środa, 17 lutego 2016

Uzdatniłam śliwkę:-)

Śliwkowa Puchatka z Aniluxu, zakupiona w erze z przed włóczkowego dobrobytu, urzekła mnie kolorem od pierwszego spojrzenia. Jednak długo nie mogłam znaleźć dla niej odpowiedniej formy. Kilkakrotnie była już pruta i przerabiana. I naprawdę tylko jej kolor powstrzymał mnie przed pozbyciem się tej wyjątkowo niewdzięcznej przędzy, której kilkukrotne prucie ową niewdzięczność jeszcze pogłębiło.... Ale gdy jakiś czas temu zobaczyłam sweter LAMODALENY doznałam olśnienia - to jest to!


Wzór - fałszywy angielski. Akurat niewiele wcześniej, na jednym z naszych robótkowych spotkań, widziałam jak się go robi i bardzo mi się spodobał. Co prawda nie jest identyczny jak w swetrze Lamodaleny, ale przeciez nie musi być:-).


Do Puchatki dodałam nitkę Gucia (Opus) i wyszło mi fantastycznie mięsiste - grube ale miękkie - swetrzysko. Przerabiałam drutami nr 8.


A Puchatkę, dzięki pomponikom, zużyłam do ostatniego centymetra:-)

sobota, 13 lutego 2016

I cóż że dżdży?

Miała być dziś sesja kolejnego uzdatnionego udziergu, ale pada. Dżdży. Siąpi. Leje nawet momentami. No to wzułam kalosze i udałam się do kiosku. Mam dwa kroki. Pani kioskarka zbiera dla mnie do teczki wszelkie nowe gazetki robótkowe, a ja od czasu do czasu zachodzę, oglądam i wybieram. A dziś trafiła mi się taka kolekcja, że mało mi oczy z orbit nie wyskoczyły, a serce z piersi:-)


Całkowita nowość: pierwszy numer z kolekcji Hachette z kolorowankami. Pewnie kolejnych nie będę kupować, ale pierwszy miał dobrą cenę oraz 6 kredek w prezencie więc ani nawet się nie zastanawiałam:-).


Kolejna nowość - "Crafty". Rany, ileż tu fantastycznych pomysłów! Z najróżniejszych dziedzin rękodzieła. Mnie szczególnie przypadł do serca przepis na jedwabny naszyjnik:


"150 pomysłów do zrobienia na drutach" - to specjalne wydanie "Molly potrafi". Nawet nie musiałam zaglądać do środka, gdy tylko rzuciłam okiem na okładkę, od razu wiedziałam, że biorę!


No i "Robótki na drutach" - trzeci numer z kolekcji Deagostini. I ostatni, który planowałam kupić. Chciałam mieć ten segregator;-). No i mam teraz 5 kolorowych motków, w sumie 125g włóczki, z której można zrobić jakiś fajny drobiazg. Może wybiorę coś z gazetki powyżej, bo tam prawie wszystkie pomysły powstały z zaledwie 100 g. włóczki.


Najpierw, w towarzystwie kubka z zieloną kawą (z odrobiną mleka i miodu), wyczytałam wszystko co było do wyczytania, obejrzałam po kolei wszystkie strony, z każdą kolejną czując narastającą ekscytację (to oczywiście mógł też być skutek kawy, ale nie jestem pewna, bo robótkowe inspiracje działają na mnie dokładnie tak samo!), a następnie z największą przyjemnością (i uśmiechem od ucha do ucha) rozłożyłam na stole cały kolorowankowy majdan i zaczęłam kolorować....


I nie dziergałam dziś nic a nic.
I nie zrobiłam zdjęcia jabłku...

A moja Misia ma dziś urodziny:-)
Od swojej współlokatorki dostała w prezencie tort. Współczesne cukiernictwo jest dla mnie magiczne... Jakim cudem oni drukują takie jadalne zdjęcia???


A 22 lata temu to było 20 stopni mrozu...
Najlepsze życzenia moja słodka dziewczynko!

Więc cóż z tego, że dżdży? To był fantastyczny dzień! I jeszcze się nie nie skończył... No to ja wracam do kolorowania:-).

Wam też życzę wspaniałego wieczoru i jeszcze lepszej niedzieli!

wtorek, 9 lutego 2016

Kryminałek

Przeczytałam, bo dostałam. Trochę nie w moim stylu. Ale na okładce był kot, który w treści okazał się też jedną z ofiar więc w tym punkcie, powiedzmy, lektura była zbieżna z moimi (jako miłośniczki zwierząt, a kotów w szczególności) zainteresowaniami;-).

Bertie McGregor, pensjonariuszka oddziału geriatrycznego w Dirleton, cały swój majątek zapisuje w testamencie… kotu. Wkrótce staruszka zostaje zamordowana, ktoś zabija też jej ukochanego pupila. Śledztwo prowadzi detektyw Bob Burns. Gdy jego przełożeni postanawiają zamknąć sprawę, policjant rozpoczyna własne dochodzenie. Tropy wiodą aż na Majorkę… 

Książka Petera Kerra przypomina mi klimatem kryminały Joanny Chmielewskiej, które zupełnie nie przypadły mi do gustu, ale wiem, że mają sporą grupę wiernych fanów więc myślę sobie, że Incydent w Dirleton również ma szansę sie podobać. Dlaczego nie spodobał się mnie?

1. Narracja. Nie lubię książek pisanych slangiem. W oryginale pewnie użyta jest szkocka odmiana angielskiego, a nawet jakiś konkretny miejscowy dialekt i rozumiem, że tłumacz starał się to jakoś pokazać. Ale choć rozumiem, to efekt i tak do mnie nie trafia.

2. Humor. Nie jest to zupełnie moje poczucie humoru. Coś jak Gang Olsena, albo nieme komedie z Charlie Chaplinem, albo Haroldem Lloydem. Albo Tom i Jerry. Śmieszyły mnie, gdy  byłam dzieckiem, ale później z tego wyrosłam.

3. Bohaterowie. Nawet nie to, że są typowi... Są po prostu nudni, choć bardzo starają się być zabawni. Wygłaszają długie, skomplikowane i wielokrotnie złożone zdania, które mają pokazać, jak bardzo są dowcipni i bystrzy. Może komuś się to podoba. Mnie męczy.

4. Fabuła. Poziom Toma i Jerrego. Najpierw silniejszy znęca się nad słabszym, ale słabszy jest sprytniejszy więc ostatecznie to on wygrywa. Nie domyśliłam się zakończenia tylko dlatego, że od początku uznałam, że byłoby to za proste, żeby mogło być prawdziwe...

Jednakowoż... Z wewnętrznej strony okładki spogląda na nas sympatycznie uśmiechnięta twarz autora, który sprawia wrażenie, że wymyślanie takich lekkich i zabawnych historyjek kryminalnych sprawia mu niebywałą frajdę. I to jest fajne. Dlatego myślę sobie, że może w innych okolicznościach... może na urlopie, na plaży, gdzie wylegiwałabym się leniwie chłonąc słońce i  dłubiąc nogą w piasku, książka miałaby szansę mnie zabawić:-).

czwartek, 4 lutego 2016

A pamiętacie

... Kwadraty Nie Wiadomo Na Co, które zaczęłam szydełkować w oczekiwaniu na włóczkę na TEN kocyk? Pewnie nie, bo kto by pamiętał takie stare dzieje:-). Jednak historia kwadratów, choć mocno rozwleczona w czasie, ze sporymi przerwami w międzyczasie, doczekała się wreszcie szczęśliwego zakończenia, które wygląda tak:


Mnóstwo resztek wykorzystałam w tym projekcie. Początkowo sweter był krótszy i z krótkimi rękawami (i nie miałam do niego przekonania), ale po spruciu swetra z kwadratu (o TEGO właśnie) i przerobieniu go na TO wdzianko, pojawiły się nowe resztkowe zasoby, dzięki którym sweter nabrał ostatecznej formy i teraz jestem z niego bardzo, bardzo zadowolona:-).


Wykorzystane włóczki:
Elian "Klasik" - granatowa, szmaragdowa i popielata,
Anilux "Dalia" (straszny staroć!) - dżinsowa i szmaragdowa,
Bene Nati "Sonia" - popielata,
Bene Nati "Baśka" - ciemno-niebieska,
Red Heart "Bella" - niebiesko-zielono-popielaty melanż,
oraz inne niezidentyfikowane, w sumie 355 g.
Szydełko nr 6.