowicie unikalna.
Wszyscy byli niezwykle ciekawi, co też na ich papierach się wyświetli...
Przyznaję, że gdy zobaczyłam efekty u innych, poczułam się podekscytowana:) Ale gdy spłukałam gumę na swoich kartkach, mym oczom ukazała się dupa kartka blada....
Nic się nie odbiło!
Albo marnie przygotowałam sobie papier, albo moje negatywy były za jasne, albo guma była kiepskiej jakości, albo w roztworze za mało było pigmentu.... Nie wiadomo. Ale jakoś nie znalazłam w sobie pasji, by szukać przyczyny i próbować innych rozwiązań. Po drugim, nieudanym naświetlaniu, swoją przygodę z gumą uznałam za skończoną.
Ale niektórym w grupie się udało. I to jeszcze jak! Na przykład taka praca koleżanki:
Normalnie wbijają w podłogę! Nic tylko oprawiać i wieszać na ścianie. Tym bardziej żałuję, że mi się nie udało... Takie miałam fajne negatywy....
Ale cóż - mówi się trudno i żyje dalej;) Na pociechę mam zaliczony pastisz:).
Fridę już na blogu pokazywałam. W ostatnich dniach zrobiłam jeszcze Van Gogha - w tej roli mój niezawodny mąż, który godnie zniósł przebranie i mój niepohamowany atak śmiechu na jego widok:). W atmosferze ogólnej wesołości powstał "Autoportret z obciętym uchem":
Obie prace zaliczone bez żadnych zastrzeżeń. Bardzo mi tego było trzeba po gumowej porażce.
Podbudowana dobrą opinią i zmotywowana wspaniałą pogodą, ruszyłam po szkole na fotopolowanie, o którego efektach niebawem:)
a taka byłam ciekawa które zdjęcia wybrałaś do tej techniki z gumą! Dobrze, ze mąż Ci pomaga i pozuje w takich strojach. Mojego na pewno bym nie namówiła na takie zdjęcia.
OdpowiedzUsuńGratuluje zaliczenia.
Anka
Oj tak, na męża zawsze mogę liczyć:) Co prawda na pozowanie nie ogarnia go jakiś szczególny entuzjazm, ale na pewno cierpliwości nie można mu odmówić:)
UsuńDo techniki z gumą wybrałam same portrety, poprzerabiałam je dość mocno w Photoshopie, żeby ciekawiej wyglądały... Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by je dać do wywołania u fotografa:)
Bardzo dziękuję!
bombowy portret Małżonka w przebraniu! :-D serdecznie pozdrowić prosz :-D
OdpowiedzUsuńgumą się nie przejmuj, nie udało się tym razem, uda się następnym! :-)
uściski!
Nie będzie następnego razu! Nie to, żebym się łatwo zrażała; po prostu to nie moja dziedzina fotografii - za dużo babrania, i jeszcze te substancje trujące...
UsuńMąż pozdrowiony i dziękuje:)
Ściskam też:)
W życiu nie podejrzewałam, że technika z gumą to tak złożony proces! Oj to dla cierpliwych... Nie przejmuj się. Mąż za to Ci się udał! Genialny efekt!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
dominika
Ogólnie cierpliwości i zacięcia mi nie brakuje, ale do gumy jednak brakło... Takie rękodzieło, to jednak nie moja bajka, choć przyznaję, że oglądane prace zrobiły na mnie kolosalne wrażenie...
UsuńMąż faktycznie udany, zawsze mogę na niego liczyć:)
Dziękuję!
I mąż się zgodził. Mój by się nie przebrał. Podziwiam bardzo.
OdpowiedzUsuńUczysz się nowych technik i bardzo dobrze. Efekty są ciekawe. Dobrze, że sie nie załamałaś niepowodzeniem. Tak bywa. Człowiek sie uczy na błędach. Pozdrawiam
Bardzo dziękuję:) Wiadomo - raz na wozie, raz pod wozem, nie ma co się załamywać:) Na gumie poległam, ale są inne fajne rzeczy, które mogę robić. I zawsze mogę liczyć na męża, to też bardzo pomaga:)
UsuńPierwszy raz usłyszałam o szlachetnej technice - ciekawy proces powstawania takiego obrazu.
OdpowiedzUsuńA "reprodukcja" Van Gogha nader udana! Gratulacje dla modela i autorki!
Serdecznie pozdrawiam:))
Bardzo dziękujemy!
UsuńSzkoda, że Ci się nie udało. Słyszałam o tej technice, ale nigdy nie myślałam, że to takie skomplikowane.
OdpowiedzUsuńPortret za to wyszedł wyśmienicie Vincent jak malowane! :)
Ja wcześniej zupełnie byłam nieświadoma takiego rodzaju fotografii; dzięki szkole poznaję dużo nowego:) Niekoniecznie z sukcesem, jak widać... Jenak na tle porażki z gumą, tym bardziej cieszy mnie sukces Vincenta i Fridy:) Jeśli chodzi o gatunki fotograficzne, to fotografia kreacyjna staje mi się najbliższa.
UsuńBardzo dziękuję!
Następnym razem na pewno się uda pozyskać obraz tą jak dla mnie zbyt pracochłonną techniką
OdpowiedzUsuńZa to mąż w roli modela sprawdził się świetnie. Mój ślubny niechętnie zgodziłby się na jakąkolwiek sesję zdjęciową.
Gratuluję zaliczenia poprzedniego tematu.
Wiosennie pozdrawiam Dorota
Nie sądzę, bym się jeszcze kiedykolwiek skusiła na następny raz;) Dla mnie też zbyt skomplikowana technika... i jeszcze to papranie się w chemii... Nieeee. Zwłaszcza, że tyle jest czystszych metod tworzenia ciekawych zdjęć, np. Photoshop;D
UsuńBardzo dziękuję, w imieniu męża również!
Fotogeniczny facet, pozdrawiam...oraz.....gratuluję :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję!
Usuńwow! ale fajne prace powstały! szkoda, że Twoja nie wyszła :( ale za to pastisz super!
OdpowiedzUsuńNo szkoda... Nie cierpię, gdy mi coś nie wychodzi!
UsuńAle za to sukces po porażce tym lepiej smakuje:)
Bardzo dziękuję!
Zajęcia ciekawe. Ogólnie tam musi być fajnie. Zajęcia w plenerze super. Mnie w tym roku brakuje szkoły. Przez te 3 lata to sie przyzwyczaiłam. Może od września coś ruszy u nas ciekawego. O tej technice tylko cos kiedyś czytałam, ale nigdy sama nie robiłam. Prace Twoich kolegów wyszły świetnie. Nie przejmuj się, że Tobie się nie udało. Ważne, że próbowałaś i poznałaś nową technikę. Drugie zadanie za to Ci wyszło super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTa szkoła, to była świetna decyzja, zajęcia są naprawdę ciekawe, a fotografia wkręca mnie coraz bardziej. Już nie tylko o to mi chodzi, by robić ładne zdjęcia. To zasługa naszego prowadzącego, który bardziej nastawia nas na fotografię, jako formę sztuki. Bardzo dziękuję za wsparcie i mam nadzieję, że od września i Tobie uda się zacząć:)
UsuńBardzo ciekawych rzeczy nauczysz się na tym kierunku:))
OdpowiedzUsuńPrawda! I to mnie bardzo cieszy:)
UsuńSuper, że przybliżasz nam fotograficzne techniki. Dla mnie kompletnie obce. Acz ciekawe. I uczę się i oko cieszę ;) Moim faworytem oprócz Twojego osobistego Van Gogha rzecz jasna, jest zdjęcie starego wozu, w gumowej technice. Wieszałabym <3
OdpowiedzUsuńMercedes jest the benz, znaczy best!
UsuńDziękuję:)
Ale.......to skomplikowany proces. Nie dziwę się, że nie udany efekt może nie zachęcać do podobnych kroków choć samochód jest po prostu super. Czy w dzisiejszych czasach cyfrowych są chętni żeby się bawić tak pracochłonnymi i skomplikowanymi technikami? Małżonek świetnie się prezentuje mimo, że chyba mu się chce śmiać ze swojej nowej roli to nutka smutku i nostalgii w twarzy powoduje, że pasuje jak ulał.
OdpowiedzUsuńTakie techniki to chyba tylko dla artystów:) Widziałam w sieci, są tacy, którzy tylko tą metodą tworzą. A nasz nauczyciel, to też artysta, więc nic dziwnego, że nam takie zajęcia organizuje... Bywa frustrująco, ale przy tym interesująco i kreatywnie:)
UsuńMężowi trudno było zachować powagę, gdy fotograf płakał ze śmiechu:) Dałam to ujęcie do kolażu, bo choć nie oddaje do końca oryginału, to pokazuje nastrój, w jakim je robiliśmy, a to moim zdaniem bardzo cenna właściwość:) Dzięki!
Ależ masz dzięki tej szkole dużo fajnej zabawy! W dodatku rodzinnej, co jeszcze cenniejsze:)
OdpowiedzUsuńPortret bomba!
Z takich sesji mam przeogromną frajdę:) Dzięki za uznanie:)
Usuń