...czyli liczącą 900 stron kontynuację Filarów Ziemi Kena Folletta, czytałam ponad miesiąc. Niech jednak nikt nie waży się wysunąć z tego wniosku, że książka jest kiepska. Wprost przeciwnie! Moim zdaniem jest nawet lepsza od pierwszego tomu. To tylko ja, w bezliku innych ważnych zajęć, dawkowałam sobie przyjemność czytania małymi odcinkami i jak dziecko cieszyłam się każdego wieczoru, mogąc wrócić do swojej ulubionej historii:)
Akcja "Świata bez końca" - kontynuacji najsłynniejszej książki Kena
Folleta "Filary Ziemi" - zaczyna się 200 lat później, w roku 1327.
Spotykamy tu potomków Jacka i Toma, bohaterów tamtej sagi. Na tle
barwnej panoramy średniowiecza w okresie wielkich przemian i
dziesiątkującej społeczeństwo zarazy toczy się epicka opowieść o walce o
władzę, pieniądze i wpływy, o tajemnicach i zbrodniach, o nauce
burzącej fundamenty wiary, w której ludzkie emocje - miłość, nienawiść,
pragnienie zemsty - odgrywają wiodącą rolę. "Świat bez końca" to
niewątpliwie najbardziej wyczekiwana kontynuacja wcześniejszej powieści,
jaka ukazała się w okresie ostatnich lat.
Głównych bohaterów "Świata bez końca" poznajemy w momencie, gdy oni sami, jako dzieci, poznają się ze sobą. To spotkanie będzie jakby zapowiedzią tego, jak w przyszłości ułożą się ich losy i wzajemne relacje. Na kolejnych kartach odkrywamy ich dalsze, pełne przygód i dramatycznych zwrotów, dzieje, które toczą się na tle ważych wydarzeń tamtych czasów: wojny z Francją oraz wybuchu, a później cyklicznych nawrotów zarazy, którą historia nazwała później Czarną Śmiercią.
Aż do 850-tej strony zatapiałam się w lekturze z największą przyjemnością. Podobało mi się wszystko. Nie mogłam przestać zachwycać się wnikliwością autora i jego ogromną znajomością tematu, dzięki którym udało mu się w tak wiarygodny sposób nakreślić średniowieczne realia. W porównaniu z "Filarami Ziemi", w tej powieści więcej jest wyrazistych i bardziej złożonych postaci. Więcej wątków, które zaskakująco splatają się za sobą. Więcej wydarzeń. Podobał mi się język i styl narracji. Nie czułam znużenia fachową terminologią techniczną. Wszystko było doskonale wyważone i wymyślone.
Niechętnie muszę jednak przyznać, że wśród tych wszystkich zachwytów, znalazło się jedno niebagatelne rozczarowanie. Niebagatelne, bo dotyczy zakończenia. Moim zdaniem jest ono za mało spektakularne. Na pewno dobre, bo nie cukierkowo-bajkowe, ale jednak nie daje tak żywej satysfakcji, jak to miało miejsce w przypadku "Filarów Ziemi"...
Niech to jednak nie zniechęci Was do sięgnięcia po tę książkę. Ani to, ani jej gabaryty;). Bo jest to jedna z najlepszych powieści, jakie w życiu przeczytałam!
Oczywiście na motywach tej sagi Folletta, również powstal serial. Ale nauczona doświadczeniem, tym razem, nim go obejrzę, dam sobie więcej czasu na ochłonięcie po wrażeniach z lektury.
Filary ziemi właśnie lecą w tv i serial bardzo przypadł mi do gustu:) Książki jeszcze nie czytałam ale Twój post mnie zaciekawił i w tygodniu odwiedzę bibliotekę:) I pewnie wypożyczę obie części na raz a z tej serii są tylko 2 części?:) Miłego weekendu:)
OdpowiedzUsuńMoja Mama właśnie ten serial ogląda i też jej się podoba. Ale książkę i tak polecam, bo lepsza!
UsuńW serii o Kingsbridge są tylko te dwie ksiażki: Filary Ziemi (ja miałam egzemplarz w trzech tomach, ale wiem, że jest też grubaśna wersja jednotomowa) i Świat bez końca. Generalnie łączy je tylko miejsce akcji i nawiązanie, że bohaterowie drugiej są potomkami tych z części pierwszej. Śmiało można czytać osobno. Ale czytane po kolei na pewno zrobią lepsze wrażenie.
Bardzo zachęcająca recenzja:) w końcu muszę sięgnąć po te tomiska - osobiście takie uwielbiam - im więcej stron tym lepiej:)
OdpowiedzUsuńTakie tomiszcza czyta się jak serial, zwłaszcza, że akcja toczy się na przestrzeni wielu dziesięcioleci. Też bardzo lubię:-)
UsuńFilarów ziemi niestety nie skończyłam, sama nie wiem czemu. Pewnie wrócę do czytania.
OdpowiedzUsuńPolecam, bo zakończenie jest przepyszne!
UsuńReniu - dziękuję, że napisałaś, przepraszam za niedopatrzenie, już wysyłam maile (będą dwa).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Asia
Dzięki!
Usuńwidziałam niektóre odcinki filmu, i bardzo mi się podobały
OdpowiedzUsuńmoże się skuszę :-)
Skuś się na ksiażkę raczej, jest sporo lepsza:-)
Usuńo tak 900 stron! mniam mniam :D
OdpowiedzUsuńuściskuję Kochana!
Noooo, pychota była:-)
UsuńWiem, że serial a powieść to zupełnie odmienne punkty odniesienia, ale... po obejrzeniu ekranizacji "Filarów ziemi" absolutnie nie mam ochoty na jakiekolwiek inne pozycje tego autora. Irytujący (i nijaki) główny bohater sprawił, że ledwie dotrwałam do ostatniego odcinka... a szkoda, bo mam wielką słabość do wszelkich produkcji/dzieł literackich związanych z historią, nawet tą fikcyjną :)
OdpowiedzUsuńNie jestem obiektywna w ocenie filmu, bo uważam, że niewiele ma wspólnego z książką więc mogę się tylko zgodzić - film jest do bani! Jednocześnie zachęcam do książki. Po Filarach Ziemi Ken Follett stał się moim ulubionym autorem powieści przygodowych:-)
UsuńZachęcająca recenzja;-jak będę oddawać to co czytam obecnie popytam w swojej bibliotece o tą pozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dorota
Popytaj koniecznie, powieść zapewnia fantastyczne wrażenia:-)
UsuńSporo przeczytałam książek K.Folletta, a tego akurat nie.Dzięki za polecenie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW takim razie super powieści Folletta jeszcze przed Tobą:) Aż Ci zazdroszcze...
UsuńKsiążki czytałam, trudno tak mi do końca sprecyzować, która część jest lepsza, chociażby z uwagi na inne czasy historyczne opisywane przez autora. Nawet nie wiedziałam, że serial leci w tv.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Czasy mimo wszystko dość podobne - wciąż średniowiecze, ale w drugiej części czuć już nadchodzący wiatr Odrodzenia:) No i druga część moim zdaniem bardziej dynamiczna. Na serial muszę dać sobie trochę więcej czasu, choć przyznaję, że bardzo go jestem ciekawa.
UsuńMam spisaną tą pozycję i choć gadałam z mężem, bo sporo czytał Folleta to nie czytał tej książki....może on jak dziecko we mgle nie wie co jest najlepsze. Ja ostatnio pięć srok za ogon łapię i z niczym się nie wyrabiam, bo miesiąc minął i biblioteka czeka na oddanie.
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie! Przez to niewyrabianie się żyję jak w zegarku, aż się mąż ze mnie śmieje, czy ja mam jakąś dniową rozpiskę, że sie nie gubię w tych swoich wszystkich zajęciach;-)
UsuńA Follett w bibliotece nie ucieknie:-)