Ten tytuł po raz pierwszy przeczytałam u Hrabiny. Jej wrażenia były tak zachęcające, że od razu postanowiłam przyjrzeć się bliżej tej pozycji. Im więcej czytałam o książce, tym bardziej byłam zaintrygowana. Na plus działała nie tylko magiczna fabuła, ale przede wszystkim miejsce akcji.
Alaska zawsze mnie fascynowała, choć zupełnie nie wiem dlaczego, przecież nie znoszę zimna. Może to za sprawą serialu "Przystanek Alaska", który dawno temu był jednym z moich najulubieńszych? Ta kraina wydaje mi się miejscem, gdzie wszystko się może zdarzyć, a w surowym klimacie ludzkie charaktery zdają się być szlachetniejsze. Wartości takie jak przyjaźń, solidarność, bezinteresowność nabierają tu prawdziwego znaczenia. Alaska przyciąga ludzi nieprzeciętnych, poszukiwaczy przygód, awanturników, pionierów, jednostki poranione i szukające nowego początku... W mieszkaniu na Alasce odbija się pragnienie prostego życia w zgodzie z naturą, jak to pokazał, na przykład, Sean Penn w swoim głośnym filmie "Wszystko za życie", który swego czasu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ale jest też Alaska wyzwaniem. Budzi chęć zmierzenia się, sprawdzenia, przekroczenia swoich barier. Surowym warunkom tej krainy uległ też nasz podróżnik Marek Klonowski, który w 2005 r. samotnie zdobył najwyższy alaskański szczyt - McKinley.
Nie lubię podróżować w rzeczywistości, tym bardziej cenię książki, które mi to umożliwiają, a "Dziecko śniegu", to jedna z najpiękniejszych podróży, jaką udało mi się odbyć podczas czytania:
Baśniowa opowieść o miłości i pragnieniu szczęścia w tajemniczym klimacie mroźnej Alaski.
Jack i Mabel po tragicznych przeżyciach przeprowadzili się na Alaskę. Pragnęli znaleźć się jak najdalej od ludzi, zacząć życie od nowa. Pewnego popołudnia, w niespodziewanym przypływie radości spontanicznie lepią figurkę ze śniegu, a rano spostrzegają, że ktoś zabrał czapkę i szalik, którymi była ozdobiona. Dookoła ich domu znajdują ślady stóp...
To ciepła, spokojna opowieść, która mimo śnieżnego krajobrazu rozgrzewa serce. Historia wielkiej miłości – rodziców do dziecka, kobiety i mężczyzny – odkrywania na nowo uczucia, które zagubiło się gdzieś po drodze w niewypowiedzianym żalu i bólu, w codzienności.
Eowyn Ivey oparła swoją powieść na rosyjskiej baśni Snegurochka (Śnieżynka) opowiadającej o bezdzietnym małżeństwie, które ulepiło figurkę dziewczynki ze śniegu. Postać ożyła i przyniosła ze sobą wiele szczęścia, jednak podczas wycieczki do lasu dziewczynka podeszła zbyt blisko ognia…
Jack i Mabel po tragicznych przeżyciach przeprowadzili się na Alaskę. Pragnęli znaleźć się jak najdalej od ludzi, zacząć życie od nowa. Pewnego popołudnia, w niespodziewanym przypływie radości spontanicznie lepią figurkę ze śniegu, a rano spostrzegają, że ktoś zabrał czapkę i szalik, którymi była ozdobiona. Dookoła ich domu znajdują ślady stóp...
To ciepła, spokojna opowieść, która mimo śnieżnego krajobrazu rozgrzewa serce. Historia wielkiej miłości – rodziców do dziecka, kobiety i mężczyzny – odkrywania na nowo uczucia, które zagubiło się gdzieś po drodze w niewypowiedzianym żalu i bólu, w codzienności.
Eowyn Ivey oparła swoją powieść na rosyjskiej baśni Snegurochka (Śnieżynka) opowiadającej o bezdzietnym małżeństwie, które ulepiło figurkę dziewczynki ze śniegu. Postać ożyła i przyniosła ze sobą wiele szczęścia, jednak podczas wycieczki do lasu dziewczynka podeszła zbyt blisko ognia…
Chyba nie chcę do tego już nic dodawać... Książka jest naprawdę magiczna. Wzruszająca. Relaksująca. Czyta się ją łagodnie i szybko. Nieważne czy opisane wydarzenia są prawdziwe, czy choćby prawdopodobne. Nie zawsze trzeba szukać wyjaśnienia i próbować zrozumieć, czasem wystarczy zwyczajnie uwierzyć, zaakceptować i cieszyć się tym, co niespodziewanie przynosi życie. Bo są takie miejsca na Ziemi i w czasie, gdzie wszystko jest możliwe...
O autorce:
Eowyn Ivey wychowała się na Alasce. Mieszka tam wraz z mężem i dwiema córkami. "Dziecko śniegu" to jej debiutancka powieść, za którą autorka otrzymała nominację do nagrody Pulitzera, nagrodę 2013 Indies Choice w kategorii powieść debiutancka, 2012 UK National Book Award w kategorii Autor Roku oraz 2013 Pacific Northwest Booksellers Award. (źródło)
Eowyn Ivey wychowała się na Alasce. Mieszka tam wraz z mężem i dwiema córkami. "Dziecko śniegu" to jej debiutancka powieść, za którą autorka otrzymała nominację do nagrody Pulitzera, nagrodę 2013 Indies Choice w kategorii powieść debiutancka, 2012 UK National Book Award w kategorii Autor Roku oraz 2013 Pacific Northwest Booksellers Award. (źródło)
Cieszę się, że książka się spodobała. A wiesz, że gdzieś w swoich zbiorach w PL mam książkę "Wszystko za życie". Kupiłam ją jako studentka, przypadkowo, na tzw. "koszykach" w Wa-wie; to taka wielka hala z książkami, które niektórzy kupowali na metry - z potrzeby zapełnienia półek łądnymi grzbietami :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że była taka książka. Już nadrobiłam zaległości na "Lubimy czytać"... Ale oceny to marne zebrała... podobno film sporo lepszy. Wobec tego cieszę się, że zaczęłam od filmu, a książkę pewnie i tak przeczytam z ciekawości, już sprawdziłam, że jest w naszej bibliotece:-)
Usuńwydaje mi się, że odbiór "Wszystko za życie" zależy od tego, w jakim momencie życia jesteś, co akurat w twoim życiu się dzieje, itp. całokształt, który powoduje, że zawarte w tekście myśli utożsamiasz w jakiś spoósb z sobą.
Usuńtrudno powiedzieć, że książka mnie zauroczyła, ale na pewno odbiła pewien ślad w moim życiu. Ja z kolei nie wiedziałam o filmie :) nadrobię.
to jeszcze raz ja :)
UsuńTo, co mam np. zanotowane z książki "Wszystko...":
"Samotny szlak jest najlepszy... Nigdy nie przestanę wędrować. A kiedy przyjdzie pora umierać, znajdę najdziksze, najbardziej samotne i odosobnione miejsce."
Ja byłąm -i w jakimś stopniu nadal jestem - soliterem, stąd ta książka podobałą mi się i przeczytałam ją od deski do deski, nie mając pojęcia, że kiedyś powstanie film.
Jeśli jakaś książka mnie intryguje, to ją czytam nawet wbrew niepochlebnym opiniom:-) I jak najbardziej zgadzam się z tym, że obiór książki bardzo zależy od sytuacji życiowej czytającego. Poza tym, chyba dlatego, że jestem introwertczką, zawsze mocno do mnie przemawiały takie "samotne" historie, więc książka naprawdę ma szansę mi się spodobać:-)
UsuńDzięki za polecenie Tobie i Hrabinie. Przystanek Alaska to też mój ulubiony serial z przed lat ;)
OdpowiedzUsuńAlaska nabrała dzięki niemu niesamowitego klimatu, prawda?
UsuńBrzmi zachęcająco. Jeśli się na nią natknę, z pewnością nie wzgardzę :)
OdpowiedzUsuńLubię daleką północ. Lubiłabym zimę, gdyby dzień nie był taki krótki. To moje największe zastrzeżenie.
No tak, długotrwałe ciemności potrafią dać w kość... Ale są specjalne lampy. A gdybym nie musiała wychodzić z domu, to nawet z zimnem mogłabym sobie poradzić... Nawet nasza zima mniej by mi doskwierała, gdyby nie konieczność chodzenia do pracy... Ciepłe kaloryfery, gorąca herbata, koc, włóczki... mogłoby być całkiem przyjemnie:-)
UsuńKsiążka ta leży u nas na regale od roku - zawsze mijam ją z nadzieją, że kiedyś sięgnę po nią i przeczytam. Brak czasu totalnie odciągnął mnie od czytania książek nawet tych z biblioteki, a wypożyczyłam dość sporo, jak zawsze. Świat baśniowy zawsze będzie dla mnie światem magicznym, odrywającym od realiów tego świata. Tak jakbym chciała wrócić do lat dziecięcych, gdzie wszystko było proste, szczęśliwe, bezpieczne... Zapewne przeczytam tę książkę!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Bardzo polecam, szczególnie w chłodne wieczory, bo książka naprawdę rozgrzewa:-)
UsuńJak napisałaś o Alasce, to też mi się zaraz skojarzyło z "Przystankiem Alaska":D Bardzo zachęcająco opisałaś tą książkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) W Przystanku Alaska też się niewytłumaczlane rzeczy przytrafiały... To musi być taki klimat:-)
UsuńCiekawie może być przeżycie z tą książką i od razu nasunęła mi się podróżnicza pozycja Martyny Przesunąć horyzont jak zdobywała Mount Everest rewelacyjnie napisana :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
To pewnie zupełnie inny klimat, ale rozumiem skojarzenie:-)
Usuń