czwartek, 22 października 2015

Zapomniane słowa

Gdy we wrześniu dostałam TĘ paczkę nie spodziewałam się, że w pierwszej kolejności, zamiast kuszącej nowym autorem kontynuacji Millenium, zamiast pełnej powabu lektury o niezwykłym życiu Simony Kossak, wybiorę "Zapomniane słowa"...

Niektóre słowa żyją wiecznie, niektóre giną śmiercią nagłą i niewyjaśnioną, jedne wstydliwie wychodzą z mody, drugie wspominamy z nostalgią. Zapomniane słowa to słowniczek wyrażeń archaicznych, mało znanych, niemodnych, wyrzuconych z pamięci, znikających z codziennego języka. To także wielobarwny zbiór osobistych skojarzeń, anegdot, refleksji i wspomnień znanych pisarzy, wybitnych naukowców, uznanych artystów. Bezcenny sztambuch dla wszystkich, dla których język jest naturalnym środowiskiem myślenia i działania.

"Zapomniane słowa" skusiły mnie formą bardzo przyjazną do czytania podczas śniadania. Książka składa się bowiem z krótkich felietonów, z których każdy opowiada o jednym słowie: zagubionym w czasie, nieznanym już młodszym pokoleniom i często nawet pozbawionym swojego desygnatu, jednak z jakiegoś powodu bliskim i ważnym dla autorów. Z takimi słowami bowiem wiążą się wyjątkowe dla nich zdarzenia, miejsca czy ludzie.

5000lib w komentarzu u mnie wyraziła obawę, czy ta książka to aby nie humbug (sprawdziłam w słowniku: bardzo rozreklamowana sprawa, która po pewnym czasie okazuje się oszustwem)... Czy ja wiem... Może coś w tym jest. Książka bardzo pobudziła moją wyobraźnię, bo lubię słowa. Na dodatek - zapomniane... To brzmiało bardzo intrygująco. Jednak rzeczywistość trochę mnie rozczarowała. Wśród 90 felietonów niewiele było takich, które przeczytałam z niekłamaną przyjemnością i ciekawością. Większość wspominanych słów wcale nie wydawała mi się martwa. Ale było też parę takich, o których słyszałam po raz pierwszy. Kilka innych odkryłam na nowo i zaskoczyły mnie ich korzenie. Chyba właśnie semantyka to było coś, co najbardziej w lekturze przykuło moją uwagę. Natomiast gawędy o skojarzonych z jakimś słowem historiach w większości wydawały mi się nudne i nadęte.

Czytając "Zapomniane słowa" próbowałam i ja sobie takie przypomnieć z własnego życia... I nic. Nigdy nie siedziałam mocno w przeszłości, rzadko wspominam i oto konsekwencje. Nic nie pamiętam. Pustka w głowie. Tylko "podśmiechujki" do mnie wracają. Tak Babcia określała nasze (moje i brata) chichoty podczas Jej połajanek. Zamiast słuchać, to sobie podśmiechujki robią! - złościła się, czym wywoływała naszą jeszcze większą wesołość na dźwięk tego wulgarnie kojarzącego się słowa. Nobliwa babcia, a tu takie słowo! Zamiast respektu, było jeszcze większe rozbawienie. Gdy Babcia tak się odzywała, nie sposób było Jej poważnie traktować;-) Nikt oprócz Niej tego słowa nie używał. Zawsze myślałam, że sama je wymyśliła, że to jej autorski neologizm, tymczasem dziś, z ciekawości, wpisałam do wyszukiwarki i proszę, jest:-). I to nie tylko w mowie potocznej, ale też w słowniku. Oznacza ironiczne traktowanie kogoś, kpinę, drwinę. I wygląda na to, że wcale nie jest zapomniane.

21 komentarzy:

  1. Anonimowy10/22/2015

    Już,już miałam je mieć, ale się powstrzymałam, jak popytałam. Szkoda, że Twoje odczucie jest właśnie takie, wielka szkoda, bo pomysł przedni (jak dla mnie). Z realizacją jednak słabo,wszystko tak jakby opierało się na znanych nazwiskach. A szkoda. Może oszustwo to jest słowo (sic!) mocne zbyt, ale... No właśnie, ale ta książka wydaje się być owym produktem marketingowym. Tylko. Ad vocem neologizmów, które nimi nie są. Znany jest przykład Bolesława Leśmiana, tego Bolesława Leśmiana. Twierdzono, że stworzył bardzo wiele neologizmów,że to znak formowy jego twórczości (a przynajmniej jeden z filarów). Gdy jednak zbadano to, co po sobie zostawił,to okazało się,że nowe słowa,owszem tworzył, ale... Czego się nie spodziewano używał bardzo dużo archaizmów. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również pomysł przedni, słyszałam o tym wcześniej w radio - ludzie (nie tylko znani, ale też zwykli słuchacze) wypowiadali się na antenie i naprawdę wtedy bardzo mi się to podobało. Nie do końca wiem, co nie zagrało w ksiażce... Mam wrażenie, że dla niektórych autorów była to taka twórczość na siłę. Lektura ogólnie rozczarowująca, ale w kilku szczegółach warta poczytania:-)
      Ciekawostka z tym Leśmianem, nie wiedziałam. Podobno największym słowotwórcą był Tuwim - swego czasu miałam ogromną fazę na jego twórczość i faktycznie zachwycała mnie jego niesamowita zdolność do lepienia słów.

      Usuń
    2. Anonimowy10/26/2015

      Ja także mam takie wrażenie, że opiera się na nazwiskach, i że ludzie czytający wszystko kupią. No, może to nie jest sprawiedliwe podejście do sprawy...

      Książę Poetów, ma rzeczywiście taką opinię jako tego, który żonglował największą liczbą neologizmów, mówiło się wiele o tym, że pisał piosenki dla wielu artystek/artystów, nawet gdy miał w umowie prawo do wyłączności- pisywał pod pseudonimami, ale niewiele osób wie, że pisywał słowniki, np słownik pijacki. :) Wiele niedokończonych książek, w tym i słowniki, zbutwiały, zakopane w ziemi, gdy Tuwim uciekał z ogarniętej wojną Polski zakopał walizkę ze swoimi notatkami. Do końca życia nie potrafił tego odżałować, jak również tego, że zostawił matkę w szpitalu dla nerwowo chorych pod Warszawą, gdzie weszli Niemcy i wszystkich rozstrzelali...

      Usuń
    3. Tak, po wojnie Tuwim już nie był sobą... Albo inaczej - stal się zupełnie inną wersją siebie...

      Usuń
  2. No tak, o gustach się nie rozmawia. To, co dla jednych jest ciekawe, nowe, dla drugich może być zwykłe, przeciętne. O książce słyszałam, niestety nie maiłam okazji nawet jej przeglądnąć. Zapamiętam twoją opinię, ale postaram się ja przeczytać, by się przekonać o jej wartości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie warto kupować, ale jeśli Ci kiedyś książka wpadnie w ręce, to na pewno warto przeczytać, choćby dla tych kilku perełek, które tam są:-)

      Usuń
  3. Usiłowałam sobie przypomnieć, jakie to słowa mówiły moje Babcie, ale tak na szybko, niestety, z mojej pamięci nie mogę ich przywołać. A były na pewno! Nawet "podśmiechujki" też mi są znajome:))
    Książka zapewne ma jakieś przesłanie, ale raczej wolałabym, by takie słowa zostały wydane niczym "słowniki", z adnotacją co znaczą. W końcu czytanie takich oto opowiastek, rzeczywiście może czytelnika trochę znudzić. Ale nie mogę tak do końca wypowiedzieć się na temat tej książki, nie przeczytawszy jej, może w bibliotece znajdzie się egzemplarz do wypożyczenia. Bo kupić jej po Twojej recenzji na pewno nie kupię.
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, kupować chyba nie warto, choć książka ładnie wydana i na prezent dla jakiegoś miłośnika słów na pewno się nadaje:-). Zresztą, może ksiażka jest taka jak trzeba (z tymi opowiastkami), tylko moje oczekiwania były inne...

      Usuń
  4. Mnie książka nie rozczarowała, chociaż 2 czy 3 wywodów nie przeczytałam starannie i dokładnie. Najbardziej przypadł mi do gustu buzdygan i jego opis (chociaż nie był dla mnie zapomnianym słowem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze słów szczególnie podobało mi się ochędóstwo i naser mater. Ale z autorów najciekawiej (moim zdaniem) napisała Magdalena Środa i Jan Hartman. O, podkurek jeszcze fajny - zarówno samo słowo, jak i jego historia. I jeszcze parę dobrych też by się uzbierało:)

      Usuń
  5. Tak, tak.....uczymy się całe życie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam, co to było za słowo archaiczne.... siostra była kiedyś na wsi i raz stuletnia gospodyni zapytała ją o kogoś, i siostra odpowiedziała: nie, nie wlokł się, szedł normalnie. I wyszło nieporozumienie, bo gospodyni mówiąc "zeblukł się" (takiego użyła słowa) pytała, czy rozebrał się.
    Ja chętnie przeczytałabym taką książkę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas funkcjonuje takie gwarowe słowo - (ł)oblekać się, znaczy ubierać i mam wrażenie, że wciąż ma się całkiem dobrze, natomiast odpowiednika rozbierania się nie znałam, także dzięki!

      Usuń
  7. Temat ciekawy. Zwłaszcza powinien być dla dzieciaków takich jak mój syn, dla których słownik staje się coraz uboższy. Wszystko jest mega albo mega nie jest. A lekcje jezyka polskiego niewiele z tym robią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest rozdział poświęcony przekleństwom - bo przekleństwa też nam się strasznie zubożyły, ledwie trzy słowa odmieniane na wszelkie sposoby, zero fantazji... Tak mi się odnośnie tego "mega" skojarzyło. A w ogóle to przyszło mi jeszcze do głowy, że można by zrobić taki słownik wyrazów nadużywanych - ja bym w nim zamieściła "masakrę" No po prostu masakra, jak mi to słowo zbrzydło!

      Usuń
    2. Masz megarację z tą masakrą ;)

      Usuń
  8. pomysł na książkę ciekawy, ale nie wiem czy po nią sięgnę :) może dla kolejnych pokoleń faktycznie będą to zapomniane słowa :) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli gdzieś trafisz, to sięgnij, bo jest tam naprawdę parę perełek. Ja dam do przeczytania córce (chociaż spis treści), bo ciekawa jestem ile z tych zapomnianych słów ona jeszcze zna...

      Usuń
  9. jak zawsze u Ciebie interesująca recenzja. Ja pomału kończę polecaną przez Ciebie książkę "Dziecko śniegu" . Szczypta magii, mimo surowej przyrody bajkowa sceneria rysuje się w mojej wyobrazni. Dzięki za przybliżenie tej pozycji bo kto wie czy w natłoku tylu książkowych propozycji udałoby mi się wyłowić taką perełkę.Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Cieszę się, że polecana przeze mnie lektura Cię nie zawiodła:-)

      Usuń