Gdy
stoję w bibliotece przed półkami pełnymi książek, moim pierwszym
kryterium jest objętość. Wybieram te najgrubsze, najlepiej jeszcze jak
mają kilka tomów.
Lubię
grube książki, bo lubię mieć czas, by zżyć się z bohaterami i dobrze ich
poznać. Na czytanie planuję sobie nie więcej, jak 2-3 godziny
wieczorne. I naprawdę nie wiem, jak to się dzieje, że w pewnym momencie
wszystkie moje założenia biorą w łeb, bo zaczynam myśleć już tylko o
tym, by jak najszybciej poznać zakończenie czytanej książki. I tak,
niemal 500 stron, zamiast w planowane 5 wieczorów, przeczytałam w trzy.
I od razu smutno mi się zrobiło, że to już koniec. Już niczego więcej
nie dowiem się o bohaterach „Czarownic z Salem Falls”, bo o tej książce
właśnie piszę.
Choć
główne wątki powieści zostały zakończone, to autorka, Jodi Picoult
pozostawiła mnie z uczuciem niedosytu. Chciałabym wiedzieć więcej, na
przykład co się stało z rodziną Gilly, czy matka Jacka zrozumiała, że
źle oceniła syna... Stawiam sobie te pytania i sama staram się na nie
odpowiedzieć. Moja skłonność do happy endów podpowiada mi oczywiście, że
sprawiedliwości stało się zadość, zło zostało ukarane, a dobrzy ludzie
żyli długo i szczęśliwie. Chciałabym takiego zakończenia, ale wiem, że
to niemożliwe. Autorka nie napisała czarno-białej historii , więc takie
zakończenie zupełnie by do niej nie pasowało. Świat opisany w
„Czarownicach z Salem Falls”, to świat odcieni szarości. Zwyczajni,
dobrzy ludzie z łatwością ulegają manipulacji, są pełni uprzedzeń i
nienawiści. Prawdziwe zło nigdy nie zostaje ukarane, bo nikt nie wie, że
się wydarzyło. Natomiast na podstawie fałszywych oskarżeń skazano
niewinnego człowieka, którego więzienna przeszłość na zawsze czyni
wyrzutkiem, człowiekiem, któremu nie można ufać. Autorka nie pozwala
czytelnikom ferować jednoznacznych opinii o swoich bohaterach. Gdy już
byłam gotowa bezwzględnie potępić Gilly, wydarzyło się coś, co sprawiło,
że spojrzałam na nią innymi oczami. W powieści tej, oprawcy są
jednocześnie ofiarami i odwrotnie. Nie ma łatwych ocen i rozwiązań. Jak
to w życiu. Dlatego podobała mi się ta książka i dlatego przeczytałam ją
w trzy wieczory, zamiast w planowane pięć, i dlatego teraz żałuję, że
już się skończyła.
Ale w
bibliotece zostało jeszcze kilka innych tytułów Jodi Picoult. Mając w
pamięci wrażenia z „Czarownic z Salem Falls”, jestem pełna
niecierpliwego oczekiwania na kolejne dobre historie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz